Rozdział 5 EMILY

527 14 0
                                    


- Problem chyba rozwiązany. Zostawię państwa samych. Za chwile przyjdzie pielęgniarka zrobić podstawowe badania. - kiwnął głową po czym wyszedł.

Sophie usiadła na fotelu i złapała się za głowę.

- Sophie...- zaczęłam.

- Nie! Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami! Jesteś dla mnie jak siostra. Kocham cię najmocniej na świecie, jak mogłaś mi nie powiedzieć! Zrobiłybyśmy wszystko! Wszystko rozumiesz! Dopilnowałabym cię, już dawno byłabyś po przeszczepie. Byś w końcu żyła pełnie sercem! Tymczasem stawiasz mnie w sytuacji, kiedy któregoś dnia się obudzę, a ciebie nie będzie!? I to nie z powodów naturalnych. Że ciebie nie będzie, bo nie żyjesz?! Dlaczego chciałaś mnie na to skazać! - krzyknęła na mnie. Łzy mimowolnie popłynęły mi po twarzy tak samo jak Sophie.

- Nie chciałam cię skazywać na niepotrzebne nerwy. Lekarze mi mówili, że nic to nie da, że i tak musze pogodzić się z tym wszystkim i nie ma dla mnie ratunku. Tutaj mówią inaczej. Miałam ci powiedzieć, że umieram? - powiedziałam na jednym wdechu cicho płacząc i chowając twarz w dłoniach. Słyszałam, że Sophie podchodzi do mnie, siada na moim łóżku i przytula się cicho, a ja łkając wtulam się w nią.

- Damy radę, ale musisz być ze mną szczera rozumiesz? Muszę wiedzieć, jak się czujesz codziennie, czy na coś masz ochotę, czy wszystko jest w porządku. Jeśli coś cię boli mam wiedzieć o tym pierwsza, jasne? - zapytała miziając mnie lekko po plecach.

-Tak. - odparłam.

- Pójdziesz na przeszczep prawda? - zapytała Sophie. Nie odpowiedziałam, zawahałam się. Nie chciałam tego. Czułam, że to wszystko było bez sensu. Chyba pogodziłam się z diagnozą tamtych lekarzy i nie chciałam przyjąć innej. - Emily? - zapytała ponownie.

- Tak zrobię przeszczep. - odparłam patrząc na nią ze łzami. Ta mocno mnie przytuliła.

- Kocham cię. - odparła.

- Ja ciebie też. - i znowu się rozkleiłam.

- Dobra stara, idę złapać Mię. Musimy jej powiedzieć o co chodzi. Bo ona myśli, że umierasz. A bardzo cię lubi.

***************************************************************************

- Zdążyłam ją złapać w ostatniej chwili. Ale chyba zdążyła zadzwonić do taty...- powiedziała Sophie wchodząc z zapłakaną Mią. Ta podbiegła do mnie i mocno przytuliła.

- Skarbie, źle wszystko usłyszałaś ok? Nie umieram po prostu moje serduszko jest chore. - wskazałam u niej, gdzie ma serduszko. - Ale wyleczymy je? Tak? I wszystko będzie dobrze. - odparłam. - Ale nie mówimy na razie nikomu ok? Bo ja teraz nie mogę się denerwować, a wiesz, jak inni zaczną panikować to ja wtedy też...- odparłam uśmiechając się lekko.

- Dobrze. - odparła wycierając rękawami bluzy łzy.

- Na mały paluszek? - zapytałam podnosząc do góry palec.

- Na mały paluszek. - zrobiłyśmy słynny gest po czym zaczęłyśmy się śmiać.

- Skarby nie chce wam przerywać jednak zostało nam około trzydzieści minut, aby dojechać do naszego nowego tymczasowego mieszkania.

- Nie jestem z tego faktu zadowolona... - odparłam.

- A myślisz, że ja jestem? Zero prywatności jacyś ochroniarze... co to ma być w ogóle? - mówiła z oburzeniem, kiedy pomagała mi pakować moją torbę.

Gdy w końcu dotarliśmy do naszego nowego mieszkania to myślałyśmy, że ktoś się pomylił. Podjechaliśmy pod wielki wieżowiec. Miejsce, gdzie są jedne z droższych i lepszych mieszkań. Wjeżdżając na samą górę, SAMĄ górę z windą oszkloną myślałam, że zrobi mi się niedobrze.

Najgłośniej krzyczy serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz