Rozdział czternasty: ,, Koncert ''

1.6K 84 8
                                    

 Rozdział czternasty : ,, Koncert ‘’

Dzisiaj jest ten wielki dzień. Czekałam na niego długo, niespokojnie odliczając dni do tego zdarzenia. To właśnie dziś miałam iść na koncert One Direction z wejściówkami za kulisy, a potem ich osobiście poznać! Zaczęłam tańczyć jakiś dziwny taniec radości, wraz z dziwnymi okrzykami wyrażającymi moje uczucia. Dziś ubrałam się w szary dres , granatowe trampki i błękitną bokserkę. Dziś nie miałam ochoty na ćwiczenia, jedzenie czy inne bezsensowne rzeczy. Nie mogłam się doczekać wieczoru.  Jest jeden minus ; idę na koncert z Packiem i jego przygłupią dziewczyną, która pragnie mnie zabić, unicestwić, zgnieść na proch, zaprowadzić dwa metry pod ziemię itd. Naprawdę bałam się tej kobiety, była nieobliczalna. W zeszły wtorek przyszła do mojego pokoju, chcąc mnie ‘ obudzić ‘. Jednak po jej minie wywnioskowałam, że budząc się, zepsułam jej plany. Zaś w środę, przyniosła mi śniadanie do łóżka. Urocze, nieprawdaż? Jednak ja wyrzuciłam je przez okno. Nawet ptaki tego jeść nie chciały! W czwartek zaś połamała jedno z moich dzieci – deskorolek, tłumacząc się, że to było nie chcący. W piątek stała się tak nachalna i ingerowała w moją przestrzeń osobistą. Co za psychopatka! Dzisiaj zaś jeszcze nie udało jej się zepsuć mi dnia, ale wszystko jest możliwe. Udałam się do kuchni z zamiarem zjedzenia pysznego śniadania, jednak spotkałam rudzielca i od razu mój plan legł w gruzach, gdyż przy nim nie da się normalnie zjeść śniadania. Chłopak zawsze się wygłupia i rzuca jedzeniem we wszystkich obecnych w pomieszczeniu!

- Cześć mała, co ci zrobić do jedzenia? -  zapytał, całując mnie w policzek. Z obrzydzeniem go wytarłam, a potem spojrzałam na niego dziwnie.

- Co jest z tobą nie tak?

- Ale o co ci chodzi? – zapytał zdezorientowany.

- Po pierwsze; odezwałeś się do mnie więcej niż jednym słowem. Po drugie; nazwałeś mnie ‘ mała ‘ . Po trzecie; chcesz mi zrobić śniadanie. Po czwarte; pocałowałeś mnie w policzek… - spojrzałam na niego pytająco – Dobrze się czujesz?

- Po prostu lubię być miły dla osoby, która jest najwspanialsza na świecie. – uśmiechnął się atrakcyjnie, poprawiając rudą grzywkę.

- Ile tym razem?

- 50, na mandat. – powiedział zrezygnowany. Pobiegłam na górę i wróciłam z pieniędzmi. Chłopak tak się ucieszył z mojej pomocy, że padł mi w ramiona. Widocznie bardzo potrzebował tych pieniędzy. Uśmiechnęłam się szeroko. Napiłam się kawy, która bardzo pomogła mi się rozbudzić. Tego właśnie potrzebowałam – zastrzyku kofeiny, a zarazem i dodatkowej energii. Przelotnie zerknęłam na zegarek. Godzina 10.00. Jako, że zbliżało się południe postanowiłam obudzić chłopców. Na pierwszy ogień poszedł nie kto inny, jak Olivier. Weszłam do jego pokoju. Chłopak spał jak zabity i dość głośno pochrapywał. Telefonem zrobiłam mu zdjęcie, aby potem upokorzyć go na twisterze. Podeszłam do łóżka Oliviera i zaczęłam po nim skakać.

- Pobudka! Pobudka! Już jest piętnasta! Wstawaj! Obiad czeka! Wsta-a-awa-a-aj !  - krzyczałam, śmiejąc się. Chłopak odpowiedział mi głośnym fuknięciem i zepchał mnie z łóżka.

- Wyjdź z mojego pokoju, diablico. – powiedział.

- Kac morderca czy raczej lenistwo? – zapytałam, widząc jego minę.

- Żadne z wyżej wymienionych.

- Depresja?

- Gorzej. – powiedział.

- To co się stało? – zapytałam. Z natury byłam bardzo dociekliwa, a The Bouy doskonale o tym wiedzieli. I akceptowali to.

- Ktoś mi się włamał na Metina! I ukradł cały sprzęt! – powiedział, prawie płacząc. Miałam ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem, jednak się powstrzymałam.

PrzeznaczeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz