Nie potrafię przywołać w wspomnieniach zbyt wielu momentów, w których byłam doceniana. Tak naprawdę, mogłam na palcach u jednej ręki policzyć wszystkie te osoby. Zaliczałam do nich tylko Marcina, Sylwestra i jego żonę Karolinę no i oczywiście Olka. Ta ostatnia trójka robiła to nieustannie. W każdym trudnym dla mnie momencie( a w ciągu dwudziestu lat życia nazbierało mi się ich całkiem sporo), powtarzał mi parę słów, czyli ,,jesteś mądra, jesteś silna, jesteś ważna". Powtarzał to do znudzenia od kiedy tylko pamiętam. Aż uwierzyłam i zastanawiam się, czy sobie tych słów nie wytatuować, zmieniając jedynie osobę z drugiej na pierwszą.
***
Moją ostatnią, ludzką noc, postanowiłam spędzić...normalnie. Z osobą, którą kochałam.
- Jest rzecz, której o Tobie nie wiem?-zagadnął, przyglądając mi się badawczo.
-Hmmm-zastanowiłam się. -Coś by się znalazło.
-Opowiedz mi o tym.
-No to tak. Mam dość mocną spastykę i...
-Czekaj, czekaj, powiedziałaś..swastykę?
-Taa, chciałbyś.-prychnęłam rozbawiona.- Mam na myśli spastykę, czyli nieprawidłowe, nadmierne napięcie mięśniowe- wyjaśniłam, odginając głowę do tyłu.
-To boli?
-Boli- potwierdziłam bezmyślnie.
-Da się to zauważyć?
-Niestety tak. I, uwierz mi, nie chciałbyś tego zobaczyć.
- Jak to wygląda?
-Nie będę Cię okłamywać i powiem wprost- zaczęłam smutno- - Strasznie. Wykręcają mi się palce i przez parę minut nie mogę ruszyć ręką.
Wtedy jak na zawołanie lewa ręka przestała współpracować z resztą mojego ciała. Wygięłam ją bardzo nienaturalnie w nadgarstku. Palce się powyginały, a ja nie mogłam nic na to poradzić.Z oczu trysnęły mi łzy wywołane bólem i złością na całą tę sytuację.
-Nie patrz na to-poprosiłam, siląc się na spokój. Nie zareagował.
-Alexander, do cholery jasnej, nie patrz na to!
Cisza. Zamiast coś do mnie powiedzieć, chwycił mnie za tą moją powyginaną rękę i położył ją na swojej dłoni.
-Przestań!-wrzasnęłam.
-Ciii- wyszeptał, przytulając mnie do siebie.
-Boli- wymamrotałam.
-Jestem w stanie sobie to wyobrazić- zapewnił, całując mnie w czubek głowy.
-Dwanaście godzin do ślubu, a ja nie mogę ruszać ręką. Zajebiście.
-No tak. Przecież każdy Ci będzie patrzył na ręce- powiedział ironicznie, przesuwając kciukiem po moim ramieniu.
-Na ręce może nie. Ale na obrączkę już tak.
-Powiedz mi, jest jakaś rzecz, z którą masz jeszcze problem?
- A co Cię wzięło na takie pytania?- uśmiechnęłam się, kiedy dotarło do mnie, że jest już zupełnie ciemno.
-Po prostu mi to powiedz.
-Nie.No może z korzystaniem z mapy. Ale robię to raz na kilka lat świetlnych, więc ta umiejętność nie jest mi jakoś specjalnie potrzebna. Ale jest coś, co jest problemem. Nie da się mi normalnie pobrać krwi.
-Czemu?
-Bo mam bardzo duże zrosty na żyłach przez wenflony. Z tego, co wiem, kiedy nie było już miejsca na rękach, wbijali mi igły w głowę. Mam tam blizny, ale nie widać ich przez włosy.
-Biedactwo.
-Nie uważam tak- stwierdziłam, patrząc mu w oczy, które udało mi się zauważyć pośród panującej w pokoju ciemności.
-Kocham Cię.
-Kocham Cię- powtórzyłam.
Hej!
Witam się z Wami w tym przedostatnim rozdziale.
Ciężko mi to pisać, ale każda książka musi mieć swoje zakończenie, prawda?
Ten rozdział jest dość luźny i mało wciągający, ale to tylko rozgrzewka przed ostatnim:)
Do następnego!
P.
CZYTASZ
Dancing Queen -Zmierzch
FanfictionPola Wojtyła -15-letnia niepełnosprawna tancerka, piosenkarka i autorka tekstów pochodząca z Polski. Została adoptowana przez Cullenów ,gdy miała 13 lat. Zapraszam do czytania jej historii i zostawiania opinii w komentarzach Miłego czytania!