45 dzień życia

374 45 49
                                    

Will Byers

Początek października był bardzo chłodny. Lato minęło na dobre. Lubiłem klimat jesieni. Grube swetry od Joyce, deszczowa pogoda, kolorowe korony drzew. Jednak co roku przynosiła ona ze sobą pewne nieszczęście. Jesień w 1985 miała być inna. Miała odmienić ten powtarzający się los.

Miałem wrażenie, że Mike Wheeler praktycznie już zamieszkał w moim domu. Pojawiał się, kiedy chciał oraz znikał, kiedy chciał. Sypiał każdej nocy w moim łóżku i jadał kolacje z moją rodziną. Hopper patrzył wtedy na niego spod byka. "Zmieniliśmy nazwiska na Wheeler czy ty na Byers?" padały komentarze z ust komendanta policji. Nawet nie pytałem Mike'a, kiedy to się skończy. Nie przeszkadzała mi jego obecność.

Rutynowo przesiadywałem z Chrissy w bibliotece. Właściwie to nie mieliśmy niczego do nauki. Po prostu byliśmy tam i rozmawialiśmy przyciszonymi głosami, by uniknąć karcących spojrzeń bibliotekarki, co i tak nie zawsze nam wychodziło.

– Poznałam Eddiego już lata temu. Podczas pokazu talentów w gimnazjum. Grał na gitarze, a ja, wiadomo, wystąpiłam jako cheerleaderka. Wiesz, bardzo się zmienił z wyglądu i w liceum go nie pamiętałam. Za to on mnie doskonale – opowiadała mi przyjaciółka.

Uśmiechnąłem się na myśl, że Eddie kiedyś nie wyglądał jak metalowiec z krwi i kości. Nie wyobrażałem go sobie w innej odsłonie.

– Nie wierzę, że kiedyś wyglądał inaczej.

– Zdziwiłbyś się – zachichotała. – Też trochę wyrosłam. Noszę makijaż i mama nie wybiera mi ciuchów. Ale wiesz co? Teraz jest do kitu. Wróciłabym do gimnazjum.

– Dlaczego? To właśnie gimnazjum było do kitu.

– Sama nie wiem... – Zastanowiła się chwilę, zginając nerwowo palce u dłoni, po czym zapytała – Czujesz się czasem, jakbyś tracił rozum?

– Wiecznie, uwierz mi.

*

Wieczorem Mike czytał mi nowe wydanie X-Mena. Siedziałem oparty o niego, a on obejmował mnie ramieniem tak, by trzymać komiks w dwóch rękach i pokazywać mi obrazki. Pachniał szamponem do włosów i tanimi perfumami. Jego głos był uspokajający, wręcz usypiający, a moje powieki zrobiły się ciężkie.

– Will, nie śpij – upomniał mnie, przewracając kartkę na drugą stronę. – Nie możemy tracić czasu na sen.

– Śpię – sprzeciwiłem się.

Mike westchnął zirytowany i celnie rzucił komiks na biurko.

– No weź, możemy robić coś innego. Nintendo? – zaproponował.

– Już graliśmy – mruknąłem senny.

– Możemy jeszcze raz. Nawet w coś innego niż Mario. – Popatrzył na mnie z nadzieją.

– Rano. Jutro sobota. Hurra, nie ma szkoły – odrzekłem monotonnym tonem.

– No właśnie. Sobota. Możemy nie spać do późna. – powiedział i pacnął mnie w policzek, gdy zamknąłem oczy. – Nie śpij.

– AŁ! Człowieku, daj spokój.

Wtedy zauważyłem, że Mike płacze. Poczułem uderzenie gorąca i od razu straciłem ochotę na sen. To do niego nie pasowało. Płakał, nie wydając z siebie żadnego dźwięku, zupełnie bezgłośnie. Łzy spływały mu po policzkach i skapywały na piżamowe spodnie w kratkę.

– Nie chcę wracać do domu – szepnął i podciągnął kolana pod brodę.

– Mike, nie musisz nigdzie wracać. Zostań u nas na ile chcesz, dobrze? – Wyciągnąłem dłoń, by dotknąć jego ramienia.

– Zawsze muszę wszystko spieprzyć – zaszlochał. – Nie wiem, kim jestem i co ja, kurwa, wyprawiam. Zawsze czułem się odpowiedzialny za dobro innych. Teraz tylko wiecznie ranię najbliższe mi osoby. Jestem zły na siebie, bo to wyłącznie moja wina. Nie chcę tego robić, nie być uciążliwy. – Umilkł na chwilę. – Boże, jestem w jebanej rozsypce.

 – Mike, zależy mi na tobie. Nieważne czy jest dobrze czy źle.

– Przepraszam. – Miał drżący głos. – Nie wiem, co robić, Will.

Przyciągnąłem go do siebie i przytuliłem mocno, bo tylko tyle mogłem zrobić. Nigdy nie wiedziałem, co powiedzieć w takich momentach. Mówienie, że będzie dobrze nie mogło polepszyć sytuacji. Ludzie w takim stanie nie wierzą, że jest to możliwe. W całym swoim cierpieniu myślą w najbardziej szarych barwach. Dlatego mówienie, że będzie dobrze tylko umniejsza cały problem. Poczułem ulgę, gdy uspokoił się w moich ramionach.

Nie mogliśmy przewidzieć przyszłości. Nie mieliśmy wtedy pojęcia, że może być jeszcze gorzej.

we fell in love in october playing softly in the background

Drogie marzenia - BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz