Rozdział 13. Lilly

155 16 3
                                    

Ukrywaliśmy Naszą relację. Hmm, może nawet związek, sama już nie wiem. Zdążyłam wyjść ze szpitala, ale Richy nadal nie opuszczał mnie nawet na chwilę. W ciągu kilku ostatnich dni, mało kogo widziałam poza Nim. Był niemal na każde moje skinienie i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie widmo, które ciągnęło się za Nami. Prześladowca.

Mój telefon się nie znalazł, ale Richy zadbał już o całkiem nowy. Udało mi się skontaktować z Ellą, byłam więc spokojna, że zarówno ona jak i mój brat są bezpieczni. Obiecali wrócić w ciągu najbliższych kilku dni, a ja miałam dbać o siebie i się nie przemęczać. 

Leżałam właśnie w salonie, z głośników płynęła muzyka, a Richy krzątał się po kuchni. Próbował ugotować mi zupę, ale co chwilę coś spadało, rozlewało się, nawet tłukło. Powodował we mnie kolejne ataki śmiechu, które raz na jakiś czas kończyły się niewielkim bólem. Zauważyłam, że mężczyzna idzie do mnie, niosąc w dłoni szklankę wody.

- Proszę, tutaj są Twoje lekarstwa. Popij je dużą ilością wody.

- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się serdecznie, widząc w Jego oczach troskę.

Chciałam Go przytulić, ale przerwał mi domofon. Wystraszyłam się, bo nie spodziewaliśmy się żadnych gości, a mało kto mnie w ostatnim czasie odwiedzał. Richy podszedł do drzwi i odebrał. Słyszałam, że z ulgą w głosie zaprosił kogoś na górę.

- Kto przyszedł?

- To Phil.

Poczułam się lepiej. Moje obawy momentalnie ustąpiły. Richy zabrał ode mnie niemal pustą już szklankę, zaniósł do kuchni i wyszedł do korytarza. W tej samej chwili rozległo się donośne pukanie.

-... nie tak mocno!

Słyszałam, jak mężczyźni się śmiali. Dawno nie słyszałam, żeby Richy czuł się tak swobodnie i radośnie... Od jakiegoś czasu zawsze było coś, czym się martwił. Zmienił się i nie dziwiło mnie to, ale właśnie takiego radosnego mechanika czasem mi brakowało. A teraz wrócił.

Kiedy mężczyźni weszli do salonu, parsknęłam śmiechem. Phil szedł pierwszy, z kwiatkami w jednej ręce, a butelką wina w drugiej, Richy natomiast za Nim niosąc torby wypchane jedzeniem.

- Zrobiłem Ci małe zakupy, teraz chyba zbyt często nie wychodzisz z domu, piękna, prawda?

Phil był sobą i za to go ceniłam. Miał swoje wady i zalety, ale nie był złym człowiekiem. Lubiłam chodzić do Aurory, porozmawiać z Nim czy pożartować. Wkurzały mnie Jego zagrywki, kiedy próbował mnie podrywać, ale tak naprawdę robił to każdej dziewczynie, nie byłam jedyną, więc po prostu to ignorowałam. Miał jeszcze jedną wadę - niewyparzony język.

- Richy właśnie gotuje zupę, możesz mu pomóc, jeśli chcesz.

Mężczyźni wynieśli zakupy i zaczęli je rozpakowywać. A ja się cieszyłam, bo zapowiadał się naprawdę ciekawy dzień.

...

Z Naszych planów obiadowych nie wyszło nic, kiedy Phil zamiast soli, dodał do zupy cukier. Postanowiliśmy coś zamówić i przed chwilą dotarło Nasze jedzenie.

- Rany, jaki jestem głodny! 

- To na co czekasz? - Roześmiałam się, bo tak naprawdę zapomniałam o wszystkim, co w ostatnim czasie miało miejsce.

Zaczęliśmy jeść, kiedy Phil, zupełnie nie myśląc, powiedział:

- Dan nadal jest na Ciebie obrażony, Richy?

Spojrzałam na chłopaków z pewną dozą niepewności. Wiedziałam, że kilka dni temu Nasza paczka miała spięcie w barze, ale wydawało się to niczym poważnym. Spojrzałam na moją miłość z pytającym wzrokiem.

Tajemnice DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz