Sophie POV
-Gdzie my tak właściwie jedziemy? Wiesz, że ja mam dzisiaj prace, dokładnie za jakieś 2 godziny?-odzywa się kobieta siedząca obok mnie.
-Wiem, już dojeżdżamy. Pokaże coś Pani i odwiozę do pracy. Przy okazji pójdę do Brooke.- patrzę kątem oka na kobietę i z powrotem patrzę na drogę.
-Chciałabym, żeby w końcu się obudziła. To już ponad dwa tygodnie.- wzdycha pod nosem.
-Też bym chciała, powinna już się obudzić. To za długo trwa.
Resztę drogi jedziemy już w ciszy. Po kilku minutach dojeżdżamy pod mój dom. Wychodzimy z auta i stajemy przed budynkiem.
-Co to za dom?- pyta blondynka.
-Mój, chciałam coś Pani pokazać co przez ostatni czas robiłam na dole z moimi przyjaciółmi. Zapraszam.
Wchodzimy do domu i kierujemy się na dół. Chciałam potrzymać kobietę chwile w niepewności, dlatego wchodzimy do kawiarnii od strony domu, a nie przez drzwi prowadzące do niej. Stajemy przed drzwiami, które otwieram i wchodzę pierwsza do środka. Zapalam światło, ponieważ okna nadal są zasłoniete i słońce nie dochodzi do pomieszczenia tak jak wcześniej. Odwracam się do kobiety, która teraz weszła i widzę jak jej oczy się rozszerzają z każdym obejrzanym elementem.
-I co Pani myśli?-pytam niepewnie.
-Co ja myśle? Tutaj jest pięknie! Na pewno spodoba się mojej córce.- wykrzykuje i rzuca się w moje ramiona w geście podziękowania.
-A masz już nazwę?- pyta po chwili.-Właśnie jeszcze nad tym myśle, chciałabym wymyślić jak najszybciej nazwę by skończyć już do końca tą kawiarnie.
Oglądamy jeszcze przez jakiś czas wnętrze kawiarnii, a potem zbieramy się do wyjścia.
Rozmawiamy o tym jak to się stało, że tak szybko zrobiłam tą kawiarnie. Reakcja kobiety, gdy powiedziałam jej, że zaczęłam tworzyć to miejsce jeszcze przed moją obietnicą była nie do opisania. Zaskoczenie wymieszane z radością, do tej pory mam przed oczami idąc w stronę sali Brooke. Podążam znanym mi już korytarzem dochodząc pod pokój, po drodze witając się z pielęgniarkami, które znają mnie z kilku godzinnego siedzenia przy Brooke.-Cześć, Słońce. Widziałam się przed chwilą z twoją mamą. Pokazywałam jej coś i powiedziała, że na pewno Ci się spodoba. Rozmawiałam też ostatnio z Emmą i jest możliwość, że wróci wcześniej.- uśmiecham się na samą myśl o tym, co planujemy na urodziny blondynki. - Byłam też ostatnio u cioci i opowiedziałam jej o Tobie i bardzo chciała by Ciebie poznać, ale chyba w najbliższym czasie nie da rady. Wiesz, ona pracuje jako dziekan na jednym z uniwersytetów, ma teraz nawał pracy, ale powinna niedługo znaleźć czas. Nasze mamy zdążyły się poznać i bardzo się polubiły.- zmieniam trochę wersje wydarzeń, bo nie chce jeszcze mówić, że się już od dawna znają.
Jakiś czas siedzę jeszcze i opowiadam nieprzytomnej dziewczynie o ostatnich wydarzeniach. Przez moje późne pójście spać zasypiam na krześle opierając się o łóżko dziewczyny.
***
Brooke POV
Otwieram powoli oczy czując jak promienie słońca rażą moje oczy, w uszach słyszę jakieś pikanie. Rozglądam się po pokoju zdając sobie sprawę, że jestem w szpitalu, a w mojej głowie od razu pojawia się obraz z wypadku. Zamykam oczy i otwieram by wymazać ten obraz chociaż na chwile. Podnoszę rękę i dotykam swojej twarzy czując pod opuszkami palców bliznę na łuku brwiowym, która na szczęście nie jest duża. Patrzę na swoje ręce, na których są założone opatrunki. Wzdychając opadam głową na poduszkę i patrzę w biały sufit. Leżę w ciszy, z zamkniętymi oczami przez kilka minut, kiedy słyszę jak do pokoju ktoś wchodzi. Uchylam lekko powieki i widzę wpatrzoną w telefon brunetkę, na której widok od razu przyspiesza mi bicie serca. W drugiej ręce ma kawę, której zapach od razu do mnie dociera. Siada na krześle, które stoi obok mojego łóżka nadal patrząc w telefon.
CZYTASZ
Say You Love Me
Teen FictionSophie Adams pewnego dnia przychodzi do kawiarni, gdzie poznaje nieśmiałą Brooke Wilson. Żadna z nich nie spodziewa się tego, że coś ich połączy. Żadna z nich nie wie, że się już kiedyś poznały.