Rozdział 20. Richy

134 15 2
                                    

Kocham Cię

Te słowa kołatały się po moim sercu i głowie jak szalone, zagubione ptaki, próbujące wydostać się na zewnątrz. Moja dusza krzyczała, chciałem Ją ratować, a jedyne co mi pozostało to bierne przyglądanie się, jak cierpi. Dokładnie tak, jak w moim koszmarze.

Phil zauważył, że chciałem coś powiedzieć, skierował się w moją stronę i zdjął taśmę z moich ust.

- Zdrajca! Jesteś bezużytecznym śmieciem! - Splunąłem mu w twarz, patrząc jak uśmiech schodzi mu z twarzy. Mężczyzna jednak zamachnął się i uderzył mnie bronią, a ze skroni wypłynęła krew, zalewając moje oczy.

- Zostaw go, jak śmiesz!

Próbowałem podnieść głowę i spojrzeć na moją ukochaną, ale traciłem przytomność. Nie mogłem Jej ratować i moje serce omal nie pękło z bólu.

- O tak, właśnie takiego widoku oczekiwałem. Waszej dwójki cierpiącej nawzajem i opłakującej swoje przyszłe zwłoki. - Phil zachowywał się jak kompletny wariat. Jeszcze kilka dni temu był to całkowicie normalny facet, a teraz miałem wrażenie, jakby przede mną stał Jego bliźniak, bo tylko twarz była taka sama.

Chloe podeszła do stolika i otworzyła butelkę szampana. Rozlała trunek do dwóch kieliszków, wzięła jeden dla siebie, a drugi podała temu śmieciowi.

- Czas wznieść toast. Najpierw za Lilly, największą męczennicę w Duskwood! - Phil kolejny raz roześmiał się, nachylił się w stronę mojej ukochanej i oblał ją alkoholem.

- Jakim prawem! Szanuj Ją kretynie!

- Jesteś strasznie wyszczekany jak na związanego faceta, który jedyne co może robić to sobie popłakać.

- Nie masz prawa Jej tak traktować! Proszę bardzo, zemścij się na mnie, ale Lilly zostaw w spokoju!

Udało mi się spojrzeć na ukochaną. Nie miała już siły płakać ani walczyć. Czułem, że słabnie i nie mogłem tego tak zostawić. Musiałem koniecznie zrobić coś, żeby uratować Jej życie.

- Phil... - Zacząłem kaszleć, a na moich spodniach pojawiły się krople krwi. To był bardzo zły znak. - ... weź mnie. Zabij mnie, a Ją wypuść... Błagam Cię.

- No kusząca propozycja... Ale nie. Oboje zginiecie za Wasze błędy.

Obejrzałem się w prawo i zobaczyłem, że Ella zemdlała, a Jake siedział ze spuszczoną głową i nie reagował. Coś było nie w porządku.

- Phil, co zamierzasz z Nimi zrobić?

- Chloe, każdego z Nich chcę ukarać. Cały czas się zastanawiam, kto z Nich będzie pierwszy... - Mężczyzna spojrzał na Nas udając wyliczankę. Zatrzymał się nad Ellą. - Wypadło na Nią, ale jest nieprzytomna, a wtedy cała zabawa traci sens. W takim razie...

Phil wycelował w Jake'a i strzelił. Z mojego gardła wydobył się okropny krzyk. Spojrzałem na mężczyznę, a Jego głowa bezwładnie opadła. Z Jego brzucha wypłynęła krew.

- Jeden z głowy. Zajmijmy się resztą. - Zdrajca podszedł do Lilly i wymierzył Jej kolejny cios w klatkę piersiową, w efekcie czego dziewczyna też zemdlała. Pocieszyłem się, że przynajmniej nie czuje teraz bólu. Z całej Naszej grupy tylko ja pozostałem świadomy.

- Zobaczysz, jak na Twoich oczach umierają Twoi najbliżsi i ukochana.

- Błagam...

Usłyszałem huk wystrzału, kolejny raz. Poczułem pulsujący ból w prawej nodze, rozchodzący się po całym ciele. Ten zdrajca mnie postrzelił. Adrenalina chyba zrobiła swoje, bo zamiast tracić przytomność czułem, jakbym miał coraz więcej siły. Zacząłem krzyczeć, próbując wywrzeć presję na prześladowcach. Oboje jednak świętowali, nie zważając, że stali się właśnie zabójcami. Moja dusza cierpiała. Przypomniałem sobie kopalnię... Przeżywałem ten horror kolejny raz, coś jak deja vu. Cholerna piekielna pętla.

Tajemnice DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz