Mike Wheeler
Chrissy Cunningham była naszą przyjaciółką, jedyną dziewczyną grającą w D&D, jedyną dziewczyną, która zwróciła uwagę Eddiego Munsona, lecz kochającą kogoś innego. Teraz nie żyła. Przypomniało mi to o tym, że sam nie wiedziałem, czy będę jutro żywy czy martwy. Wszyscy w pewnym momencie podnosimy wzrok i uświadamiamy sobie, że kiedyś umrzemy. Sam nie wiem, czy mnie to obchodziło.
Will ciągle płakał. Jakie to musi być okropne uczucie oglądać czyjąś śmierć i nie móc mu pomóc. Nie nosił w sobie tylko poczucia straty, ale również winy. Nienawidziłem tego, jak łzy błyszczały w jego oczach, a potem spływały po twarzy, jego ciało było obezwładnione cierpieniem. Zasługiwał na lepsze życie. Takie, w którym jest wolny od bólu - same szczęśliwe elementy, nic strasznego. Takie, w którym całe zło zostało wycięte i pozostało tylko dobro.
Jednak dla Chrissy nie było już żadnego ratunku. To się stało.
Położyłem go w łóżku, bo sam nie był w stanie nic zrobić. Gdy pytałem go, co się wydarzyło w lesie, odpowiadał, że mu nie uwierzę. Z doświadczenia wiem, że nic już mnie nie zdziwi.
– Zgubiłem was. Widziałem tylko Chrissy – mówił drżącym głosem, patrząc na swoje dłonie. – Zatrzymała się. Nie ruszała się, nic nie mówiła. Coś było nie tak, ale nie wiedziałem co. Nie mogłem jej wybudzić z tego transu. Próbowałem. Próbowałem, robiłem wszystko. Ale potem uniosła się. Przysięgam, Mike. Na moich oczach unosiła się w powietrzu. Nie mogłem jej pomóc. To było okropne. Jej kości... O Boże. Jej kości zaczęły się łamać, a oczy... Sam nie wiem. Wyglądały na wydłubane. Przepraszam, przepraszam...
Przyciągnąłem go do siebie, a on wpadł w moje ramiona.
– Nic już się nie dzieje, dobrze? Spokojnie – powiedziałem i przyłożyłem usta do jego czoła. Jego ciało spięło się. Odsunąłem się od jego twarzy i powiedziałem – Wierzę ci, Will.
– Nie dam rady znowu – mamrotał.
– O czym mówisz? – zapytałem, choć dobrze znałem odpowiedź. Usiłowałem tylko zrozumieć to, co już wiedziałem, ale nie chciałem, by było możliwe.
Utkwił we mnie smutne spojrzenie. Miał duże, zielone oczy opuchnięte od płaczu.
– On wrócił – odpowiedział szeptem. – Wtedy w lesie czułem jego obecność. To samo, gdy Chrissy przestraszyła się czegoś podczas spotkaniu klubu. Ciągle to dziwne uczucie.
Hawkins znów zagrażało niebezpieczeństwo. Wielu mieszkańców sądziło, że miasto było przeklęte z powodu dużej liczby śmierci i tajemniczych wydarzeń na przestrzeni ostatnich lat. Kolejne tragedie prowadziły do powstawania teorii na ten temat. Były one niewiele dalekie od prawdy. Jednak była ona znacznie straszniejsza. Eksperymenty w laboratorium, alternatywny wymiar, potwory, niewyjaśnione zgony i zaginięcia, tajna rosyjska baza. Wszystko to ukrywane za pomocą kłamstwa. Nikt poza nami nie miał pojęcia, co tak naprawdę się dzieje w niegdyś spokojnym miasteczku.
– Poradzimy sobie, obiecuję – zapewniłem go, choć była to niebezpieczna obietnica. Niczego nie mogliśmy być pewni.
*
Rano zastaliśmy w kuchni Hoppera, Joyce i Jonathana. Hopper stał przy telefonie i mówił do słuchawki nerwowym, ale cichym tonem, więc nie mogłem usłyszeć o co chodzi, choć się domyślałem. Na jego twarzy zobaczyłem wściekłość, ale również coś w rodzaju niepokoju. Joyce i Jonathan rozmawiali między sobą szeptem. Gdy nas zauważyli, Joyce powiedziała z wymuszonym entuzjazmem:
– Will, Mike. Już wstaliście. Jonathan zawiezie was pod samą szkołę. Macie ochotę na tosty?
– Co się stało? – zapytał zmieszany Will.
CZYTASZ
Drogie marzenia - Byler
Fanfic"Tak wielu z nas musiało żyć z tym, co zrobili, bądź z tym, czego nigdy nie zrobili. Z tym, co się nie udało, z tym, co w danej chwili wydawało się właściwie, ponieważ nie potrafiliśmy przewidzieć przyszłości." - John Green, "Szukając Alaski" począ...