Rozdział V
Max
Miałem wrażenie, że moment kiedy podszedłem do Sophie i zagrałem jej faceta był równoznaczny z przeciągnięciem jakieś dźwigni w moim życiu na całkiem nowe tory. I to takie, które zupełnie mi nie odpowiadały. Ba, na takie na których czułem się jak pieprzony saper daltonista. Czerwony kabelek, niebieski kabelek, szlag bym wiedział co zrobić by nic nie pierdolnęło dookoła mnie. Prosta sprawa. To miała być prosta sprawa w którą sam się wpakowałem, a która nagle zaczęła dyktować moimi zachowaniami w sposób, który w ogóle mi się nie podobał. Po krótce przedstawię sytuację ze swojej perspektywy, która mniej więcej odpowiada scenariuszowi jakiejś niskobudżetowej hiszpańsko-brazylijsko-kolumbijsko-wenezuelskiej telenoweli. Ja, bohater, przystojny, czarujący i w świetle mojego serca, metryki i kutasa całkowicie wolny znajduję się na wyjazdowym weekendzie kawalerskim mojego najlepszego przyjaciela, który przy okazji jest starszym bratem głównej bohaterki. Główna bohaterka obecnie znajduje się w drodze na weekendowy wieczór panieński swojej przyszłej szwagierki. Powiązanie jest oczywiste. Ale nic poza tym! Otóż jednym z gości mojego wyjazdu jest młodszy brat Sophie, który wierzy w to, że jesteśmy razem. I musi pozostać w tej świadomości do bliżej nieokreślonego czasu, w przeciwieństwie do przyszłego pana młodego, który broń boże ma się o tym nie dowiedzieć. Czy już zauważyliście pewne niedogodności w tej sytuacji? Przypomnę jedynie, że jestem sercem i kutasem WOLNY! Wolny, co oznacza, że podczas tego weekendu, a konkretniej dzisiejszego wieczora miałem zamiar zrobić użytek z gościnności mieszkanek Nowego Jorku. I powinienem to zrobić, do cholery, bo od ośmiu dni nie uprawiałem seksu. Nie jest to moja najdłuższa posucha, ale jednak zaczyna się to robić niebezpieczne. Ale nie mogę tego zrobić. Dlaczego? Bo nie mogę szukać panny na jedną noc kiedy brat mojej udawanej dziewczyny siedzi naprzeciwko mnie. Mam wrażenie, że zdecydował się tylko na ten wyjazd by mieć mnie na oku i obalić naszą historię. Przysięgam, że jak tak dalej pójdzie Ethan zacznie ze mną chodzić do toalety. Więc teraz siedzę w klubie, popijam whisky i obserwuje parkiet z wyginającymi się laskami. Jake opowiada właśnie jakąś sprośną historyjkę z czasów studiów, w której zapewne miałem swój czynny udział. Wszyscy go słuchają z wyjątkiem Ethana. Ten wpatruje się we mnie jak pies w kość i powiem szczerze, nigdy nie brakowało mi pewności siebie, ale teraz zaczynam czuć, że kołnierzyk koszuli mnie uwiera. Tak się, kurwa, kończy niesienie pomocy – sam stajesz się ofiarą.
- Blondyna na twojej ósmej, stary – powiedział Devlin i posłał mi szeroki uśmiech. - Zaraz zerżnie cię na odległość.
Zanim zdążyłem się powstrzymać mój instynkt zadziałał bez zarzutu. Uniosłem szklankę, nieznacznie zmieniłem kąt i spojrzałem prosto na szczupłą blondynkę w lśniącej kremowej sukience na jedno ramię. Kiecka opinała ją jak druga skóra i była ledwie o ton jaśniejsza od jej tonacji. Dziewczyna zauważyła moje spojrzenie i w odpowiedzi uśmiechnęła się kącikiem ust, uniosła swojego drinka, zaciągnęła się, aż jej policzki lekko się zapadły i puściła rurkę. Cały pokaz zakończyła oblizaniem wargi ponownym uśmiechem. Neonowy baner mógłby być w tym miejscu subtelniejszy niż jej przekaz. W tym czasie mój kutas napęczniał i stanął na baczność gotowy do zadania.
- Cóż, może próbować – powiedziałem nonszalancko i nieznacznie poprawiłem się na siedzeniu.
- Dobrze się czujesz? - Zapytał Jake poważniejąc i spojrzał na blondynkę.
Jeszcze pół roku temu powiedziałbym, żeby sam się za nią brał bo była dokładnie w jego typie panienek na jedną noc, ale pewnie teraz za taki tekst zarobiłbym w łeb.
- Mam dziś ochotę na coś innego – powiedziałem wymijająco i rzuciłem szybkie spojrzenie na Ethana.
Tak, wciąż się we mnie wpatrywał, ale teraz do uważnego śledzenia dołączyła żyłka na jego szyi, która zaczęła niebezpiecznie pulsować. Musiałem z nim w końcu pogadać, bo inaczej cały ten wyjazd będę się czuł jak na cenzurowanym. Szybko wychyliłem swoją whisky i poprawiłem marynarkę.
CZYTASZ
Boston in love | [18+] ZAKOŃCZONE
RomanceKażdy z nas ma taką osobę, która go irytuje jak tylko pojawi się w zasięgu wzroku bądź słuchu. Jest jak irytujący owad, swędzące ugryzienie czy przeklęty puzzel, który nigdzie nie pasuje. Łapiecie o co mi chodzi? Właśnie tym od zawsze była dla mnie...