Rozdział 20 - Alberto

489 11 0
                                    

Z dnia na dzień tak naprawdę nie wiadomo było co będzie dalej. Czekaliśmy na serce jak na szpilkach. Stan Emily nie polepszał się a wręcz momentami pogarszał.
Siedziałem z nią dzień w dzień. Czasami od nocy do rana. Nie spałem w ogóle i nie bardzo miałem ochotę coś jeść.
Byłem świadomy, że to co się dzieje to częściowo moja wina.
Mia pyta mnie gdzie jest Emily. A ja non stop zmyślam, że musiała coś załatwić, albo pojechała na chwilę na wakacje. Dziewczynka z dnia na dzień przestaje mi już wierzyć. Wiem, że gdybym jej teraz powiedział, że dziewczyna walczy w tej chwili o życie w klinice popadła by w histerię. A tego najmniej nam teraz potrzeba.

Leżałem trzymając dziewczynę za dłoń i lekką ją gładząc. Mój spokój przerwał jednak huk drzwi i jakie było moje zdziwienie gdy ujrzałem  tam moją prawą rękę. Michael spojrzał na leżącą na łóżku Emily, a następnie na mnie i głośno westchnął.

- Nie znam całej sytuacji, ale masz obowiązki Alberto. Mamy bardzo dużo problemów, które musisz niestety osobiście rozwiązać, jako Capo. Chyba nie muszę ci o tym przypominać.

- Jak widzisz jestem zajęty. - odparłem odwracając od niego wzrok i patrząc z powrotem na śpiącą dziewczynę.

- Zawalisz wszystko na co pracowałeś przez głupią niańkę!

Wstałem gwałtownie z krzesła i złapałem Michaela za szyję.
- Jeszcze raz, powtarzam jeszcze raz tak ją nazwiesz, a będę miał gdzieś to, ile się znamy. Wylądujesz trzy metry pod ziemią jasne?

Mężczyzna kiwnął tylko głową a ja go puściłem. Wziął głośny wdech, a ja wróciłem na moje krzesło.
Następnie do sali wszedł ktoś jeszcze. Antonio.

- Mamy serce, bierzemy ją na salę operacyjną. Tryb natychmiastowy.

Po tych słowach wszedł tabun pielęgniarek i zaczęli odłączać od niektórej aparatury dziewczynę i odjeżdżać jej łóżkiem.

Miałem serce w gardle. Cieszyłem się jak cholera. Nareszcie. Jednak stres z tego czy wszystko będzie dobrze i czy operacja się uda był straszny.

Jestem płatnym mordercą. Przywódcą mafii. Mam bardzo dużo krwi na swych rękach. Ale jeśli myślę sobie, że mógłbym jakkolwiek przyczynić się do jej śmierci mam ochotę się powiesić.

Minęły dwie godziny, trzy godziny. Nie jestem już pewny ile. Siedzę na krześle przed salą operacyjną. Zero wieści, informacji. Nikt nie opuścił sali po tym jak zaczęli zabieg. Michael o dziwo również stał i patrzył to na mnie to na drzwi.

- Wiesz, że to cię zgubi? - odparł. - Owszem, kobieta w twoim przypadku to bardzo dobre rozwiązanie. Jednak jeśli coś do niej czujesz to jest bomba atomowa. Dla twoich wrogów. Tak nie może być.

- Uroiłeś coś sobie. Nic do niej nie czuję. Uratowała Mię i jest jej nianią chociaż tak mogłem się odwdzięczyć. - miałem wrażenie, że podałem najgorsze możliwe kłamstwo w tym momencie.
Nie mogę powiedzieć, że coś do niej czuje. Raczej uzależniłem się. Od jej uśmiechu, jej pięknych oczu i jej śmiechu. Tak jej śmiechu.

- Tak, uroiłem. Nie tylko ja to zauważyłem. I to nie dobrze. Podała się jak na tacy, ratując twoją córkę. A teraz jak jeszcze zobaczą, że ci na niej zależy to może szykować sobie grób.

- Nic nie będzie szykować. - odparłem zaciskając pięści. - Będzie mieć odpowiednią ochronę.

Michael już nic nie odpowiedział. I dobrze. Nie miałem ochoty go więcej słuchać.
Drzwi od sali się otworzył a przez niej wyszedł Antonio.
Gwałtownie wstałem z krzesła i podeszłem do niego.

- Operacja przebiegła prawidłowo. Nie wydaje się aby organizm nie przyjął organu. Jednakże ta doba jest decydująca. Jeśli nie będzie niepokojących objawów to będziemy wybudzać dziewczynę. A teraz proponuję, żeby pan trochę odpoczął panie Albercie. Bo wygląda pan jakby miał zemdleć.

Odparł po czym odszedł. A mnie serce się uradowało. Udało się. Udało się. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy na co Michael prychnął głośno.

Czy poszedłem do domu? Oczywiście, że nie. Udało mi się załatwić kroplówkę z odpowiednimi witaminami. Teraz idę już w kierunku jej sali licząc, że będę mógł wejść i zobaczyć dziewczynę.
Gdy otworzyłem drzwi mój humor od razu uległ polepszeniu. Dziewczyna nie leżała już przy takiej ilości maszyn. Spała, a jej twarz zrobił lekki, ledwo zauważalny uśmiech.
Wygląda jak anioł w tej białej pościeli.
Złapałem ją delikatnie za dłoń, ucałowałem i powiedziałem głośno.

- Udało ci się. Aniele.

*****************************************
Jakieś pomysły co musi zrobić Alberto, żeby Emily mu wybaczyła?
Piszcie swoje pomysły
katy558120

Najgłośniej krzyczy serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz