Rozdział 9 EMILY

473 11 0
                                    

To wszystko co zadziało się w obrębie tych dwóch tygodni było naprawdę dziwne.

Od tej dość dziwnej sytuacji, która wydarzyła się ostatnio w moim łóżku minęły cztery dni. Od tamtego czasu jedynie mijałam się z Albertem na korytarzu. Wracał jak zwykle późno więc ja kładłam się już spać. Oczywiście całe moje dni spędzałam z Mią. Pomagałam jej robić prace domowe, bawiłyśmy się i grałyśmy na pianinie. 

- Skąd umiesz tak dobrze grać? - zapytała dziewczynka wciskając byle jaki klawisz na pianinie. 

- Moja mama zawsze nalegała abym chodziła do szkoły muzycznej. Uczyłam się grać prawie trzy lata. 

- Lubiłaś to?

- Szczerze to nie. Wolałam śpiewać, ale wtedy ludzie uważali, że granie na instrumencie jest bardziej prestiżowe. 

- Mogła byś teraz zostać ekstra piosenkarką! - krzyknęła zeskakując ze stołeczka i wyciągając rączki w górę. 

- Myślę, że nie nadawała bym się. Nie lubię aż tak być w centrum uwagi. Poza ty myślę, że jest już późno i najwyższa pora iść myć zęby i iść spać moja panno. 

- Ale ja nie chce spać! 

- Raz. - zaczęłam liczyć. - dwa...

- No dobra no, ale pod warunkiem, że zaśpiewasz mi kołysankę. Inaczej nie zasnę.

- Cwana jesteś co? - zapytałam po czym westchnęłam. - Ok stoi.

Szybko pobiegła do łazienki a ja za nią. Ledwie zdążyłam wejść na górę, a ta już zdążyła umyć zęby. 

- Tak szybko umyłaś zęby? - spojrzałam na nią wymownie.

- Jestem szybka.

Westchnęłam po czym usiadłam z boku na jej łóżku. 

- Jaką kołysankę sobie królewna życzy? - zapytałam.

- Taką jaką tobie mama śpiewała na dobranoc. 

- O matko nie wiem czy pamiętam. Dobra postaram się, ale ty szybko zamykaj oczy. - Zrobiła tak jak ją poprosiłam.  Ja natomiast zaczęłam cicho śpiewać.

Śpij Maleństwo już

Słodkie oczka zmruż

Tyle chcesz przejść nieznanych dróg

A tu czas na spanie

Śpij Maleństwo już

Z gwiazdek leci srebrny kurz

Nie dorastaj nie, masz czas

Niech Cię sen otuli

Słuchaj mnie ułóż się

Ziewnij sobie dobrej nocy to znak

Oczy zmruż zawsze będę Cię kochać tak mocno

Śpij Maleństwo już

Nad Tobą księżyc świeci tuż

Twój cichy sen raduje mnie

Więc śpij Maleństwo już

W senne trasy rusz

Nie dorastaj jeszcze nie

Mia zasnęła. Pogłaskałam ją po głowie a następnie dałam buziaka w czoło i zgasiłam światło. Odwróciłam się i tylko starałam się nie krzyknąć gdy w progu zobaczyłam Alberto. 

- Chcesz mnie do zawału doprowadzić!? - odparłam zamykając drzwi od pokoju dziewczynki. 

- To było piękne. - odparł, a ja ze zmęczenia już chyba nie do końca wiedziałam o co może mu chodzić. - Ta kołysanka. Mia nigdy nie doświadczyła czegoś takiego jestem ci wdzięczny. 

- Cieszę się, bałam się trochę, że możesz być zły, za takie typowe matczyne podejście i opiekę. Wiesz nie jestem jej matką, ale... 

- Nie jestem zły. Doceniam to. Mam tylko nadzieję, że Mia nie robi ci pod górkę. 

- Nie co ty, jest cudowna. 

Uśmiechnął się. 

- A więc takie masz powody do uśmiechu? - odparłam z lekkim śmiechem. On tylko prychnął pod nosem. - Dobranoc. - Minęłam go i ruszyłam w stronę swojego pokoju. 

- Co ty ze mną robisz? - uslyszałam zanim otworzyłam drzwi. 

- Słucham?

- Nie nic nic, przesłyszało ci się. Dobranoc. - odparł i udał się również do pokoju tylko nie do sypialni a do gabinetu. Czy ten człowiek kiedyś nie pracuje?

Gdy wykonałam wszystko co zrobiłam w łazience i położyłam się do łóżka nie mogłam zasnąć. Wyszłam więc na korytarz i zobaczyłam światło dobiegające z gabinetu Pana Massetti. Instynktownie spojrzałam na zegar w holu. Wskazywał pierwszą dwadzieścia. Nie no on chyba sobie żartuje.

Weszłam po cichutku do gabinetu i ujrzałam go śpiącego na fotelu. Na biurku walało się mnóstwo dokumentów, a obok szklanka napełniona brązowym trunkiem. No tak. Podeszłam do niego. Tak miałam racje śpi jak zabity. Instynktownie spojrzałam na papiery. Nie powinnam się interesować zresztą zdaje sobie sprawę, po tym wszystkim co się wydarzyło, że Alberto nie zajmuje się niczym legalnym. Jednakże papiery odnośnie sprzedaży narkotyków i tak sprawiły, że poczułam zimny pot na plecach. 

Przecież jesteś tu bezpieczna...

Spojrzałam jeszcze raz na mężczyznę. Był piękny, bez skazy. Nie jedna kobieta się za nim ugania. Ja też w sensie nie uganiam się, ale zachwycam. Normalna reakcja kobiety. Wzięłam najbliższy koc i przykryłam nim Pana Massetti. Zgasiłam mocno świecącą lampkę na biurku i zapaliłam mniejsze, drobniejsze ledy. 

Nie chciałam, żeby spał na fotelu, ale nie miałam jak go przenieść do łóżka. Chociaż tyle mogła zrobić. Udałam się do wyjścia. Ostatni raz zanim zamknęłam drzwi spojrzałam na mężczyznę. Był wykończony. 

Gdy wróciłam do pokoju położyłam się do łóżka i nie wiedząc kiedy zasnęłam. 

Najgłośniej krzyczy serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz