Rozdział 22. Moda.

45 5 2
                                    

Szkoła.  To miejsce albo się kocha, albo nienawidzi. Około dziewięćdziesięciu dziewięciu procent uczniów wyznaje tę drugą zasadę. Przyznaję się bez bicia, ja też. Ale na szczęście i w podstawówce , i w liceum, trafiłam na bardzo fajne klasy. Trochę gorzej, jeśliby rozmawiać o o nauczycielach, ale nie było najgorzej. Jak na ostatnie dwa lata nauki w liceum, można było przeżyć. Zauważyłam, że moi nauczyciele dzielą się na dwie grupy. Na tych, których moja niepełnosprawność obchodzi wręcz za bardzo i traktowali mnie jak przysłowiowe jajko, pomagając mi na przykład z noszeniem plecaka, z czym nie mam żadnego problemu. Są też tacy, którzy mają to głęboko  gdzieś. I wbrew pozorom, to właśnie oni byli tą grupą, którą ceniłam sobie bardziej. Nie robili ze mnie rośliny i mnie nie osaczali. Właśnie jechaliśmy z Marcinem do szkoły i pewnie wyjdę na wariatkę, ale lubiłam, gdy codziennie spędzaliśmy prawie godzinę na dojeździe autobusem z jednego końca Wadowic na drugi. Siedzieliśmy koło siebie. Dzieląc się poplątanymi,  czarnymi bezprzewodowymi słuchawkami Marcina, słuchaliśmy podcastu kryminalnego.  W pewnym momencie mój towarzysz ścisnął mnie za rękę.


- Co jest?- spytałam, wyjmując słuchawkę z ucha.


- Co mamy pierwsze?- zagadnął. Zabrzmiało to, jakby czegoś się bał.


- Chemię, a co?


- K**wa-  syknął.


- O co chodzi?


- Myślisz, że zrobi nam tą kartkówkę?


- Nic nie mówił, więc chyba nie. Będzie ok- zapewniłam. 


***

-No to co, dzieciaki?  Wypadałoby kartkówkę napisać- słowa pana Wróblewskiego na chwile ścięły mnie z nóg, ale starałam się zachować kamienną twarz i udawać, że wcale nie jestem przerażona mimo mojego ścisłego umysłu.


- Ile jest na to czasu?- spytał ktoś z tyłu.


- Pięć minut. Ani sekundy dłużej.


- A co z naszym wydłużonym czasem?- zapytałam w imieniu swoim i Marcina. Z tytułu naszych niepełnosprawności przysługiwało nam takie prawo i bez względu na wszystko, nauczyciele musieli to respektować. Tak przynajmniej myślałam.


- Nie będzie wydłużonego czasu, bo to niesprawiedliwe. To, że jesteście chorzy nie czyni Was lepszymi od reszty, Wojtyła. 


Zamurowało mnie.  Można mówić o mnie wszystko, ale nie to, że wykorzystuję porażenie dla własnych korzyści.  Patrzyłam, jak Wróblewski odchodzi w głąb klasy i mruczał do siebie mniej więcej:

- W dupach się bachorom poprzewracało. Teraz taka moda na te wszystkie Autyzmy, porażenia czy inne ADHD. 


Boże. Może być gorzej?

Dancing Queen -ZmierzchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz