Rozdział dwudziesty pierwszy: ,, Poddałam się ''

1.3K 88 5
                                    

*** PER Natalie ***

Delikatnie odwróciłam się w stronę drzwi wejściowych. Zamarłam w bezruchu, myśląc, iż to któryś z domowników. Ku mojemu zdziwieniu, nikt się w nich nie pojawił. Zmrużyłam lekko oczy i rozejrzałam się ostrożnie dookoła, lecz również niczego nie dostrzegłam. Zmarszczyłam lekko brwi i schowałam telefon do kieszeni, powoli wycofując się z kuchni. Będąc już na korytarzu, delikatnie zamknęłam drzwi. W chwili mojej nieuwagi, zostały one szerzej otworzone, a ja wciągnięta do środka. Stałam jak sparaliżowana. Światło zgasło, a moje źrenice jeszcze nie przyzwyczaiły się do wszechobecnego mroku. Jedną ręką dotknęłam kieszeni, aczkolwiek nie wyczułam w niej żadnego urządzenia. Po chwili zauważyłam ciemny kształt znajdujący się pomiędzy zmywarką, a szafką.

- Udało ci się? – zapytał mężczyzna. Przestraszona lekko pokręciłam głową.

- Zbyt mało czasu. – odparłam. Szef wykrzyknął głośne przekleństwo, po czym podszedł do mnie i usidlił w stalowym uścisku mój nadgarstek. Próbując go wyrwać, nadepnęłam mu na nogę, przez co uderzył mnie w twarz. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.

- Wiedzą chociaż o ciąży?

- Tak. Packie nie może dopuścić do siebie tej wiadomości i rozważa każdą opcję, podobnie jak reszta.

- Przeklęty Stone – wysyczał cicho. Nagle mnie olśniło. Kątem oka spojrzałam na drzwi od kuchni, które były uchylone. Nie przejęłam się tym zbytnio.

- A co jeśli zapragną wykonać test na ojcostwo?

- Natt, zawsze musisz być taką pesymistką?

- Jestem realistką – odparłam, poprawiając złote włosy za ucho – A tak poza tym, to wcale z pana nie jest wieczny optymista.

- Grabisz sobie – rzucił mi ostre spojrzenie, które oznaczało: ,, zamknij się, albo wiesz co będzie ‘’ – Nie obchodzi mnie jak to zrobisz, ale masz im wcisnąć ten kit.

- A co jeśli mi się nie uda? – zapytałam, chociaż dokładnie znałam odpowiedź. Zapewne po kolei zacznie zabijać członków mojej rodziny, aby na końcu tych psychicznych męczarni zadać mi ostateczny cios, zabijając mnie samą. Szef kiwnął głową, jakby wiedział, o czym pomyślałam. Westchnęłam cicho.

- Zejdź mi z oczu – powiedział i zaczął pisać wiadomość sms na telefonie. Podnosząc wzrok z powrotem na mnie. Widząc, że się nie ruszyłam, dodał tylko – No już, idź do nich.

-Mhm. – odparłam i wyszłam z pomieszczenia. Przy drzwiach, wpadła na mnie Sierra. Moje serce mocniej zabiło, a tętno wzrosło. Odruchowo obejrzałam się do tyłu, aczkolwiek szefa już tam nie było. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, ale w duchu wiedziałam, że jest ona na granicy wytrzymałości. Wpatrywała się we mnie pustym wzrokiem. Najprawdopodobniej wszystko słyszała. Poczułam kropelki potu pojawiające się na moim karku. Spojrzałam w dół, na mojej skórze pojawiła się również gęsia skórka. Skarciłam się w myślach za tą chwilę słabości, jednocześnie modląc się, aby dziewczyna odebrała to jako reakcje na zimno.

- Sierra? – zapytałam cicho, po braku reakcji z jej strony. Delikatnie pogłaskałam ją po ramieniu, na znak wsparcia, bądź… czegokolwiek. Ona jednak się nie ruszała. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Czując, jak moje serce się zaciska z żalu, potrząsnęłam głową – ja…

- Dlaczego? Dlaczego, Natalie? – wyszeptała cicho. Tego było już za wiele. Zaciskając palce w pięść u lewej ręki, tak bardzo, że aż pobielały kostki… poddałam się. Postanowiłam wyznać prawdę, nieważne, jakie były tego konsekwencje. Skoro to miało pomóc…

PrzeznaczeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz