Rozdział 17. Lilly

155 16 2
                                    

Nie mogłam spać. Czułam przerażenie, kiedy tylko zamykałam oczy lub zostawałam sama. Ten koszmar każdego dnia się nasilał i nikt z Nas nie mógł z tym nic zrobić. Bałam się już nawet własnego cienia. Ta ostatnia paczka sprawiła, że każdy traktował mnie jak największy skarb, niemal zamykając mnie w niewidzialnej klatce. Nie mogłam sama spać, nie mogłam sama wyjść na spacer ani po zakupy. Każdy uzależniał swoje plany ode mnie i tego, co aktualnie chciałam robić. Zaczęło mnie to wpędzać w poczucie winy i depresję.

Robiłam właśnie porządki w sypialni, Ella jak co dzień mi towarzyszyła, sortując rzeczy w każdy możliwy sposób.

- Ella, daj spokój. Ja naprawdę nie potrzebuję całodobowej opieki.

- Powiedz to bratu i chłopakowi. - Dziewczyna westchnęła i przewróciła oczami. - Gdyby to ode mnie zależało, byłybyśmy teraz u fryzjera i planowały jutrzejszy wieczór.

- A co jest jutro?

- Twoje urodziny! Zapomniałaś?

Zapomniałam. Przez wszystko, co się ostatnio działo wyleciało mi to zupełnie z głowy. Zresztą tak szczerze mówiąc, tort, prezenty i impreza to były naprawdę ostatnie rzeczy jakich teraz potrzebowałam. Podeszłam do przyjaciółki, złapałam ją za ręce i wyszeptałam:

- Niczego nie planuj, dobrze? Nie chcę świętować, szczególnie teraz, kiedy wszystko jest tak pogmatwane.

Ella się uśmiechnęła i obiecała dyskrecję. Byłam jej niesamowicie wdzięczna, mimo wielu wyrządzonych krzywd była dla mnie jak prawdziwa siostra. Poczułam ciepło w sercu i wróciłam do robienia porządków.

...

Następny dzień powitał mnie pięknymi promieniami słońca. Obudziłam się we wspaniałym humorze, jakby zniknęły wszystkie troski. Zdziwiłam się, bo w sypialni byłam całkiem sama. Do tej pory zawsze była przy mnie Ella, domyśliłam się, że pewnie wyszła do toalety. Wstałam i odsunęłam zasłony. Na zewnątrz było ciepło i pogodnie. Wybrałam z szafy komplet ubrań, nic specjalnego, zwykłą koszulkę i jeansy. Do kompletu dobrałam żółte tenisówki. Trochę zaczęłam czuć się nieswojo, bo nadal nikt nie przyszedł. Zapukałam do łazienki i odpowiedziała mi głucha cisza, złapałam więc za klamkę, ale w środku nikogo nie było. Uczesałam szybko włosy, umyłam zęby i wyszłam do kuchni.

W mieszkaniu było cicho. Weszłam do kuchni i dopiero wtedy usłyszałam szepty. Coś zdecydowanie było nie tak, ale bałam się to sprawdzić. Złapałam jednak na stojący na szafce kubek i z trzęsącymi się dłońmi zmierzałam w kierunku głosów.

-...niczego dowiedzieć!

-...jej...zadowolona.

-...mnie!

Przełknęłam głośno ślinę i wpadłam do korytarza. Zobaczyłam Jake'a i Ellę, którzy próbowali skrzętnie coś przede mną ukryć.

- Wystraszyliście mnie!

- Przepraszam. - Jake zrobił skruszoną minę, złapał mnie za ramiona i przytulił. - Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, moja mała siostrzyczko.

Zrobiło mi się niesamowicie miło i dziwnie jednocześnie. To był pierwszy raz, kiedy tak mnie nazwał. Ale... hej! Skąd on wiedział? Ella!

- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się serdecznie i spojrzałam kątem oka na przyjaciółkę. Udawała, że mnie nie widzi.

- Skąd wiedziałeś? - Nie zdradziłam jej, ale było mi przykro, że zawiodła moje zaufanie.

- Jestem podobno całkiem niezłym hakerem. Zdobycie Twojej daty urodzenia było o wiele prostsze niż zaparzenie porządnej kawy. - Jake się do mnie szczerze uśmiechnął i jeszcze raz przytulił. Czułam się zaopiekowana i bezpieczna, mając go przy sobie.

Tajemnice DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz