Rozdział X
Sophie
Ten dzień był najgorszym dniem od niepamiętnych czasów, jeżeli weźmie się pod uwagę moją produktywność, a w zasadzie jej brak. Od rana kręciłam się po mieszkaniu z jednego kąta do drugiego i nie potrafiłam sobie znaleźć miejsca. Jake zadzwonił do mnie zanim wystartowali i miałam wrażenie, że każdym słowem zdradzam się z tym co robiłam w nocy. Nie to, żeby mój brat miał mnie za dziewicę, ale nie sądzę by mu przez myśl przeszło, że jego siostra została porządnie wykorzystana przez jego najlepszego przyjaciela. Dlatego zakończyłam rozmowę możliwie jak najszybciej wykorzystując w tym celu ból głowy po weselu i mnóstwo pracy. Kiedy w końcu rzeczywiście wkroczyłam do swojej pracowni, zamiast zająć się nowymi pomysłami patrzyłam bezmyślnie w ścianę i wyobrażałam sobie, jak moje niestworzone jeszcze majtki są rozrywane przez silne męskie dłonie. Zamiast widzieć koronkę widziałam lekki zarost sunący po skórze. A zamiast miseczek, widziałam palce zaciskające się na moich piersiach i drażniące moje sutki. Byłam jak chodząca bomba, gotowa w każdej chwili wybuchnąć, a siła mojego rażenia raczej nie należałaby do najlżejszych. Po tym bezowocnym snuciu się i rozpamiętywaniu, co w mojej ocenie było cholernie żenujące, zadzwoniłam do Natalie. Jak zawsze, gdy miała wolne odebrała po jednym dzwonku. Przysięgam ta kobieta była na stałe połączona ze swoim telefonem.
- No w końcu – powitała mnie, a ja lekko się uśmiechnęłam. - Już myślałam, że zapomniałaś o mnie. Jak było? Chce wiedzieć wszystko.
- Jak było? - Zapytałam zaskoczona, a przez moje ciało przebiegł dreszcz rozkoszy.
- Sukienka była piękna, widziałam zdjęcia na Facebooku, a jak lokal?
- Sukienka? - Zamrugałam szybko powiekami i dopiero po sekundzie zorientowałam się, że Natalie mówi cały czas o weselu. Niegrzeczne myśli, cholernie niegrzeczne myśli. - Było wspaniale. Wyglądali pięknie, co nie jest żadnym zaskoczeniem chyba. Spodziewałam się, że będzie to mniejsza impreza mimo wszystko, ale poszli na żywioł i to na ostro.
- Widziałam na profilu Barnesa zdjęcia – powiedziała. - Czy tam byli wszyscy Red Soxi?
- Prawie wszyscy – zaśmiałam się.
- Ależ ci zazdroszę – jęknęła. - Powiedz, że wyrwałaś choć jednego z nich a on dokładnie zapoznał cię ze swoją pałką.
- Zboczeniec!
- Nie rób z siebie świętej Sophie – mruknęła. - Więc? Czy był wczoraj intensywny trening z zaliczeniem kilku baz?
Nie mogłam powstrzymać się od parsknięcia śmiechem, bo nikt inny nie potrafił tak świntuszyć, jak Natalie. I chociaż zadzwoniłam do mojej najlepszej przyjaciółki właśnie w celu zrzucenia z siebie tematu nocnych treningów, teraz pojawiła się jakaś blokada. Do tej pory nigdy nie miałyśmy oporów żeby wymieniać się pikantnymi szczegółami, a jednak nie mogłam tego zrobić tym razem. Przypomniały mi się burzowe oczy Maxa i wypowiadane przez niego słowa. Kiedy opuścimy sypialnię nie będziemy o tym rozmawiać, ani między sobą ani z kimkolwiek innym. I choć moja wewnętrzna przyjaciółko-plotkara chciała od razu wszystko z siebie wyrzucić to ta racjonalna część mnie powstrzymała słowa. I jeżeli byłby to ktoś obcy, jakiś nieznaczący jednorazowy numerek nie miałabym powodu żeby się wstrzymywać. Ale Natalie znała Maxa, a cóż, choć była cudowną przyjaciółką, niezbyt dobrze szło jej trzymanie języka za zębami. Ona zawsze wiedziała wszystko o wszystkich i chętnie się tym dzieliła. Oczywiście wiedziałam, że żadnych moich tajemnic nie zdradzi, to nie dlatego jej nie chciałam powiedzieć o Maxie. Tylko po prostu, to Max, rozumiecie?
CZYTASZ
Boston in love | [18+] ZAKOŃCZONE
RomanceKażdy z nas ma taką osobę, która go irytuje jak tylko pojawi się w zasięgu wzroku bądź słuchu. Jest jak irytujący owad, swędzące ugryzienie czy przeklęty puzzel, który nigdzie nie pasuje. Łapiecie o co mi chodzi? Właśnie tym od zawsze była dla mnie...