Rozdział 18. Richy

151 15 4
                                    

Właśnie się obudziłem. Otworzyłem powoli oczy i rozejrzałem się po sypialni, ale w pomieszczeniu panował półmrok. Dostrzegłem wszechobecny bałagan, rozrzucone ubrania, poduszki leżące na podłodze i absolutnie tego nie żałowałem. Obok mnie leżała najwspanialsza osoba, kobieta, którą darzyłem najczystszą, największą miłością, którą chciałem chronić i otoczyć opieką za wszelką cenę. Była naprawdę piękna. Zamknąłem oczy wspominając ubiegłą noc.

Jej idealnie miękka skóra, zapach wanilii i pomarańczy, jej delikatność i zmysłowość... 

Poczułem w sercu ciepło. Dla mnie to też było nowe doświadczenie, ale pożądanie i uczucia zrobiły swoje. Nie żałowałem tej decyzji i liczyłem, że Lilly też nie będzie. Spojrzałem na nią, kiedy otworzyła oczy, a ona uśmiechnęła się szczerze i mnie pocałowała.

- Dzień dobry skarbie.

- Witaj kochanie. Dobrze spałaś?

- Nawet bardzo dobrze. - Spojrzała na mnie i przesunęła dłoń na moją klatkę piersiową, muskając mnie palcami. - Czy Jake i Ella już wrócili?

- Nie wiem, sam niedawno się obudziłem. - Podniosłem się z łóżka, bo musiałem się odświeżyć. - Lilly, idę pod prysznic. Chcesz...?

Widziałem, że zaskoczyła Ją moja propozycja, ale nie zaprzeczyła. Podałem Jej dłoń i wyszliśmy do łazienki. To zdecydowanie nie był krótki prysznic.

...

Zdążyliśmy się wysuszyć i przebrać, kiedy usłyszeliśmy hałas w korytarzu. To Ella i Jake wrócili nareszcie do domu. Wyszliśmy do Nich, ale ten widok Nas kompletnie zaskoczył. Oboje byli pijani, chichotali, obijali się o meble. O ile Ella wyglądała dość normalnie, o tyle widok Jake'a w takim stanie było lekko mówiąc... zaskakujący.

- Daaaan... Obiecał mi jeszcze jednego shota!

- Shhh! Booo.... Obudzisz wszystkich!

Popatrzyłem na Lilly i wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. Była godzina 12, więc było to mało prawdopodobne. Przyjaciele obrócili się w Naszą stronę i rzucili się na Nas. Zachwiałem się, bo utrzymanie wyższego ode mnie, pijanego Jake'a na nogach graniczyło z cudem. I dokładnie tak jak się spodziewałem, moja Lilly i Ella wylądowały na dywanie. 

- Bracie... Nie wiedziałem, że tak ładnie pachniesz. - Jake oparł głowę na moim ramieniu, wciągnął powietrze do płuc i się roześmiał. Naprawdę miałem ochotę go walnąć, ale w sumie bawił się, a znając życie, to po raz pierwszy w życiu.

- Jake, Ty i Ella powinniście odpocząć (i wytrzeźwieć - ale nie chciałem go denerwować, więc nie powiedziałem tego na głos). Chodź, zabiorę Cię do łazienki, odświeżysz się.

- A moja księżniczka?

- Dołączy za chwilę do swojego rycerza. Chodź. - Złapałem go pod ramię i pociągnąłem za sobą do łazienki. Pomogłem mu zdjąć bluzę, co nie należało do najprostszych czynności, biorąc pod uwagę kaptur. Podałem mu jeszcze ręcznik, mydło i szczoteczkę z pastą.

- Poradzisz sobie?

- Taaa.

Nie byłem pewien, czy dobrze robię, ale wyszedłem i zostawiłem uchylone drzwi. Podszedłem do Lilly i pomogłem Jej zaprowadzić Ellę do łóżka. Dziewczyna była tak pijana, że ledwo stała na nogach. Ostatnie, czego było Jej teraz trzeba to kąpiel. Lilly zdjęła z Niej część ubrań i buty, poprawiła poduszkę i okryła kocem. W jednej chwili usłyszeliśmy hałas, więc szybko wyszedłem z pokoju, wróciłem do łazienki i omal nie zemdlałem. Jake próbował w butach i ubraniu wziąć prysznic, zalewając niemal połowę łazienki wodą, półka nad lustrem była zerwana, a w kącie rozpływała się kałuża wymiocin. Coś obrzydliwego. Kiedy tylko Jake wytrzeźwieje, postawię mu ultimatum. Zero alkoholu albo koniec z hakowaniem. Zabiorę mu laptopa, obiecuję.

Tajemnice DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz