Telmarskie katapulty leciały w naszą stronę. Stałam obok Piotra i Edmunda, czekając na sygnał. Starając się nie panikować patrzyłam, jak najeżdżają na nas Telmarowie. Trzymałam swój miecz w gotowości.
Pierwszy rząd żołnierzy pobiegł w naszą stronę. Piotr rzucił spojrzenie Kaspianowi, a on z Gromojarem ruszyli do kopca.
Piotr zaczął odliczać. Zacisnęłam dłoń na rączce miecza.
- 8, 9... Gotuj się! - wrzasnął Piotr, w tym samym momencie ziemia zaczęła zapadać się pod Telmarami. Setki żołnierzy razem z koniami przewracało się, a my czekaliśmy aż ukształtuje się teren i będziemy mogli ruszyć do walki.
Strzały łuczników poleciały z góry i wbijały się w ciała Telmarów. Piotr dał znak, że możemy zacząć.
Rzuciłam się do biegu i odrazu zaatakował mnie jeden z żołnierzy. Szybko się go pozbyłam i poszłam bardziej w pole bitwy.
Mój następny przeciwnik wyjątkowo nie przypadł mi do gustu.
- Dziewczyna? - wysapał, kiedy skrzyżowaliśmy miecze i mogliśmy na sobie spojrzeć. Mocniej naparłam na miecz i żołnierz wpadł do rowu.
- Tak, dziewczyna. - rzuciłam i zaczęłam pojedynkować się z kolejnym Telmarem.
Przez następne kilka minut udało mi się przejść bez większych obrażeń. Kątem oka spostrzegłam, że nadciąga na nas jeszcze więcej Telmarów.
- Wycofać się! - krzyknął Piotr. Szybko kopnęłam Telmara w klatkę piersiową, a on stracił równowagę. Zaczęłam biec do kopca.
Telmarowie musieli jednak wyczuć nasz plan, bo katapulty zaczęły spadać na schronienie. Mieliśmy odciętą drogę.
Musieliśmy dalej walczyć, nie było innej opcji. Ja, Zuzia, Kaspian, Edmund i Piotr stanęliśmy w jednej linii i na czele pobiegliśmy, tym samym popędzając naszą armię.
Znów zaczęło się to samo. Co kolejni Telmarowie padali, a ja biegłam, żeby powalić innych. Niestety byli dość wytrwali.
W pewnym momencie poczułam, że zaczyna boleć mnie brzuch. Ignorowałam to do czasu, kiedy zaczęło kręcić mi się w głowie. Miałam wrażenie, że jeszcze jeden pojedynek i zwymiotuję.
Upadłam na trawę, gdy przed oczami pojawiły mi się mroczki. Nie miałam nawet siły, żeby spojrzeć na żołnierza z którym walczyłam. Klęczałam i podpierałam się na rękach, ciężko oddychając. Nie wiedziałam, dlaczego tak nagle się stało. Byłam gotowa na to, żeby miecz przeciwnika przeszył mi ciało. Byłam gotowa na śmierć.
W tym samym momencie jednak usłyszałam broń obijaną o broń. Ledwo co uniosłam głowę i zobaczyłam Edmunda, walczącego z tym Telmarem. Ze zdziwienia otworzyłam oczy na tyle szeroko, na ile pozwalało mi samopoczucie. Edmund wygrał pojedynek i natychmiast uklęknął obok mnie.
- Grace, co się stało? - mówił szybko, ale widać było, że był zmartwiony.
- Nie wiem. - odparłam. Głos miałam zachrypnięty i ledwo co mogłam cokolwiek powiedzieć. - Źle się czuję.
Brunet pomógł mi wstać, ale zaraz po tym znów miałam wrażenie, że upadnę. Chłopak schował miecz i podniósł mnie.
- Bierz ten miecz. - powiedziałam słabo. - Zaraz ktoś cię zaatakuje.
Edmund nic sobie nie zrobił z moich słów i przebiegł ze mną na ubocze, gdzie postawił mnie na ziemi. Znów upadłam na kolana, a drżącymi dłońmi dodatkowo się podparłam. Nie tylko dłonie mi się trzęsły, a także całe ciało. Zalała mnie fala potu i wszystko dookoła ucichło. Słyszałam coś na kształt mojego imienia, ale jak przez mgłę.
CZYTASZ
Stay ~ Edmund Pevensie
FanfictionKontynuacja pierwszej części „Winter forever". Grace i rodzeństwo Pevensie wracają do Narnii, co wiąże się z mnóstwem kłopotów. Moce Grace nie wracają, a na dodatek minęło wiele stuleci od ich zniknięcia... Prócz tego w grę wkraczają też skomplikow...