Rozdział 14. Richy

147 14 2
                                    

Obudziłem się z okropnym bólem głowy. Powieki bardzo mi ciążyły i nie miałem ochoty ich otwierać. Przekręciłem się na drugi bok, żeby nadal spać, ale coś było nie tak. Powoli otworzyłem oczy i zobaczyłem śpiącą Lilly. Momentalnie mnie to otrzeźwiło, szybko się podniosłem i sprawdziłem, czy z nią wszystko w porządku. Oddychała miarowo, więc się uspokoiłem. Co prawda nie pamiętałem jak się tutaj znalazła, ale o wczorajszym wieczorze po prostu wolałem zapomnieć. Zegarek wskazywał 9:30.

Minęły dwie godziny, a Lilly nadal spała. Zdążyłem wziąć prysznic, zrobić skromne śniadanie. Podszedłem do łóżka, złapałem dziewczynę za rękę i próbowałem obudzić, ale bez skutku. Zacząłem się denerwować. Lilly była śpiochem, ale nie takim, poza tym zawsze reagowała nawet na najmniejszy szelest. Złapałem ją za ramię i delikatnie potrząsnąłem, potem drugi i trzeci. Dziewczyna nie reagowała, a ja spanikowałem. Pobiegłem do łazienki po ręczniki i zimną wodę. Zrobiłem jej kompres i zacząłem szukać apteczki. Znalazłem alkohol, więc czym prędzej podstawiłem jej buteleczkę pod nos. Zaczęła się kręcić, a po chwili miała już otwarte oczy.

Uśmiechnąłem się na Jej widok, ale ona cisnęła we mnie poduszką. 

- Co Ty robisz?! 

- Byłaś nieprzytomna, próbowałem Cię obudzić!

Kobieta się zamyśliła i chwilę patrzyła się przed siebie bez słowa.

- Wróciłeś wczoraj całkowicie pijany, odprowadziłam Cię do łóżka, zdjęłam ubranie i przyniosłam wodę. Zrobiło mi się słabo, zakręciło mi się w głowie... - Lilly zamilkła, ale widziałem, że sobie przypomniała wszystko.

Zrobiło mi się przykro. Byliśmy na początku Naszej drogi, a ja już ją zawiodłem.

- Jak się czujesz? - Naprawdę byłem zmartwiony. To wszystko to była moja wina.

- Nic mi nie jest. Muszę po prostu coś zjeść i wziąć leki.

- Zająłem się tym. W kuchni wszystko jest już gotowe. Mogę Ci jakoś pomóc?

- Nie.

Gniewała się. Nie rozumiałem kobiet, więc mogłem jedynie dać jej czas. Wyszedłem do jadalni, usiadłem przy stole z kubkiem kawy i zamknąłem oczy.

...

Lilly bez słowa podeszła powoli do stołu i nalała sobie wody. Połknęła tabletki i usiadła obok mnie.

- Bałam się o Ciebie.

- Przepraszam. - Opuściłem głowę, bo było mi zwyczajnie wstyd. Nie pamiętam, żebym kiedyś się tak zachował. Wszystko dlatego, że... byłem zazdrosny. Naprawdę, pierwszy raz w życiu czułem cholerną zazdrość. Słowa Phila zadziałały na mnie, udało mu się zasiać we mnie ziarno niepewności. 

- Wyrzuciłam go wczoraj, kiedy tylko wyszedłeś.

- Skrzywdził Cię?

- Nie, po prostu nie chciałam słuchać już tych bzdur.

- A to co opowiadał o Tobie i Danie to też bzdura? Nigdy nic was nie łączyło? - Tak szybko jak wypowiedziałem te słowa, od razu ich pożałowałem. Lilly spojrzała na mnie zła. Nie, to złe słowo. Ona była zawiedziona.

- NIGDY MNIE NIC Z DANEM NIE ŁĄCZYŁO.

Poczułem ogromne wyrzuty sumienia. Jej ton głosu był zimny, wręcz lodowaty, czułem tysiące ostrzy rozdzierających moje serce. Zanim jednak zdążyłem zebrać myśli, żeby coś odpowiedzieć, Lilly mnie ubiegła.

- Richy... Chcę zostać sama. Wyjdź proszę, chociaż na kilka godzin. Muszę... to przemyśleć.

Nogi się pode mną ugięły. Te słowa dla mnie mogły oznaczać tylko jedno, ale dopóki nie powiedziała tego na głos, cały czas była moją dziewczyną. Zabrałem portfel, kluczyki do samochodu i wyszedłem. Po policzku spłynęła mi łza.

Tajemnice DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz