Rozdział 11 EMILY

451 14 0
                                    

Przygotowywanie obiadu dla Mii był wyjątkowo ciężki. Dziewczynka jest bardzo wybredna jeśli chodzi o jedzenie. 

Nie wiem czy po tym jak przykryłam Alberto w biurze to spał tam dalej czy jednak przeniósł się do sypialni. Jednak gdy już się obudziłam, wyszedł do biura. 

Ja sama czuję się dziś wyjątkowo źle. Boli mnie serce, i do tego słabo mi. Pogoda też nie rozpieszcza bo bardzo mocno wieje i leje deszcz. A Mia przez nią szaleje.

- Nudzę się!!! - krzyczy. 

- Zaraz będzie obiad, idź umyć ręce! - odkrzyknęłam. 

- Nie chce jeść, chce się bawić! O wiem! Chodźmy potańczyć w deszczu! - krzyknęła ubierając buty.

- O nie, nie, nie. Nie ma opcji. Już szybko siadaj do jedzenia, a ja w tym czasie postaram się znaleźć coś co może sprawić, że przestanie ci się nudzić. Ok? - odpowiedziałam kładąc talerz ze spaghetti na stole i idąc jej w kierunku. Ta szybkim krokiem dobiegła do stolika i zaczęła jeść spaghetti. Wróciłam z powrotem do kuchni a tam oparłam się o blat. Ciężko mi bardzo. Najchętniej bym się położyła. Nie mogę jednak pokazać Mii, że coś mi jest. Ostatnio dość zamieszania wprowadziliśmy w szpitalu. 

- Mia! A co powiesz na jakiś film albo bajkę? Zrobie popcorn jakieś przekąski? - zaproponowałam dziewczynce wchodząc do jadalni . Ta spojrzała na mnie z buzią pełną i brudną od spaghetti.  Oczy zaczęły jej świecić - wiedziałam, że się zgodzi. 

- Jaką bajkę? - zapytała.

- Jaką będziesz chciała! Mam pomysł co powiesz na Scooby Doo? Pogoda idealna na taką bajkę. 

- Tak! Może być! 

Po jakiś dziesięciu minutach Mia zjadła cały obiad. Ucieszyłam się bo oznacza, że jej smakował. 

Dziewczynka bawiła się lalkami w salonie, a ja przygotowywałam przekąski na seans. Coraz bardziej obraz mi się zamazywał, a klatka piersiowa jakby się zaciskała. Szybko połknęłam moje leki i oparłam się o blat kuchni. Zamknęłam oczy i starałam się oddychać głęboko. Wdech i wydech, wdech i wydech. 

- Emily? - usłyszałam głos dziewczynki. - Wszystko w porządku?

- Tak słoneczko, tak. Zjadłam za dużo spaghetti i uff zrobiłam się taka ciężka... - klepnęłam się po brzuchu. Mam nadzieję, że zrozumiała. 

Pare minut później siedziałyśmy już w salonie z włączoną bajką. 

Nagle do domu wparował Pan Masseti z takim hukiem, że myślałam, że drzwi wylecą z zawiasów. Nawet na nas nie spojrzał udał się od razu prawdopodobnie do swojego biura.

- On zawsze tak. - odparła Mia nie odrywając wzroku od ekranu. A we mnie się zagotowało. Naprawdę? Zachowywał się tak często i to na tyle żeby dziecko zaczęło to obierać jako normalne zachowanie? Nagle usłyszałam huki i trzaski.  - Ale to coś nowego. - odparła Mia patrząc w kierunku schodów. 

- Pójdę sprawdzić co się dzieje. Zostań tutaj.

- Tata nie każe wchodzić do siebie kiedy jest zły. 

- Nic się nie stanie, muszę sprawdzić czy wszystko z nim okej. 

Wstałam mozolnie z kanapy. Nadal nie czuję się za dobrze, ale faktycznie tabletki mi pomogły. Wchodząc po schodach cały czas słyszałam huki i trzaski. Może ktoś się zaczaił w gabinecie? Może robi mu krzywdę? Nie...takie rzeczy dzieją się tylko w filmach przecież. Podeszłam do drzwi do jego biura i z lekkim zawahaniem po cichu zapukałam w drzwi. Jednakże jedyne co wtedy nastąpiło to głucha cisza. Bałam się zapukać drugi raz dlatego po prostu nacisnęłam klamkę wchodząc do środka. Lekki wręcz głuchy pisk wydał się z mojej buzi. Pokój był w totalnej ruinie. Wszystko co szklane leżało w kawałkach na podłodze. Nawet biurko leżało do góry nogami, a wydawało się takie masywne. Po środku tego pobojowiska stał sam Albert z zaciśniętymi pięściami, mocno i szybko oddychając. 

- Radzę ci stąd wyjść. - usłyszałam głos, ale nie wydawał się on być głosem mężczyzny. Był głęboki i mocny, pełen jadu i złości. Przyprawiał mnie o dreszcze i nie tym razem nie były to dreszcze podniecenia. 

- Czy wszystko w porządku? Jeśli potrzebuje pan pomocy jestem do dyspozycji. 

- Powiedziałem wyjdź. 

- Jeśli chce pan się wygadać to... 

- Powiedziałem do kurwy nędzy, że masz wyjść! - wykrzyknął mi prosto w twarz łapiąc mnie mocno za ramiona. Bolało. - Czy nie umiesz zrozumieć prostego polecenia? Rozumiem, że cały czas w głowie do tej pory miałaś tylko mielenie kawy, ale to jest chyba proste polecenie! - Miałam wrażenie, że zaraz para wyleci mu z uszu. Wiedziałam, że zaraz będę mieć siniaki na rękach, jego uścisk był bardzo mocny. Był przerażający. Stał się potworem. - Zabrakło ci nagle słownictwa?!

-To boli... - odparłam. Nie mogłam już powstrzymać łez, popłynęły mi po policzkach, a klatka piersiowa zaczęła się ściskać. Puścił mnie, a ja opadłam bezwiednie na kolana. Oddychaj Emily, oddychaj. 

- Zrozumiesz teraz co masz zrobić? - nie miałam siły odpowiedzieć z wielkim trudem podniosłam się z podłogi. Byłam już przy drzwiach kiedy odcięło mi dopływ tlenu, klatka zakuła mnie niemiłosiernie, a ja ostatnie co pamiętam to widok sufitu, a potem ciemność. 

Najgłośniej krzyczy serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz