-12- White Witch

882 28 11
                                    

Siedziałam na kopcu i patrzyłam przed siebie. Czułam, że to, co się ostatnio działo, było nie na moje nerwy. Znaczy, było, do czasu. Piotr zdecydowanie przesadził, mówiąc o ojcu Kaspiana. Zuzia opowiadała mi o tym, co stało się w komnacie Miraza.

Cóż, ja i Kaspian mieliśmy podobne historie. Moja matka została zabita przez tamtejszego naszego głównego wroga, Białą Czarownicę, czyli niestety moją ciotkę. A ojca Kaspiana zabił Miraz (a wiadomo, że Miraz to wuj Kaspiana), którego usiłujemy się teraz pozbyć. Widać historia lubi się powtarzać.

Straciliśmy połowę armii, a na dodatek Piotr przywołał do moich wspomnień historię, o której wolałabym zapomnieć. Mrugnęłam i znów łzy spłynęły mi po twarzy. Schowałam twarz w dłoniach.

- Grace?

Odwróciłam się na dźwięk mojego imienia. Kilka metrów za mną stał Edmund. Na jego widok serce mocniej mi zabiło, a jednocześnie poczułam się trochę... onieśmielona?

Z całą pewnością wyglądałam jak siedem nieszczęść. Włosy, wcześniej spięte w kitkę, teraz były w nieładzie i z uczesania wychodziło dużo kosmyków. Oczy też miałam pewnie podpuchnięte, a twarz czerwoną. Sama już nie wiedziałam, z jakiego powodu.

- Płakałaś? - zapytał, siadając obok mnie. Nie odpowiedziałam.

- Kto według ciebie zawinił? - odparłam w odpowiedzi. - Kaspian czy Piotr?

- A ty jak myślisz?

Westchnęłam.

- Wiem, jak to jest dowiedzieć się strasznej prawdy o rodzicu. - odparłam. - Gdybym wiedziała wcześniej, zrobiłabym to samo.

Poczułam, że do moich oczu napływają łzy. Znowu.

- A Piotr przesadził. - mówiłam dalej. - Przesadził też wcześniej. Od kiedy wróciliśmy, cały czas się przecież rządzi, a ataku nie mógł odwołać, bo nie postawiłby na swoim.

Oparłam głowę na ramieniu Edmunda. Chłopak objął mnie i przytulił do siebie. Nadal płakałam. Złapał moją dłoń i zaczął delikatnie jeździć po niej kciukiem. Miałam wrażenie, że zaraz się rozpłynę. Czułam się z nim tak dobrze, że nie chciałam, by ta chwila się kończyła.

- Zimno trochę. - mruknęłam, gdy poczułam falę chłodnego wiatru. Problem w tym, że dochodził jakby ze środka kopca. Natychmiast zerwałam się na równe nogi. Nie, to raczej niemożliwe...

- Co się stało? - zapytał Edmund, wyglądając na zaniepokojonego.

- Mam złe przeczucia. - odparłam, po czym poprawiłam włosy i pobiegłam do kopca. Brunet też ze mną poszedł. Po drodze spotkaliśmy jeszcze Łucję i Piotra.

Byłam coraz bliżej zimnego powietrza. W końcu doprowadziło mnie ono do Kamiennego Stołu. To, co tam zobaczyłam, na chwilę mnie sparaliżowało.

Między filarami widniała wielka ściana lodu, a w niej wizerunek Białej Czarownicy. Tyle, że ona naprawdę tam była, a Kaspian wyciągał w jej kierunku dłoń z krwią. Prócz tego w pomieszczeniu znajdowały się dwa potwory; jeden z nich wyglądał jak wilkołak, a drugi z potworów to była wiedźma. Odrazu rozpoznałam, że takie właśnie wiedźmy były częścią rytuału zabicia Aslana.

Odrazu rzuciłam się z mieczem na wiedźmę. Ciało miała kościste i słabe, ale i tak ciężko mi się z nią walczyło. Ostatecznie przekierowałam ją tak, że mocno uderzyła się w jeden z filarów i leżała nieprzytomna.

Ciężko oddychałam i opierałam się o ścianę. Nagle usłyszałam dźwięk tłuczonego lodu. Spojrzałam w górę i zobaczyłam, jak Czarownica i ściana rozpadają się na kawałki. Siedziałam z szeroko otwartymi oczami, a oddech jeszcze bardziej mi przyspieszył. Gdy cały lód leżał już na podłodze, zobaczyłam, że stał za nim Edmund.

- Jasne. - rzucił do Piotra. - Radziłeś sobie.

~~~~

no witam

do nastepnego,

alice

Stay ~ Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz