-11- Argument

900 27 0
                                    

Kiedy się obudziłam, już świtało. Nie mogłam też spać jakoś długo, przez co czułam się jeszcze bardziej zmęczona.

Ja i Edmund zeskoczyliśmy z gryfa i z resztą naszej armii udaliśmy się do kopca. Nikt się nie odzywał. Wiadomo było, że Piotr był wściekły na Kaspiana, a Kaspian na Piotra. Atmosfera zrobiła się strasznie napięta.

Gdy byliśmy prawie na miejscu, z kopca wybiegła Łucja. Twarz zbladła jej na nasz widok. Z pewnością zauważyła, ile armii z nami nie było. Za nią z kopca wyszły jeszcze inne stwory.

- Nie udało się? - zapytała słabo.

- Gadaj z nim. - odparł Piotr, wskazując głową na Kaspiana.

- Piotr... - szepnęła ostrzegawczo Zuzia.

- Ze mną? - Kaspian też nie robił sobie nic z ostrzeżenia dziewczyny. - Mogłeś odwołać atak, był jeszcze czas!

- Przez ciebie już go nie było. Gdybyś trzymał się planu, nasi żołnierze by tam nie zginęli!

- A gdybyśmy zostali tutaj, w ogóle nie groziłaby im śmierć! - obydwoje już krzyczeli.

- Sam nas wezwałeś, pamiętasz? - zapytał Piotr.

- To był mój pierwszy błąd. - wycedził Kaspian. Zorientowałam się, że cała drżałam.

- Nie, była nim myśl, że nadajesz się na władcę. - odparł blondyn, z zamiarem odejścia.

- Ej! - zatrzymał go książe. - Ale to wy, nie ja, porzuciliście Narnię.

- Nie, ty ja najechałeś! - krzyknął Piotr, a Kaspian odepchnął go i zaczął odchodzić w stronę kopca. - Masz do niej akurat tyle samo praw, co Miraz! - czarnowłosy skutecznie starał się go ignorować. - Ty, on, twój ojciec! Lepiej zostawcie ten kraj w spokoju!

Na wzmiankę o ojcu wzdrygnęłam się. Był to delikatny temat dla Kaspiana. Sama wiedziałam, jak to jest. Ja też nie miałam szansy, aby poznać moją mamę i dopiero rok temu dowiedziałam się o niej prawdę. Na samo wspomnienie łzy napłynęły mi do oczu.

Kaspian odwrócił się i obydwaj z Piotrem skrzyżowali miecze z krzykiem.

- Przestańcie! - krzyknął Edmund. Dopiero jego głos sprawił, że odzyskałam świadomość. Szybko przetarłam oczy, żeby się nie rozpłakać. Chłopak pomógł Gromojarowi postawić na ziemi nieprzytomnego Zuchona. Łucja szybko do niego podbiegła, odkręciła swoje lekarstwo i wlała kroplę do ust karła. Ja, Zuzia i Edmund również przy nim uklęknęliśmy. Kątem oka zobaczyłam, jak Kaspian idzie do kopca.

Zuchon ocknął się i spojrzał na nas dziwnie.

- Co tak wszyscy stoicie? - zapytał z sarkazmem. Oh, zdecydowanie już czuł się dobrze. - Niedługo nadejdą Telmarowie.

Wszyscy wstaliśmy ze świadomością, że Zuchon czuje się w porządku. Podziękował jeszcze Łucji, nazywając ją „drogą przyjaciółką". Uśmiechnęłam się, a potem szybko pobiegłam w stronę kopca, czując, że jednak będę płakać.

~~~~

wczoraj nie bylo rozdzialu, bo caly dzien siedzialam w aucie, wiec dzisiaj wstawię 2 albo 3

do nastepnego,

alice

Stay ~ Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz