Od autorki:
Ten rozdział jak się domyślam może wywołać kontrowersje. Początkowo traktowałam go jako bonus, ale uznałam, że równie dobrze może się tutaj zwyczajnie pojawić. Chciałabym jednak żeby skupić się zaufaniu i granicach jakie się tutaj pojawiają, a nie krytykować sam fakt takiego rodzaju sceny. Bo choćby nie wiem co, Max nigdy nie był idealnym rycerze, a to, że postanowił na chwilę sprowadzić Sophie na tą bardziej ekstremalną drogę? Oj, tam. Nie bójmy się próbować czegoś nowego, nie?W nagrodę za zrozumienie zaraz pojawi się następny:)
Rozdział XV
Sophie
Kiedy w poniedziałek weszłam do pracy czułam się jakby każda z mijanych osób uważnie mi się przyglądała. Max starał się mnie rozluźnić najbardziej jak się dało w ten weekend za co byłam mu podwójnie wdzięczna. Niwelował moje poczucie winy, podnosił moją samoocenę i po prostu był. Teraz, gdy po raz pierwszy od zgłoszenia Thomasa zostałam sama ze sobą doceniłam to jeszcze bardziej. Wsiadając do windy podniosłam głowę wysoko i spojrzałam na siebie w lustrze. Moje ciemne włosy dzisiaj były wyprostowane i przytrzymane szeroką, zieloną opaską. Delikatny makijaż rozjaśniony był tylko moją jasną czerwoną szminką. Czarna, skórzana dopasowana sukienka podkreślała moją figurę. Wyglądałam ładnie i seksownie. Moje problemy z byłym nie powinny wpływać na mnie tak jak wpływały. Miałam prezentację do zrobienia, do diabła. Odchyliłam ramiona do tyłu, wypinając cycki do przodu i uśmiechnęłam się do swojego odbicia dodając sobie samej pewności siebie. Gdy tylko wyszłam z windy, na korytarzu czekał już na mnie Nico. Zlustrował mnie uważnie od góry do dołu i posłał szeroki uśmiech. Nico był moim przełożonym i nigdy za dużo czasu nie spędzaliśmy razem. Za każdym razem jednak bez problemu odczytywałam jego pełne aprobaty spojrzenia. Co było trochę mylące i intrygujące biorąc pod uwagę, że Nico od prawie dwóch lat był szczęśliwie związany z Adamem, jednym z naszych modeli.
- Witaj, piękna – powiedział i pochylił się by delikatnie pocałować mnie w policzek. - Gotowa?
- Bardziej nie będę – zaśmiałam się i ruszyłam obok niego w stronę sali konferencyjnej.
Miałam jeszcze godzinę z zapasem do przyjazdu komisji. Decyzja w sprawie mojej kolekcji zapadała nie przez jedną osobę, a cztery. Jedną z nich był Nico, którego głos już miałam, gdy rozmawialiśmy w piątek. Drugą osobą była Jasmine Morando, nasza dyrektor artystyczna, a także Bradford Vincent – założyciel marki i Stefano Vincent, jego syn i obecny prezes. Nico pomógł mi przygotować salę na ich przybycie i posłał uspokajający uśmiech, gdy nerwowo obciągałam sukienkę w dół.
- Pójdzie ci doskonale – powiedział pewnie i zbliżył się do mnie. - Ta kolekcja idealnie wpisuje się w trend jaki nastał po fali erotyków na rynku. Masz doskonały zmysł, nie tylko estetyczny ale także trendowy. Jeszcze żadna twoja kolekcja nie została odrzucona, więc nie masz czym się stresować.
- Zawsze może być pierwszy raz, Nico.
- Ale to nie ten raz, uwierz mi, piękna.
Podbudowana wiarą Nico w swoją kolekcję i odsuwając na bok wszystkie złe myśli uśmiechnęłam się szeroko widząc już Bradforda i Stefana na korytarzu. W tym samym czasie mój telefon zawibrował i mając jeszcze chwilę sięgnęłam po niego.
Max: Mam nadzieję, że większość komisji to kobiety inaczej wszyscy wyjdą z erekcją.
Zaśmiałam się cicho i otworzyłam okienko odpowiedzi, gdy przyszła kolejna wiadomość od niego.
Max: Rozwal ich na łopatki, księżniczko.
W odpowiedzi wysłałam mu uśmiechniętą emotikonkę. Akurat wtedy drzwi się otworzyły i wszyscy weszli do sali. Jasmine ubrana w elegancki kombinezon z najnowszej kolekcji skinęła mi głową i zajęła miejsce po prawej stronie Brada, który uśmiechnął się szeroko i rozpiął guziki marynarki wygodnie siadając na krześle. Stefan posłał mi równie czarujący uśmiech jak ojciec i usiadł obok Nico i odsunął krzesło od stołu by lepiej mnie widzieć. Odetchnęłam głęboko i uśmiechnęłam się szeroko zaczynając swoją prezentację.
CZYTASZ
Boston in love | [18+] ZAKOŃCZONE
RomanceKażdy z nas ma taką osobę, która go irytuje jak tylko pojawi się w zasięgu wzroku bądź słuchu. Jest jak irytujący owad, swędzące ugryzienie czy przeklęty puzzel, który nigdzie nie pasuje. Łapiecie o co mi chodzi? Właśnie tym od zawsze była dla mnie...