- Panno Carson chciałbym uprzejmie zaznaczyć, że jeżeli za cztery godziny nie zjawi się pani pod adresem, który dałem Pani współlokatorce to osobiście przyjdę po panią, wpakuje pani seksowny tyłek do samochodu i zawiozę tam, gdzie chcę.
Lekko mnie zatkało, odwrócił wzrok i wyszedł z sali. Sophia patrzyła na mnie z szokiem, ale i też miała wielki uśmiech na twarzy. Ona coś wie o czym nie wiem ja i mi się to bardzo nie podoba. Ale „seksowny tyłek"?! Przecież tu jest Mia! Chociaż mam wrażenie, że albo dziewczynka faktycznie nie słuchała taty, albo to zignorowała. Jezus! Przecież on na pewno ma żonę! Jak on mógł do mnie tak powiedzieć.
Sophia podbiegła do mnie od razu jak pan Massetti w sensie Alberto wyszedł sali. Za nim pobiegła Mia, co wyszło na dobre, bo mogę spokojnie pogadać z Sophie.
-Stara, ale jaja. - odparła chwytając mnie za rękę i siadając na krześle obok. - Cały ten czas nie odstępował cię kurwa na krok! Siedział przy twoim łóżku, obserwował, nawet łapał cię za rękę! O co tu chodzi? Czemu nic mi nie mówiłaś, że z nim kręcisz! - mówiła jak najęta, a ja starałam się cokolwiek zrozumieć z jej wypowiedzi.
- Nie kręcę, pierwszy raz widzę tego człowieka na oczy! Wiem kim jest pan Massetti, ale nigdy w życiu go nie widziałam. - odparłam na co ona spojrzała na mnie jakby zobaczyła ducha. - Nie mam pojęcia o co mu może chodzić, może próbuje mnie udobruchać, żebym nie poszła z ty, wszystkim na policje. Jakby był w to jakkolwiek zamieszany to jego reputacja by na tym mocno ucierpiała. - odparłam wybijając sobie z głowy fakt, że tak przystojny i seksowny mężczyzna mógłby się zainteresować kimś takim jak ja.
- Przyniosłam ci gorącą czekoladę! - Mia wparowała z gorącym kubkiem do mojej Sali uśmiechając się od ucha do ucha. Tyle sobie pogadałyśmy.
- Dziękuje kochanie! Jesteś bardzo kochana! - odparłam po czym wzięłam gorącą czekoladę do ręki. Spróbowałam trochę i o mój Boże, nawet czekoladę mają obłędną. Mia odeszła w kącik Sali siadając na fotelu i oglądała jakąś bajkę w telewizji.
- Posłuchaj...- zaczęłam. - To jest wręcz nie możliwe, aby ktoś taki jak on, zainteresował się kimś takim jak ja, to po pierwsze, po drugie skoro ma dziecko to zapewne ma też żonę...- zaczęłam.
- Nie ma, w sensie jest rozwiedziony. Żona go zdradzała. Aktualnie jest wolny. - uśmiechnęła się szeroko.
- Skąd ty wiesz to wszystko? - zapytałam zastanawiając się czemu Sophie aż tak szperała w życiu tego bogacza.
- Z gazet, Internetu, telewizji. To multimiliarder, gdziekolwiek wyjdzie tam są kamery. - odpowiada z uśmiechem. - Piszą też, że niezły z niego cham.
- Nie mam dużej styczności z mediami itp., jednak sama dobrze wiem, że Internet, telewizja i gazety lubią kłamać i koloryzować niektóre fakty. Wydawało mi się, że ty też o tym wiesz. - odparłam.
- Wiem, wiem, ale mówię ci coś jest na rzeczy. Bardzo dziwnie się zachowywał, kiedy niósł cię tutaj, potem siedział przy tobie cały czas.
- Jest mi bardzo wdzięczny, że uratowałam jego córkę, o to chodzi Sophie. I proszę skończ już szukać, bo nie masz czego. - zaczęłam się irytować. To było za dziwne, aby mogło być prawdziwe. Sophie często koloryzowała historie. Równie dobrze to co mi mówi może nie być prawdą, a po co się potem rozczarowywać? Zresztą jesteśmy jak ogień i deszcz. Nie pasujemy do siebie.
- Dobra, a teraz pogadajmy o tym co się stało. Jesteś wyjątkowo spokojna jak na kogoś, kto dopiero co został postrzelony. - Sophie spojrzała na mnie wymownie, czekając na odpowiedź.
- Dociera to do mnie dopiero...- powiedziałam cicho po czym patrząc czy Mia nie patrzy wyciągam spod pierzyny lewą rękę i pokazuje jak mocno trzęsie się. Po chwili szybko chowam ją z powrotem. - Nie chcę wystraszyć Mii, a czuje, że jest coraz gorzej. - mój głos zaczyna się trząść.
- Pójdę po lekarza, może dadzą ci coś na uspokojenie, daj mi chwilkę. Zaraz wrócę, dasz radę.
- Tyle już dałam... ale strasznie mi niedobrze. - odparłam. Sophie pędem wyleciała z sali. Nie minęła chyba nawet minuta, a już była z powrotem, z lekarzem u boku.
- Chodź Mia, pójdziemy po coś do jedzenia dla Emily, nic nie jadła przecież. - Sophie wzięła Mie za rączkę, ja kiwnęłam głową w podziękowaniu. Gdy opuściły sale, lekarz zbadał mnie dokładnie po czym przepisał mi leki uspokajające oraz zalecił wizyty u terapeuty. Krótkie rozmowy w celu rozładowania emocji.
- Żeby była jasność, leki bierzemy tylko przy sytuacji drżenia rąk tak jak w tym momencie, czucia omdlenia. Drgawek. Nie bierzemy nic na „zapas". - odpowiedział na co pokiwałam głową. - A teraz tak, ze względu na to, że nikt nic nie wie o pani wcześniejszym stanie zdrowia. Nie wspomniałem nikomu oczywiście, ale warto było, aby ktoś wiedział, że ma pani problemy z sercem. - spojrzał na mnie wymownie.
- Były... kiedyś, ale dawno nic niepokojącego się nie pojawiło. - odparłam.
- To nie oznacza, że nie warto brać leków i nie robić przeszczepu. - odparł wzdychając głośno. - Umówmy się tak, ja osobiście nie powiem nikomu o sytuacji z sercem, ale ma to pani zrobić. Przepisuje leki na nadciśnienie. Dzisiaj może pani wyjść, przygotuje wypis i zbiorę badania, aby poszukać dawcy. I nie ma w tym temacie dyskusji. Aktualna kondycja serca jest wyjątkowo kiepska. Jeśli to będzie się ciągnąć to umrze pani w młodym wieku. - odparł całkiem poważnie, a ja po chwile usłyszałam huk i płacz Mii. Zobaczyłam w ostatniej chwili jak mała wybiega z płaczem z sali, a Sophie ze łzami w oczach stoi nad zbitym talerzem i patrzy na mnie.

CZYTASZ
Najgłośniej krzyczy serce
RomanceŻycie Emily Carson to w większości czas spędzany z Sophie - jej współlokatorką oraz pracą w kawiarni. Z dnia na dzień jej rutyna legnie w gruzach przez jedno nietypowe spotkanie. Z dnia na dzień poznaje coraz więcej tajemnic i sama już nie wie co c...