Rozdział 28. Najlepsza impreza mojego życia.

53 7 8
                                    

Dziś są moje urodziny. Tego dnia skończyłam równe dwadzieścia lat. Nie planowałam z tej okazji żadnej wielkiej imprezy. Ba, żadnej nie planowałam. Nie wiązałam z tym dniem żadnych planów i żadnej, nawet malutkiej nadziei. Ot, kolejne urodziny niczym nieróżniące się od poprzednich i myślę, że również następnych. Moje rozmyślania przerwał rozlewający się po pokoju dzwonek mojego telefonu. Spoglądam na wyświetlacz. Marcin.


- Cześć, solenizantko! Co dziś porabiasz?- zapytał, a ja wręcz słyszałam, jak się uśmiecha.


- Hej. Tak szczerze, nie mam dziś w planach jedynie zrobienie sobie maratonu Harrego Pottera w dresach i z całym pudełkiem lodów tylko dla siebie.


- No co ty?! Masz urodziny i zamierzasz cały dzień zamulać na chacie, bo tęsknisz za jakimś gościem? Naprawdę, Pola? I w imię czego to wszystko? Chcesz sobie odebrać każdą przyjemność, jaką możesz tego dnia mieć, bo się zabujałaś w jakimś typie z drugiego końca Europy? Zejdź na Ziemię, mała. Dobrze Ci radzę.


- A co Ty wiesz o miłości, żeby mi coś takiego mówić?-prychnęłam.


- Wystarczająco dużo, żeby wiedzieć, że powinnaś się dzisiaj zabawić, a najlepiej zaliczyć zgon.


- Planujesz przyjść i mnie upić?


- Ja nie. Ale za jakąś godzinę będzie u Ciebie moja siostra, więc lepiej dla Ciebie, jeśli się ogarniesz, bo ptaszki ćwierkają, że chce Cię gdzieś zabrać.


- Co Ty jarałeś?- uniosłam brwi, biorąc do ust łyka zimnej już herbaty.


- Nic. Co Ty wiesz o ADHD, żeby mnie podejrzewać o takie rzeczy?


***

Po godzinie od naszej rozmowy, w progu mojej kawalerki zjawiła się Malwina.


-Cześć! Sto lat, malutka!- przywitała się ze mną, a po jej głosie wywnioskowałam, że gdzieś się śpieszy.


- Co jest? Pali się coś?


- Nie dosłownie.Ale mamy cholernie mało czasu.


Ale...na co?


- Nieważne. Tak po prostu jest. - stwierdziła i niemal siłą wyciągnęła mnie z domu.  Pod blokiem zastałam jedynie jej białego peugota. Nic szczególnego, pomyślałam.


- Wskakuj do przodu-rzuciła, otwierając sobie drzwi od strony kierowcy. 


- Dokąd jedziemy?- zapytałam, zapinając pasy. Wyprostowałam się, kiedy usłyszałam charakterystyczne kliknięcie.


- A dokąd byś chciała?


- No...nie wiem- wzruszyłam ramionami.


- Dobra, mam pewien plan.  Najpierw podjedziemy do paczkomatu,  bo zamówiliśmy Ci z Marcinem parę rzeczy, a potem...kawa?

Dancing Queen -ZmierzchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz