Rozdział 7. Lilly

230 17 3
                                    

Zmroziło mnie. Nie do końca takiej reakcji spodziewałam się po moim bracie. To było jasne, że z tymi pogróżkami coś trzeba zrobić, ale Jake wyszedł sam na poszukiwania tego szaleńca. Nie mogłam pozwolić, aby kolejny raz narażał dla Nas swoje życie.

- Richy, czy podczas pobytu w więzieniu ktokolwiek Ci groził? - Starałam się zachować zimną krew, chociaż trudno było mi się skupić.

- Nie... To pierwsza wiadomość. W areszcie też z nikim nie rozmawiałem, nie miałem współwięźniów. Nie mam pojęcia, kto jeszcze może wiedzieć.

Ella siedziała spięta na kanapie i spoglądała w stronę okna. Jej ukochany kolejny raz pakował się w kłopoty, a ona nie mogła z tym nic zrobić. Wiedziałam, że jedynym sposobem na powstrzymanie Jake'a było spotkanie się z prześladowcą. Dzień dobiegał już końca, więc mój plan wydawał się jeszcze bardziej niebezpieczny. Zobaczyłam w głowie możliwe scenariusze i momentalnie otworzyłam oczy, żałując swojej dociekliwości. Nie mogłam też być jedyną osobą, która decyduje o czymś takim. 

- Richy, Ella, chciałabym z Wami coś omówić. Pozwólcie mi jednak dokończyć, a później powiecie, co sądzicie, dobrze?

Ella jakby nie reagowała. Dopiero zaintrygowany i chyba nieco wystraszony Richy szturchnął ją, na co dziewczyna podskoczyła.

- Pomyślałam sobie, że tym razem my musimy uratować Jake'a. Nie pozwolę, żeby stała mu się jakakolwiek krzywda. Jake nie ma zupełnie żadnych namiarów na tego dupka, a ja i Richy mamy do Niego numer telefonu. Chcę do Niego zadzwonić i ...

- Czy Ty oszalałaś już do reszty? - Richy próbował mi przerwać, ale ja zrobiłam dokładnie to samo, nie zważając na Jego obiekcje.

- ... spotkać się z Nim. Muszę dowiedzieć się, dlaczego to robi i jakie są Jego prawdziwe zamiary. Chciałam, żebyście poszli ze mną, zanim Jake dopadnie go i zrobi coś, czego nie powinien. Jemu i tak grozi duże niebezpieczeństwo już od dawna.

Spodziewałam się gorszej reakcji. Richy był zupełne rozbity, jakby analizował każdy możliwy scenariusz, co mogłoby pójść dobrze, a co nie. Ella nadal była nieobecna, ale dobrze rozumiałam Jej smutek i nerwy. Właśnie dlatego poprosiłam moich przyjaciół jeszcze raz o przysługę.

- Ella, zostaniesz w pobliżu, nie pozwolę Ci wejść do środka i narażać swojego życia. Ja i Richy z Nim porozmawiamy. Mam w domu ukrytą broń, którą zabiorę ze sobą, więc nie musicie się o nic martwić.

- Jaką masz pewność, że On tylko z Wami porozmawia?

- Nie dopuszczę do niczego innego.

- Nie bądź głupia, tacy ludzie są zdolni do wszystkiego.

Moja głowa kolejny raz zaczęła pulsować i pojawiły się coraz większe wątpliwości. To był znak, że albo zadziałam tu i teraz, albo mojemu bratu będzie grozić śmiertelne niebezpieczeństwo. Bez odpowiedzi przyjaciół wyjęłam z kieszeni spodni telefon i nacisnęłam zieloną słuchawkę, wybierając uprzednio numer prześladowcy. Nie musiałam długo czekać, aż odbierze. Co najmniej jakby siedział przy słuchawce, napawając się groźbami, jakie Nam przesyłał.

- Tak się cieszę kotku, że dzwonisz... - Miał tak obrzydliwie drwiący ton głosu, że aż mnie zemdliło. Niestety używał modulatora głosu, więc nie byłam w stanie poznać, kim jest.

- Chcę się z Tobą spotkać, tu i teraz. Ja i ... - spojrzałam na Richy'ego, czekając wymownie na Jego odpowiedź. Oczekiwanie wydawało się trwać wieczność, ale chłopak delikatnie skinął głową, więc dokończyłam. - ... Richy. Powiedz tylko gdzie.

- Nie wiesz, jak bardzo mnie to cieszy. Nareszcie wyjaśnimy, co się wydarzyło.

Bałam się. Naprawdę zaczęłam się bać, bo powoli docierała do mnie powaga sytuacji i fakt, na jakie niebezpieczeństwo się narażamy. Wystarczyło wezwać policję, ale nie. Chciałabym być bohaterką.

Tajemnice DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz