Rozdział 12. Richy

167 14 4
                                    

Głowa mi parowała. Wyszedłem ze szpitala, żeby złapać nieco świeżego powietrza i logicznie pomyśleć. Lilly już dochodziła do siebie, więc tak skrajne emocje nie były nikomu potrzebne. Miałem Ją cały czas w głowie. Wkradła się podstępem do mojego umysłu, a ja nie mogłem nic zrobić. I w zasadzie... Nie chciałem.

Wyjąłem z kieszeni telefon, otworzyłem aplikację czatu, dodałem Jessy, Hannah, Thomasa i resztę. Zabrakło Elli, Jake'a i Lilly. Musiałem wyjaśnić z moim przyjaciółmi całe to nieporozumienie i poprosić ich o wybaczenie błędów z przeszłości. Napisałem krótką wiadomość, z prośbą o spotkanie w Aurorze dziś po południu. Niemal wszyscy od razu ją przeczytali i, mniej lub bardziej chętnie, zgodzili się. Największy entuzjazm wykazała Jessy, dostałem od Niej pytanie o samopoczucie i plany na najbliższe dni. Zdawkowo Jej odpisałem, chcąc jeszcze choć na chwilę wrócić do pokoju Lilly. Miałem już schować telefon, ale w moje oczy wpadła ostatnia wiadomość od cholernego stalkera. Jego słowa zmroziły mnie, poczułem ból w piersiach i momentalnie zabrakło mi tchu. Nie bałem się o siebie, tylko o Nią. W jednej chwili zablokowałem urządzenie i włożyłem do kieszeni bluzy. Odwróciłem się i wszedłem do budynku.

...

Dochodziła godzina 16. Ze szpitala wyszedłem spóźniony, bo całe popołudnie spędziłem u Lilly, a ponieważ dziewczyna spała, zdrzemnąłem się obok Niej. Całe szczęście Aurora była niedaleko. Szybkim krokiem skierowałem się w stronę baru, poprawiając krzywo zapiętą bluzę. Mijałem znajome domy i uśmiechniętych ludzi. Ktoś mnie zawołał - Pan Davies - stały bywalec Rogers Garage i zagorzały fan starych samochodów. Machnąłem ręką na znak powitania. Pomyślałem, że dobrze byłoby wrócić wreszcie do pracy - obecnie to ojciec i dwóch współpracowników mieli wszystko na głowie. Nie miałem jednak wiele czasu na zastanawianie się, bo stanąłem właśnie pod drzwiami osławionego baru. Pchnąłem lekko drzwi i wszedłem do środka.

- Richy! Tutaj! - Jessy zauważyła mnie zaraz po wejściu, jakby celowo wpatrywała się w drzwi i czekała na moment, kiedy się pojawię.

- Siemka Richy, napijesz się czegoś? - Przede mną stanął barman ze swoim lekceważącym sposobem bycia.

Lubiłem Phila. Wiem, że jest dość specyficzną osobą, ma intrygujący charakter. No i zdecydowanie nie można było odmówić mu wyrozumiałości - w końcu pozwolił znów Nam wszystkim spotykać się w Aurorze.

- Dasz mi wodę z cytryną?

- Jasne. Jeszcze jakieś życzenia?

- Wystarczy, dziękuję.

Jessy się do mnie uśmiechnęła, złapała pod rękę i zaprowadziła do stolika. Serce zaczęło bić mi szybciej, nie wiedząc jakiej reakcji się spodziewać. W ciągu tych kilku sekund, w obliczu głośnej muzyki i zamglonej przestrzeni, wyobraziłem sobie przynajmniej 5 różnych scenariuszy, jak ta chwila mogłaby potencjalnie wyglądać.

- Cześć... - przywitałem się nieśmiało, wpatrując się w ciemny punkt daleko w tle.

- Cześć stary.- Thomas zamachał do mnie i wskazał wolne krzesło. Skorzystałem z okazji i szybko usiadłem. Phil właśnie przyniósł napoje.

- Jak się masz? 

- Całkiem dobrze, dzięki. - Pytanie Dana zbiło mnie z tropu. To on najbardziej się odseparował, jakbym chodził za Nim w masce, z nożem ukrytym za plecami.

- A Lilly?

Spojrzałem na Hannah. Popatrzyła w moje oczy, chyba cień uśmiechu pojawił się na Jej twarzy. A może to zwykłe halucynacje, nie byłem tego pewien.

- Dochodzi do siebie. Lekarz mówi, że za kilka dni wyjdzie do domu, chociaż byłem pewien, że już o tym wiecie. Hannah, Dan, nic nie powiedzieliście? Dlaczego?

Tajemnice DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz