Stałam oparta o kamienny filar. Razem z Gromojarem czekaliśmy na Edmunda i Piotra. Byłam cała zestresowana i na dłoniach odbiły mi się już półksiężyce od pazkonci.
W końcu Edmund i Piotrek wyszli z kopca, co spotkało się z krzykami aprobaty od narnijczyków. Odepchnęłam się od filaru i stanęłam porządniej. Zaraz miała zacząć się walka.
Edmund podał Piotrowi miecz, a gdy blondyn złapał broń w ręce znów z tłumu naszych rozległy się krzyki. Przęłknęłam ślinę.
Piotr i Miraz weszli na arenę. Chociaż arena to słabe słowo, bardziej kamienny podest. Poczułam delikatny ucisk na dłoni i zauważyłam, że Edmund złapał mnie za rękę. Momentalnie kolana mi zmiękły, ale nie dałam po sobie tego poznać. Posłałam brunetowi tylko słaby uśmiech.
Piotr i Miraz wykonali krótką wymianę zdań, po czym rozpoczęła się walka. Patrzyłam na to wszystko z przerażeniem. Czy przerażał mnie sam pojedynek? Nie, raczej to, że sama w nim nie uczestniczyłam. Nienawidziłam wojen, ale nie bałam się walczyć. Przygniatała mnie świadomość, że mogłam tylko patrzeć.
Po kilku minutach Miraz strącił Piotrowi hełm. Wzdrygnęłam się na ten widok. Blondyn nie pozostał mu dłużny i trafił Telmara w nogę, tym samym rozcinając mu kawałek ubrania i skóry. Przy następnym zamachu Piotr upadł na kamienną posadzkę. Potem jeszcze raz Miraz go powalił, aż w końcu udało mu się wykręcić Piotrowi rękę.
Wydawałoby się, że to już koniec. Telmarski władca prawie dobił blondyna, ale w końcu sam się przewrócił, a Piotr wstał. W tym samym momencie na koniu przyjechali Zuzia i Kaspian. Zmarszczyłam brwi, przy okazji uświadamiając sobie, że nie było z nimi Łucji.
- Życzysz sobie przerwy, mój królu? - krzyknął Miraz opryskliwie.
- Pięć minut. - odparł Piotr.
- Trzy! - powiedział po chwili telmarski władca. Pevensie zdecydowanie przystał na te warunki, odrazu skierował się w naszą stronę. Edmund puścił moją rękę i poszedł po hełm Piotra. Zuzia i Kaspian do nas przybiegli.
- A Łucja? - zapytał Piotr z przerażeniem w głosie gdy tylko ich zobaczył.
- Wydostała się. - powiedziała Zuzia, spoglądając na Kaspiana. - Z małą pomocą.
- Dziękuję. - powiedział blondyn w stronę księcia. Spojrzałam na nich z małym uśmiechem. Czyżby Piotr właśnie podziękował Kaspianowi?
- Ty byłeś zajęty. - odparł czarnowłosy.
- Zajmijcie pozycje, nie ryzykujcie. - powiedział Piotr, a mój uśmiech zniknął tak szybko, jak się pojawił. - Nie sądzę, żeby Telmarowie dotrzymali słowa.
Zuzia podeszła do brata i go przytuliła, a on skrzywił się pod wpływem nacisku na rękę.
- Bądź ostrożny. - powiedziała brunetka. Edmund dyskretnie spojrzał w stronę narnijczyków.
- Uśmiechnij się. - powiedział do Piotra. No tak, przecież oni teraz nas oglądali. Na myśl o tym, że widzieli, jak przez całą bitwę ściskam rękę Edmunda rozbolał mnie brzuch.
Zuzia pobiegła w stronę kopca, a Piotr zgodnie z instrukcjami uniósł miecz do góry i posłał narnijczykom wymuszony uśmiech. Wymuszony, ale przynajmniej jakiś.
Kaspian zdjął z ręki Piotra ochraniacz, a blondyn znów jęknął z bólu.
- Nastawcie mi tę rękę. - powiedział. Edmund do niego podszedł, a ja oparłam się czołem o filar. Był zimny, a moja twarz gorąca, więc idealnie. Czułam się strasznie rozpalona. Zajęłam się poprawianiem moich włosów, żeby jakoś odpędzić od siebie stres. Skrzywiłam się, gdy usłyszałam dźwięk pstrykających kości.
Piotr wstał i wszedł na arenę bez hełmu. Zacisnęłam usta w nerwowym oczekiwaniu. Miraz też zdecydował się walczyć bez ochrony na głowę.
Tym razem obdywoje nie zwlekali i odrazu rozpoczęła się walka. Poczułam smak krwi i spostrzegłam, że przegryzłam wargę. Wytarłam krew w dłoń, którą otarłam o spodnie. No proszę, nawet nie zaczęłam walczyć a już mam na sobie krew.
Po kilku następnych minutach Piotr rozciął Mirazowi nogę, na co Telmar odrazu zażądał przerwy.
- Piotrek, tylko bez takich rycerskich gestów! - zawołał Edmund.
Miraz miał dwie ranne nogi, był nie zdolny do walki. Wszyscy patrzyli na Piotra w wyczekiwaniu. Blondyn rzucił spojrzenie na Miraza i odszedł.
W tym samym momencie telmarski władca podniósł się i zamachnął na Piotra. Wydałam z siebie zduszony okrzyk.
- Uważaj! - powiedział Edmund. Piotr odrazu zareagował i manipulował mieczem Miraza tak, że w końcu wbił go w ciało Telmara. Szeroko otworzyłam oczy.
Miraz z bólu uklęknął. Trzymał się kurczowo za klatkę piersiową i ciężko oddychał. Patrzyłam na to wszystko niemal niewzruszona. Emocje oczywiście miotały mną na wszyskie strony, ale z pewnością nie było mi żal Miraza.
- No co z tobą, chłopcze? - zapytał Telmar, najwyraźniej gotowy na śmierć. - Brak ci odwagi, by dobić rywala?
- To nie moja rola. - wycedził Piotr i popatrzył na Kaspiana. Książę podszedł do niego i złapał miecz, wycelowany w Miraza. Odniosłam wrażenie, że nie chcę oglądać tak drastycznego widoku. Zamknęłam oczy i czekałam na dźwięk miecza.
Usłyszałam tylko jednak krzyk Kaspiana. Otworzyłam oczy. Miecz nie był wbity w ciało Miraza, ale w trawę, która wyrosła między kamiennymi płytkami. W duchu ucieszyłam się, że nie musiałam oglądać sceny mordu.
Uśmiechnęłam się delikatnie, gdy usłyszałam okrzyki zwycięstwa ze strony narnijczyków. Wygraliśmy. Udało nam się.
Moje chwilowe szczęście przerwał krzyk Miraza. Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam, że w jego ciele tkwi strzała. I to nie byle jaka, strzała Zuzi. Spojrzałam zaniepokojona na dziewczynę, ale ona pokręciła głową.
Cholera. Jednak jeszcze nie wygraliśmy.
~~~~
pisałam ten rozdział od rana i pewnie byłby szybciej, gdyby nie fakt, że cały dzien włóczyłam się po ikei a potem poszłam na miasto tylko po to, żeby wypić kilka butelek pepsi i zjesc pizzę w środku nocy, ale dokonvzylam i jest!!
do nastepnego,
alice
CZYTASZ
Stay ~ Edmund Pevensie
FanfictionKontynuacja pierwszej części „Winter forever". Grace i rodzeństwo Pevensie wracają do Narnii, co wiąże się z mnóstwem kłopotów. Moce Grace nie wracają, a na dodatek minęło wiele stuleci od ich zniknięcia... Prócz tego w grę wkraczają też skomplikow...