2

210 11 0
                                    

Sophie POV

Całą sobotę siedziałam zamknięta w pokoju, żeby napisać tą cholerną piosenkę.
Przyjaciele się do mnie dobijali, a ja zawzięcie odmawiałam spotkania.
Rodzice nie wchodzili mi w drogę, bo wiedzieli, że i tak już jestem zdenerwowana.

Dzisiaj, w niedziele, już mi głowa pękała od pisania tej piosenki, a nawet połowy nie miałam. Po obiedzie zdecydowałam się wyjść z domu, żeby przewietrzyć umysł.

Siedząc na schodach za domem dostaje wiadomość. Wyciągam telefon z kieszeni i sprawdzam kto zakłóca mój spokój.

Brooke Wilson:
Hej

Takie zakłócanie spokoju to ja rozumiem.

Sophie Adams:
Hej, co porabiasz?

Brooke Wilson:
A w sumie to nic ciekawego, ponieważ leżę i się nudzę.

A gdyby tak..?

Sophie Adams:
A chciałabyś pójść może na spacer? Muszę odetchnąć bo całą sobotę siedziałam nad piosenką, ale za cholerę mi nie wychodzi.

Brooke Wilson:
Bardzo chętnie, ale to chyba wiąże się z tym, że będziesz musiała spory kawałek przejechać, a nie chce Ciebie męczyć, mieszkamy w przeciwnych kierunkach.

Kochana

Sophie Adams:
Mi to w ogóle nie przeszkadza, sama zaproponowałam spotkanie to i zobowiązuje się przyjechać. Lubię jeździć autem, więc dla mnie to żaden problem.

Brooke Wilson:
No jak ma się takie wygodne fotele to każdy by lubił jeździć samochodem. W takim razie, o której się spotykamy i gdzie?

Sophie Adams:
15? Przyjadę po Ciebie do domu i bym zostawiła auto pod domem, czy to nie problem?

Brooke Wilson:
Żaden problem. Do zobaczenia w takim razie.

Nic już nie odpisuje tylko kieruje się do swojego pokoju, żeby się przebrać i ogarnąć.

Po 30 minutach schodzę po schodach dając znać rodzicą, że wychodzę.

Dojeżdżając do wschodniej części Los Angeles dzwoni do mnie Lily, na co przeklinam ją w myślach bo prowadzę auto, a zapewne to usłyszy.

-Hej, jak tam idzie pisanie piosenki?

-Nijak, tyle ile kartek zmarnowałam w ten weekend to jakiś dramat.- wzdycham.

-Czy ja dobrze słyszę, że prowadzisz auto? Cały wczorajszy dzień nie dajesz się wyciągnąć z domu, a teraz nagle wyszłaś.- bulwersuje się.

-Oj daj spokój, widzieliśmy się przecież w piątek. Poza tym muszę odpocząć od pisania.- mówię do niej zbliżając się do El Monte.

-Czy twój odpoczynek ma na imię Brooke?- śmieje się ze mnie dziewczyna, a ja wzdycham na to jak szybko mnie rozgryzła.

-A nawet gdyby to co?- pytam rozdrażniona.

-Oj nic, tylko się z Tobą drażnię, spokojnie.

-Dobra, nie ważne. Muszę już kończyć. Pogadamy na próbie, a wieczorem spróbuje coś jeszcze napisać i jak coś to wam wyślę.- żegnam się z Lily i chwile później wjeżdżam na podjazd przed domem Brooke.

Kieruje się w stronę drzwi i dzwonię dzwonkiem. Chwile później otwierają się drzwi, zza których wyłania się blondynka, lecz to nie Brooke.

-Dzień dobry, jest może Brooke?- pytam się nieśmiało kobiety, która patrzy się na mnie przenikliwie, jednocześnie spoglądając za moje plecy, prawdopodobnie na podjazd.

Say You Love MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz