Rozdział 17 - Emily

444 12 1
                                    

Ten pocałunek niestety wywołał dużo sprzecznych emocji. Zarówno we mnie jak i w Albercie. Uwierzcie mi nigdy w życiu nie przeżyłam tak cudownego pocałunku. Jednak to co działo się później zamieniło wszelką przyjemność w smutek i wstyd.
Albert gdy oderwał się od moich ust spojrzał na mnie po czym tak po prostu otworzył mi drzwi do samochodu i powiedział że jedziemy do domu. Całą drogę mężczyzna nie rzucił ani słowa. Żadnego, na żaden temat.
Gdy znaleźliśmy się już pod domem, kazał mi zaczekać.
- Emily, przepraszam to był błąd. - odparł z kamiennym wyrazem twarzy. - To co mówiłem i to co... uczyniłem. - nadal na mnie nie spojrzał. - Nie wiem co się ze mną dzieje, ale uwierz mi nie spojrzał bym na kobiety, a w zasadzie dziewczyny takie jak ty. To się już więcej nie powtórzy.

Czułam, że moje serce się lekko pokruszyło a przy tym jakbym dostała w twarz.
„Takie jak ja".
W samochodzie nastała chwila ciszy, wtedy próbując opanować drganie swojego głosu i łzy w moich oczach, odpowiedziałam tylko że rozumiem po czym wyszłam z samochodu i pędem leciałam do mieszkania.
Nie wiem czy mężczyzna pojął co się stało. Ale od tego feralnego dnia minęły cztery dni. A ja nie widziałam go ani razu.
Wychodził wcześnie rano i wracał bardzo późno, o ile w ogóle wracał.
W życiu ciężko było mi zbudować dobrą samoocenę. Moje życie to było pasmo prześladowań, głupich żartów które zawsze brałam na poważnie.
Dlatego nadal czuję ból, po tym co usłyszałam.
Mia jest aktualnie w trakcie lekcji ze swoją prywatną nauczycielką. Ja w tym czasie sprzątam jej pokój i układam pluszaki tak jak dziewczynka lubi. Ma ich tyle, że za chwilę przestanie się mieścić w tym łóżku.
Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Na ekranie zobaczyłam, że dzwoni Sophie.
Wiedziałam czego chce i dlatego bałam się odebrać.

- Halo?
- Wiesz, że ignorowanie mnie nic nie da?
- Nie ignoruję cię.
- Nie wcale, rozumiem że temat załatwiony?
- Nie bardzo...

Opowiedziałam Sophie co się zadziało te kilka dni temu.
Gdyby to się nie wydarzyło czy poprosiła bym Alberta o pomoc? Raczej nie. Ale teraz miałam dobrą wymówkę dla Sophie.

- Kurde nie za dobrze to wyszło... w tej restauracji. Może nie wiedział do końca co mówi. Wiesz zobaczył swoją ex, wkurwił się. Faceci sami nie ogarnąć że cię zranili musisz powiedz mu to prosto w oczy.

Mogła mieć rację, jednak strach przed wyśmianiem bądź chodźby krzywym spojrzeniem Alberta pozbawiał mnie odwagi do rozmowy z mężczyzną.

Nagle usłyszałam głośny huk z dołu.

- Sophie muszę kończyć, muszę sprawdzić czy w domu wszystko w porządku, odezwę się później.
- Ok ale temat przeszczepu cię nie ominie!

Odłożyłam szybko telefon po czym wyszłam na korytarz, a tam już mocnym wręcz wściekłym krokiem szedł w moim kierunku Albert, a za nim jego dwaj bysiory w tym Vincent.
Gdy mężczyzna zaczął się być coraz bliżej mnie, postanowiłam upewnić się czy czegoś nie potrzebuje.

- Albercie czy wszystko w porządku? - zapytałam. Jednak jego mimika nie zmieniła się. Wręcz przeciwnie złapał mnie mocno za ramię i wywlekł mnie do swojego gabinetu, rzucając mną o podłogę.
Jego chwyt był tak mocny, że miejsce w którym była jego dłoń aż pulsowało.
Siedziałam na podłodze patrząc na mężczyznę, który ściągnął marynarkę i usiadł na swoim fotelu. Ręką wskazał abym usiadła naprzeciwko niego. Jego postura świadczyła o tym  że nie przyjmuje jakich kolwiek protestów, dlatego też w trybie natychmiastowym uczyniłam to o co prosił. A raczej nakazał.
- Chcesz wiedzieć Carson co jest nie tak? - wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Że byłem głupi i dałem się omamić takiej kurwie jak ty.
Spojrzałam na niego z szokiem. Zabolało bardzo. Ramię w porównaniu do tego to był pikuś.
- Nie rozumiem... - odparłam ze strachem i czułam, że serce zaczęło mi walić szybciej.
- Jesteś jebanym kretem, wszystko było kurwa ustawione od samego początku nie zgrywaj idiotki! Będziesz kłamać to dopiero ci pokaże jak mogę sprawić że boli! - krzyknął i jednocześnie uderzył mocno pięściami o jego biurko.
- Nie wiem o co chodzi... jaki kret, co?
- Już ci powiedziałem, lepiej kurwa nie kłam. Podstawili cię miałaś mnie omamić zebrać informacje i podać im wszystko na tacy tak? I jak skarbie, udało ci się? - odparł wstając i opierając się na rękach.
Miałam wrażenie że moje serce za chwilę opuści moją klatkę piersiową. Dopływ tlenu powoli się zmniejszał, a ręce zaczęły drzeć.
O nie, nie teraz.
Byłam jak otumaniona. W innym świecie wszystko zaczynało być rozmazane, a świat wirował.
Ostatnie co pamiętam to jak Albert chwycił mnie mocno za szyję i kazał na siebie spojrzeć. Wtedy nastąpiła ciemność.

********od autorki****
To już nie bardzo zaczyna nam się podobać? Jak myślicie kto podał te informacje na Emily?
Buziaczki wasza
katy558120

Najgłośniej krzyczy serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz