Rozdział Siódmy : ,, Ciocia Linda ''

1.8K 83 7
                                    

Drogi Pamiętniku !

Właśnie miałam zamiar iść na rozmowę  z Packiem, ale jak się okazuje, ten łoś poszedł na spotkanie z jego ukochaną, przepiękną i jedyną w swoim rodzaju Natalie ! Ja jeszcze sprawię, że ta jego ukochana będzie nazywać się eks - dziewczyna. Pierwszego dnia mówiłam, że muszę stać się sławna. I wiesz co ? Chyba mój plan nie był tak do końca przemyślany. Wczoraj \ dzisiaj ( nie orientowałam się zbytnio w godzinach mojego powrotu ) mnóstwo paparazzi naszło pobliski pub, w którym byłam. Właścicielka klubu zabrała mnie z tego tłoku, a jeden z pracowników zadzwonił po policję. Dziennikarze się ulotnili, a policja zbadała klub i doszła do wniosku, że jest w niej pełno narkotyków. Super, nieprawdaż ? Oczywiście pani Aisa wybroniła się z zarzutów, bo przecież to goście mieli marihuanę i kokainę. Słusznie, przecież to nie jej wina. I właśnie przez to zbankrutuje, a oczywiście ten ułomny zespół ( czyt. The Bouy ) chce jej pomóc. Nie twierdzę, że to źle. Wspaniale wręcz, ale dałabym sobie radę sama ! Oprócz tego wybieram się na koncert One Direction, dokładnie za trzy tygodnie. Oczywiście, po tej akcji z klubem nie puszczą mnie na niego samej, więc szanowny łoś Packie idzie ze mną, jako towarzysz z Siedmiogrodu. Na dodatek odcięli mnie od rzeczywistości zabierając wszystkie sprzęty elektroniczne. Idealnie ! Jakby mojego cierpienia nie było mało, przyjeżdża ciocia Linda. Masakra ! -.-

Z hukiem zamknęłam pamiętnik, a raczej stukartkowy kartkowy zeszyt w kratkę. Nigdy nie lubiłam się rozpisywać. Krótko streszczałam  swój dzień, a potem zajmowałam się jakimś innym zajęciem. Czułam się kompletnie samotna. I byłam, w pewnym sensie. Olivier z Ryanem pojechali na jakiś wywiad, Thomas pojechał na imprezę, Packie był u swojej dziewczyny, a mamy i cioci Lindy nawet nie ma w kraju. Chwilunia… Jestem sama w domu , co oznacza… odzyskanie swoich rzeczy i piwo ! Poprawka : dużo piwa ! Wybiegłam ze swojego pokoju w niesamowicie szybkim tempie i znalazłam się w pokoju Oliviera, przeszukując jego rzeczy. Ku mojemu zaskoczeniu nie było tak sprzętu. Był sprytny. Ale nie sprytniejszy ode mnie. Wybiegłam z domu i pognałam do garażu, zostawiając otwarte drzwi. Przecież to bardzo dobre miasto, nikt tutaj niczego nie ukradnie. A szczególnie takim gwiazdom, przecież wybuchłby skandal ! Po długim przeszukiwaniu z zrezygnowaniem stwierdziłam, że Olivier musiał ukryć moje skarby gdzieś, gdzie nawet on by nigdy nie szukał. Chociaż nie, ten ułom nie myśli i pewnie schował wszystko pod schodami – pomyślałam i poszłam to sprawić. Ku memu pozytywnemu zaskoczeniu, znalazłam mój laptop. Ale gdzie cała reszta ?! Stwierdziłam jednak, że nie warto narzekać i wzięłam to, co jest. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i odpaliłam laptopa. Nic się jednak nie stało, czarny ekran pozostawał niezmienny. Zmarszczyłam brwi. Obróciłam sprzęt „ do góry nogami ‘’ i ze zdziwieniem stwierdziłam, że ktoś wyjął baterię. Ktoś ? Nikt , komu życie jest miłe nigdy nie zabrał by mi laptopa! Ale nie, oczywiście mój brat musi udawać tego odważnego Bad boya. A w rzeczywistości wystraszyłby się małej myszy ! Ten głupek nie wie, co to znaczy : rodzina i odwaga, no i też narcyz. Ale to już tak między nami. Kiedyś wyzywałam go od narcyzów, mówiąc mu, iż to słowo oznacza mądry i piękny, albo też bohaterski. Chłopak złapał haczyk i przez resztę dnia latał po domu, krzycząc : ,, Jestem największym narcyzem świata ! ‘’ . Może to banalne, ale i tak wywoływało banan na mojej twarzy. Nie każdy potrafi się przyznać do bycia narcyzem. Podobno na świecie są tysiące ludzi, z charakteru takich samych jak ty. Ale trzeba przyznać – Olivier Black jest jeden w swoim rodzaju. Głupek, idiota, debil, ciota, łoś, ułom, pacan, jedna wielka pomyłka – ale i tak jest moim bratem. Nawet, jeśli jest brzydki i w niczym mnie nie przypomina. Nawet nie wygląda, żebyśmy byli spokrewnieni… A może podmienili go w szpitalu ? Tak, to wszystko wyjaśnia. Zdenerwowana odłożyłam laptopa na stolik i podeszłam do telefonu stacjonarnego. Jejku… to coś jeszcze istnieje ? Chciałam zadzwonić do mojego psychicznego brata… Ale co bym mu powiedziała ? ,, Oddaj mi baterie ułomie ! ‘’ . Nie, to się nie kleiło ! Myśl, Sierra, myśl ! I nagle wpadłam na pomysł. Olivier ukrył mój telefon w domu – to pewne. Więc pewnie będzie schowany z innymi sprzętami. Jestem genialna ! Wykręciłam numer do siebie i czekałam na irytującą melodyjkę, której ku memu zdziwieniu nie usłyszałam. Przeklęłam cicho, ale na tyle głośno, aby ktoś wchodzący do domu mógł to usłyszeć. Z zrezygnowaniem powróciłam do salonu i położyłam się na kanapie. Zmarszczyłam brwi, głęboko się nad czymś zastanawiając. Olivier. Brak inteligencji z jego strony. Nieumiejętność gry w chowanego. Brak rozsądku. Gdzie ten pajac do cholery schował moje rzeczy ?!

- Sierra ! Ciocia Linda przyjechała ! – usłyszałam krzyki. Niechętnie wstałam i podeszłam do drzwi frontowych. Otworzyłam je i ujrzałam kobietę, w blond włosach, dość krągłej sylwetce i z uśmiechem na twarzy. Wszystkie negatywne wspomnienia z nią wróciły. Miałam ochotę zatrzasnąć jej drzwi przed nosem. Tak też i zrobiłam. Zignorowałam jej wołania totalnie, zajęłam się wylegiwaniem na kanapie – Sierro Amando Black !

- Nie mam na drugie imię Amanda. – powiedziałam z wyrzutem. No tak, idealna ciocia, myląca jednego członka rodziny z drugim.

- Jak nie ? Twoja mama Amy dała ci imię po babci. Amanda. – uśmiechnęła się promiennie, drapiąc się po głowie. Zacisnęłam dłonie w pięści. Czy do niej nie dociera to co mówię ?!

- Mam ci przynieść mój dowód osobisty, abyś na własne oczy mogła zobaczyć, że nie mam drugiego imienia ?!

- Nie tym tonem, młoda damo.

- Jasne. Masz zamiar tutaj mieszkać ? – uniosłam jedną brew ku górze – Na ile ?

- Na zawsze. Po tym, co zrobiłaś, udowodniłaś, że nie można ci ufać. Zresztą… gdzie mam spać ?

- Na dworze. – odparłam surowym tonem. Linda spojrzała na mnie z wyrzutem. Ja nie zapomniałam, jak mnie traktowała. Idealna chrzestna : ignoruje dziecko i totalnie olewa jego ważne święta, po czym myli je z innym członkiem rodziny.

- Sierra ! Co ja ci zrobiłam, że mnie tak traktujesz ?! – powiedziała, podchodząc i przytulając mnie. Jasne, wyrzuty sumienia i inne błahostki. I tak sprawię, że wyjedziesz stąd przed końcem tygodnia – pomyślałam.

- Ignorowałaś mnie, olewałaś moje święta, myliłaś z innymi członkami rodziny, a innym razem kompletnie zapominałaś o moim istnieniu. – powiedziałam, odsuwając się od niej daleko, ale na tyle blisko, żeby dostrzec łzy. Ciocia położyła swoją walizkę i rozpłakała się. Nie miałam pojęcia co robić. Zignorować czy przytulić ? Nie tak wyobrażałam sobie ten dzień. Podeszłam do niej i przytuliłam. Odwzajemniła uścisk. Przeklęłam w myślach kilkanaście razy, wyzywając przy tym moją osobę. Nie tak to wszystko miało się potoczyć… Miałam ją ignorować, być niewzruszoną i powiedzieć jej wszystko, co myślałam na temat ! A tymczasem, pozwalam jej się wypłakać w mój nowiusieńki sweterek. Idealnie wręcz, idealnie !

- Chodźmy lepiej usiąść do kuchni – powiedziałam spokojnym tonem, jednak w środku cała drżałam z wściekłości i przerażenia. Sierra Black się boi ? To niedorzeczne ! – Więc… Może wytłumaczysz swoje zachowanie ?

- Sierra, to nie miało tak być…

- Tak, naprawdę ? A kiedy się urodziłam ?

- Ja…  - wyszeptała, robiąc długą przerwę, a potem spojrzała na blat stołu.

- Wiedziałam, wiedziałam!  - krzyknęłam rozzłoszczona – Byliśmy kiedyś ze sobą tak blisko ! Bawiłaś się ze mną i  byłaś dla mnie jak siostra, mimo, że jesteś kilkanaście lat starsza ! A w wieku ośmiu lat tak po prostu zaczęłaś mnie ignorować. Co, dorosłam ? I już nie byłam taka słodka ?

- To nie tak…

-  A jak ?! Może mi powiesz ?! Co miało oznaczać to, że nie byłaś na mojej Komunii , urodzinach, imieninach i innych ważnych dla mnie świętach ?! Nawet nie wyobrażasz sobie jak ja cierpiałam. Tłumaczyłam twoje zachowanie na różny sposób. Że zapomniałaś, albo masz w ten sam dzień rocznicę ślubu. Wyobrażałam sobie , że jesteś wielką bohaterką, która ratuje świat i nie ma czasu na takie święta. Ale gdy miałam czternaście lat, zdałam sobie sprawę, że to głupota, że po prostu nie znasz słowa rodzina.

- To nie tak !

- To może mi powiedz jak ?! – wykrzyczałam. Emocje wzięły górę, jednak z całej siły starałam się nie rozkleić.

- Bo ja… ja mam Alzheimera, Sierra ! – wykrzyczała, chowając twarz w dłoniach. Zamurowało mnie.

***

Wreszcie napisałam. :3 Dość szybko. xD Rozdział przemyślany, ale i tak nie wyszło po mojej myśli. :/ Po boku zdjęcie Packiego na życzenie Gabux3 . xD

PrzeznaczeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz