Dziś rodzice Marcina postanowili pojechać do rodziny w Wieliczce. Zabrali mnie ze sobą, bo Marcin nie lubi kuzynów,których mieliśmy odwiedzić. Zgodziłam się. Lubię poznawać nowych ludzi, więc nie przeszłam koło takiej okazji obojętnie. Jeszcze nie wiedziałam, że będę aż tak tego żałować...
-Polka,uprzedzam. Tam jest naprawdę hardcore - powtórzył mi to już któryś raz z rzędu.
- Spoko. Dam radę na schodach- uśmiechnęłam się.
- Nie mówię o schodach.
- A o czym?
-Zobaczysz.
- Zaczynam się bać- powiedziałam, chwytając telefon.
-Mnie nie musisz się bać.
- Marcin, ja nie wiem, co bierzesz. Ale proszę, następnym razem weź mniej.
-Nic nie biorę- odrzekł, podrywając się z miejsca. No tak, ADHD.
⭐⭐⭐
Dojechaliśmy. Biały dom w zabudowie szeregowej był pierwszym,co rzuciło mi się w oczy. To był piękny dom. Zerknęłam na Marcina. Miał panikę w oczach, a z jego twarzy można było wyczytać coś w rodzaju,,Błagam, zabierzcie mnie stąd!".
-To tutaj?- spytałam,odpinając pasy.
- Niestety tak- odpowiedział i wykonał sobie ręką znak krzyża.
-Uspokój się.
- Jestem bardzo spokojny.
-Nie jesteś.
-Marcin, nie rób scen!- krzyknął jego tata zza szyby.
-Tata,ja się boję- wydukał,wychodząc z samochodu.
- Dziesięciolatka się boisz? Ile Ty masz lat? Dwa?!
- Nie no,siedemnaście...
- To się zachowuj jak dorosły facet, nie jak przedszkolak.
-Nie jestem dorosły- mruknął.
-Uspokój się, bo padniesz- zaśmiałam się,gdy staliśmy pod drzwiami.
-Zamknij się, dobra?- poprosił.
-Jak Ty do niej mówisz?!
⭐⭐⭐
Na pierwszy rzut oka było bardzo miło. Kuzuni Marcina wspomniany wcześniej dziesięcioletni Robert i sześcioletni Antek na początku zdawali się być całkiem sympatycznymi dzieciakami. Ich rodzice również jawili mi się jako bardzo uprzejmi i otwarci ludzie. W skrócie, bardzo fajna rodzina. Do czasu...
⭐⭐⭐
Siedziałam w pokoju jednego z chłopców. Czasem mam tak,że w pewnym momencie napięcie mięśniowe jest zdecydowanie zbyt duże i moje ciało samo nie jest w stanie go rozładować. Wtedy tarzam się po łóżku albo podłodze. Wiem, że wygląda to bardzo dziwnie,ale niestety nie mam nad tym kontroli. Tak było i teraz. Rzucałam się na łóżku jednocześnie bardzo się trzęsąc. Usłyszałam, że drzwi,które do tej pory pozostawały zamknięte, nagle się otworzyły. Nic. Dalej się rzucam.
-Co Ty robisz? Masz padaczkę, czy jak?!- zapytał Robert kpiącym tonem.
-Nie mam padaczki. Po prostu rozładowuję napięcie- powiedziałam.
-Taa, na pewno. Weź się przyznaj,co? A może Ty jesteś opętana?
- Nie jestem. Nie używaj słów, których znaczenia nie znasz.
-Tak czy inaczej, telepiesz się jak zwierzę w zoo - orzekł. Zabolało. Bardzo.
-Przestań, bo pożałujesz- odpowiedziałam najspokojniej jak tylko umiałam.
-A co mi zrobisz? Myślisz,że jak jesteś sławna, to jesteś lepsza od innych? Gówno prawda. Jesteś nikim. Jesteś zwykłą patologią z Domu Dziecka - ani jego głos,ani twarz, nie wyrażały absolutnie żadnych emocji. Po prostu mi to mówił. Jakby informował o pogodzie za oknem.
-Jesteś nienormalny.
-Tylko na tyle Cię stać, tancereczko?- rzucił,wychodząc.
-Co ja Ci zrobiłam?
-Nic. Naprawdę jesteś aż tak ślepa,że nie widzisz,jak bardzo nikt Cię tu nie chce? Nawet rodzice Cię nie chcieli.
Tego było za dużo. Czułam,że muszę z kimś porozmawiać. Chwyciłam telefon.
Ja: Hej, muszę z kimś pogadać. Masz chwilę?
Alec❤:Dla Ciebie zawsze:) . Co jest?
Ja: W sumie to nie do końca wiem, od czego zacząć...pojechałam z Marcinem do jego kuzynów. Jeden mi powiedział,że trzęsę się dlatego, że jestem opętana. Jak się postawiłam, nazwał mnie patologią z Domu Dziecka, która uważa się za lepszą...ratuj.
Alec❤: Powiem prawdę. Masz przeje*ane. Staraj się nie reagować. Czasem działa.
Ja: Ha ha ha. Wiem. Dzięki. Kocham Cię ❤
Miał rację. Miałam przesrane. Skamieniałam,gdy drzwi znów się otworzyły. Ponownie się trzęsłam.
-A ta się znowu trzęsie...przestań udawać. Wszyscy wiemy, że tak naprawdę nic Ci nie jest.
-Niby po co miałabym udawać chorobę?- zdziwiłam się.
-Dla fejmu. Czego to ludzie dla kasy nie zrobią...tak się zastanawiam, co dostałaś na Święta?- zapytał, a ja przez chwilę się łudziłam,że zacznie gadać z sensem.
- Kosmetyki, ubrania, słodycze i trochę pieniędzy- odpowiedziałam drżącym głosem.
- A relanium, kaftan i bon do egzorcysty wymieniłaś,bo nie wiem?
-Spadaj- mruknęłam. W tym momencie nadeszło moje wybawienie zwane Marcinem.
- Ubieraj się. Jedziemy do domu- rzucił, posyłając mordercze spojrzenie Robertowi.
-Ok- wyszeptałam.
-Na co się gapisz? Wypieprzaj stąd- powiedział,patrząc chłopcu prosto w oczy.
- Jestem u siebie.
-Marcin, daj spokój- położyłam rękę na jego ramieniu.
-Wierzysz mi teraz?
-Tak...
Hej!:-)
Kolejny rozdział!
Mam nadzieję, że Wam się podoba!
Do następnego!
Autorka.
![](https://img.wattpad.com/cover/275646725-288-k763570.jpg)
CZYTASZ
Dancing Queen -Zmierzch
FanfictionPola Wojtyła -15-letnia niepełnosprawna tancerka, piosenkarka i autorka tekstów pochodząca z Polski. Została adoptowana przez Cullenów ,gdy miała 13 lat. Zapraszam do czytania jej historii i zostawiania opinii w komentarzach Miłego czytania!