Rozdział XX
Max
Sophie zasnęła jak dziecko, gdy wróciliśmy do mieszkania. Po szybkim prysznicu ułożyła się na brzuchu z jedną nogą zgiętą na boku i dosłownie w dziesięć sekund jej nie było. Po czym to poznałem? Bo właśnie zacząłem do niej mówić, gdy dobiegło mnie lekkie pochrapywanie. Do tej pory nigdy nie uważałem, że chrapiąca kobieta może być urocza, ale cóż, Sophie była i to kurewsko. Cichy świst dochodzący z jej strony łóżka uspokajał mnie i relaksował. Wiedziałem, że była bezpieczna i spokojna, w zasięgu moich ramion. Odetchnąłem głęboko i zapatrzyłem się w sufit rozmyślając nad wszystkim co się wydarzyło wieczorem. Czułem się zdeterminowany żeby Sophie straciła głowę dla seksu ze mną. Wykorzystywałem każdą okazję by dać jej orgazm na każdy możliwy, znany mi sposób. Dlatego tak bardzo zabolało mnie, gdy dziś znów poruszyła temat wyjścia z domu. Potarłem dłonią środek klatki piersiowej, gdzie odczuwałem dziwny ból, który był tylko wytworem mojej wyobraźni. Przecież było jej dobrze, prawda? Chyba nie dawałem jej powodów do nudy? Westchnąłem znów czując ból w klatce i obróciłem się na bok by spojrzeć na jej spokojną twarz. Była taka delikatna, niczym porcelanowa laleczka, a jednak w środku drzemała energia i tak wielka chęć życia. Chciałem ją trzymać blisko siebie nie tylko z powodu bezpieczeństwa, choć jeszcze nie byłem gotowy powiedzieć tego głośno. Dziś w siłowni zrobiłem coś impulsywnego i szalonego, ale cholernie podniecającego. Świadomość, że jechała windą z moją spermą w swojej gorącej cipce budziła jakiegoś totalnego świra we mnie. Jeżeli miałem ją uszczęśliwić dając jej wolność, to musiałem to zrobić, ale kurewsko tego nie chciałem. Pochyliłem się i delikatnie pocałowałem ją w czubek głowy.
- Gdy tylko się to skończy, księżniczko – powiedziałem szeptem. -Niech tylko to się skończy.
Smażyłem bekon, gdy Sophie podeszła do mnie od tyłu i owinęła swoje drobne ramiona dookoła mojej talii. Od razu rozluźniłem się czując jej drobne ciało i sterczące sutki przyciśnięte do moich pleców. Odłożyłem szpatułkę i odwróciłem się w jej stronę łapiąc ją za biodra i podnosząc do góry. Zaśmiała się lekko ochryple, zdradzając resztki snu. Musiała się dopiero obudzić, o czym świadczyły również zarumienione policzki i zmierzwione włosy, których nie zdążyła przeczesać. Posadziłem ją na wyspie i nachyliłem się by ją mocno pocałować. Pachniała miętową pastą do zębów i tym obłędnym zapachem jej samej. Takim ciepłym i komfortowym zaraz po przebudzeniu.
- Co robisz dobrego? - Zapytała odrywając się ode mnie i spoglądając nad moim ramieniem. - Mam zrobić placki do tego?
- Jeśli chcesz – mruknąłem odsuwając się i myśląc o tym, że najchętniej bym się zsunął na kolana i zjadł ją na śniadanie. -Co powiesz na wycieczkę do TD Garden?
Zeskoczyła z wyspy i spojrzała na mnie wielkimi oczami, a na jej twarzy powoli pojawił się szeroki uśmiech.
- Takawycieczka po prostu ?
- Mambilety na mecz – wzruszyłem ramionami. - Miałem je oddaćJake'owi ale pomyślałem, ze może chciałabyś się rozerwać.
- Oh, chcę, chcę – powiedziała i skoczyła na mnie, aż musiałem sięcofnąć o krok. - Baaardzo chcę, dziękuję.
- Należy ci się, księżniczko – posłałem jej lekki uśmiech wpatrując się w jej rozpromienioną twarz.
Boże, za każdym razem, gdy widziałem radość na jej twarzy cos niepokojącego działo się z moim sercem. Jakby miało wybuchnąć od nadmiaru...czegoś. Zeskoczyła na podłogę i swobodnie poruszając się po mojej kuchni zaczęła robić placki. Ja wróciłem do bekonu i w zgodnej harmonii całkowicie nie przeszkadzając sobie i prowadząc lekką rozmowę przygotowaliśmy wystawne niedzielne śniadanie. Cillian jak zawsze niemal wszedł na gotowe i obdarzył nas lekkim uśmiechem, który poszerzył się, gdy Sophie sięgnęła po blender w którym przygotowała dla niego jego koktajl.
CZYTASZ
Boston in love | [18+] ZAKOŃCZONE
RomanceKażdy z nas ma taką osobę, która go irytuje jak tylko pojawi się w zasięgu wzroku bądź słuchu. Jest jak irytujący owad, swędzące ugryzienie czy przeklęty puzzel, który nigdzie nie pasuje. Łapiecie o co mi chodzi? Właśnie tym od zawsze była dla mnie...