53 dzień życia

306 31 11
                                    

Will Byers

W sobotę rano doszła do nas wieść o kolejnej tajemniczej śmierci. Według reportażu w telewizji ciało zostało odnalezione w porażającym stanie na drodze prowadzącej przez las. Nie ujawniono imienia i nazwiska zmarłego. To mógł być każdy. Ogarnęła mnie panika. Momentalnie poczułem ciężar w klatce piersiowej. Wpatrywałem się tępo w ekran telewizora skupiając się na oddychaniu. Wdech i wydech. Martwienie się o swoich przyjaciół i rodzinę należy do najgorszych uczuć.

– Cholera jasna – szepnął przerażony Mike. – Musimy zacząć działać, bo zaczynam się, kurwa, bać.

Postanowiłem z Nastką i Mikiem skontaktować się z resztą drużyny przez krótkofalówkę, by upewnić się, czy wszystko z nimi dobrze. Dłużą chwilę zajęło nam odnalezienie sprzętu w otchłaniach mojej szafy, ponieważ nieczęsto go używałem. Przydawał się tylko gdy byliśmy w prawdziwych tarapatach. Niestety znów się w nich znaleźliśmy. Taka już była nasza natura.

Całe szczęście okazało się, że Dustin, Lucas i Max są bezpieczni w swoich domach. Postanowiliśmy się spotkać w domu Hendersona, którego mama wyjechała wcześniej do pracy, więc nie musieliśmy niepotrzebnie martwić nikogo dorosłego naszym wyjściem z domu. Dotarliśmy na miejsce na piechotę, choć droga nie była krótka. Był deszczowy dzień. Niebo zasłaniały ciemne chmury, tworząc nieprzyjemny mrok. Nasze ubrania były całkiem przemoczone, z włosów kapała woda i spływała po twarzach.

Drzwi otworzyła, ku naszemu zdziwieniu, Max z rudym kotem w ręce, który na nasz widok zeskoczył na podłogę. Dziewczyna w milczeniu wpuściła nas do środka. Odezwała się dopiero po dłużej chwili:

– Mike u was zamieszkał?

– Można tak powiedzieć – westchnęła Nastka.

– Tylko na jakiś czas. W domu jest słaba sytuacja – wytłumaczył chłopak.

– Hopperowi na pewno to odpowiada – zażartowała rudowłosa, jednak bez uśmiechu.

Zaprowadziła nas do pokoju Dustina. Między naszymi nogami kręcił się kot, pomrukując spokojnie. Zazdrościłem mu nieświadomości o wszystkim, co się działo w Hawkins. Jego jedynymi zmartwieniami był sen, jedzenie i kiedy wróci jego ukochana właścicielka, mama Dustina. Przywitaliśmy się z Hendersonem i Lucasem. Zwierzę zaczęło natrętnie miałczeć.

– Co się dzieje, Mews? – powiedział Dustin przekręconą wersją jego głosu, jakby mówił do niemowlęcia. – Jesteś głodny? Daj nam chwilę. – Odchrząknął i zwrócił się do nas już swoim normalnym głosem. – Ten świat chyba pojebało. Czy ktoś mi może wytłumaczyć, co do jasnej chole... – Przerwało mu głośne pukanie do drzwi i maltretowanie dzwonka. – Dziwne. To raczej nie listonosz.

Popatrzyliśmy na siebie zaniepokojeni. Dustin podszedł do drzwi ze szpadlem w ręce. Nie wiem, po co do cholery było mu to narzędzie w domu. Wyglądało to dość kosmicznie, gdy robił małe kroczki gotowy na atak. Z wrzaskiem otworzył drzwi, mało nie uderzając... Steve'a?

– JA PIERDOLĘ, HENDERSON! TO JA! TO TYLKO JA! – Uniósł ręce w geście obronnym z przerażeniem na twarzy. – Człowieku, spokojnie.

–Powinieneś używać k o d u. Uczyłem cię – przypomniał mu Dustin. – Skąd miałem wiedzieć, że nie jesteś seryjnym mordercą?

– Seryjni mordercy nie pukają do drzwi.

– A co jeśli akurat ten puka?

– Zamknijcie się – westchnęła poirytowana Max. – Gadaj, o co chodzi. Jesteś dorosłym człowiekiem. Nie masz pracy czy czegoś?

– Ruda, nie bądź wścibska. Mam pracę. – Położył dłonie na biodrach. – Chodzi o morderstwo zeszłej nocy. Muszę wam o czymś powiedzieć.

Usiedliśmy w szóstkę na kanapie wysłuchując Steva, siedzącego przed nami na stoliku kawowym i opierając łokcie na kolanach. Opowiadał niespokojny:

Drogie marzenia - BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz