Rozdział 5

405 42 2
                                    

Gdy tylko Nea odzyskała na nowo świadomość, od razu stwierdziła, że nie ma czasu do stracenia. Zanim jej znajomi zdążyli chociażby podnieść się do siadu, ona zerwała się na równe nogi i pobiegła w głąb korytarza. Wskoczyła do pierwszego lepszego pokoju i zamknęła za sobą drzwi na klucz. Chwilę później usłyszała odgłos szybkich kroków na korytarzu, a od razu po tym, głośne walenie w drzwi. Tym razem miała świadomość, że z perspektywy jej znajomych wyglądało to tak, jakby ich oprawca dosłownie ją obronił. Odepchnął od niej Michaela, a później wszystkich wybił. Wszystkich oprócz niej.

Szatynka nie wahała się ani chwili dłużej, otworzyła okno i z gracją wyskoczyła na zewnątrz. Gdy tylko jej stopy dotknęły ziemi, zerwała się do biegu. W tej samej chwili ktoś za jej plecami wyważył drzwi.

-Ty dziwko! - usłyszała czyiś krzyk.

Dziewczyna biegła tak szybko, jak tylko mogła, wiedziała, że z pośród wszystkich jest najsprawniejsza, a adrenalina buzująca w jej ciele, dodatkowo napełniała ją siłą. Wbiegła między drzewa dokładnie w chwili, gdy usłyszała cichy świst, a tuż po nim kobiecy wrzask. Na chwilę odwróciła się, by spojrzeć na to co się dzieje. Zobaczyła wychodzącą z lasu zamaskowaną kobietę, która właśnie naciągała na trzymaną w rękach kuszę, kolejny bełt. Pierwszy przebił ramię klęczącej na ziemi Sabine. Na ich nieszczęście, wszyscy zdążyli wyjść na zewnątrz, podając się mordercy jak na talerzu.

Kobieta strzeliła drugi raz, tym razem trafiła w nogę uciekającego przed nią Nicka, który z krzykiem upadł na ziemię. Nagle zabójczyni odwróciła się w stronę stojącej między drzewami Nei. Wykonała ręką charakterystyczny ruch, ułożyła palce w pistolet i udała, że strzela w szatynkę. Dziewczyna tylko warknęła w jej stronę, po czym znowu zaczęła biec, tym razem nie oglądając się za siebie.

* * *

Judy, bo właśnie tak miała na imię kobieta, która już po raz trzeci po kolei mordowała swoje ofiary, przechadzała się między leżącymi na ziemi ciałami. Upewniała się, że wszyscy nie żyją. Niezbyt lubi używać kuszy, ale to jej Pani dobiera jej broń, więc nie za bardzo ma wybór, no chyba, że akurat ta ma dobry humor i pozwoli jej wybrać sobie broń. A Judy zdecydowanie najbardziej lubiła używać podwójnych ostrzy, szybko wykonywała nimi swoje zadanie i dotkliwie raniła nimi swoje ofiary.

Gdy czarnowłosa upewniła się, że jej pięć ofiar nie żyje, spojrzała w nocne niebo i odezwała się:

-Pomożesz?

Jak na zawołanie, przed kobietą pojawiły się lśniące na niebiesko ślady jej ostatniej ofiary. Z tego co miała okazję usłyszeć, szatynka miała na imię Nea i z jakiegoś powodu ta dziewczyna, bardzo fascynowała Judy. Jeszcze nigdy nikt nie traktował jej z tak zimnym umysłem, ten chłodny tok myślenia. Rzadko kto potrafi tak się zachowywać w sytuacjach zagrożenia. Wszyscy zawsze panikowali i błagali o życie, a ona? A ona ją zaatakowała i wprost wyrażała swoją wściekłość wobec niej, jeszcze nie okazywała strachu, nie bała się jej. To było fascynujące, jej ofiara traktowała ją w zupełnie nowy, nieznany dla niej sposób. Kobieta miała wrażenie, że szatynka robi to tylko po to żeby ją zirytować, ale zamiast tego zwróciła na siebie uwagę swojego oprawcy. Zapewne nie o to jej chodziło.

Zabójczyni powolnym krokiem udała się przed siebie, idąc za idealnie widocznymi w nocy śladami.

~Cieszę się, że w końcu znalazłaś coś co cię zaciekawiło - usłyszała w myślach głos swojej Pani.

-Aż miło, co? - odpowiedziała jej Judy.

~Coś tak czułam, że w końcu trafi się ktoś, kto będzie chciał walczyć, na twoje szczęście to kobieta.

Tańcząca z mordercą [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz