Rozdział 46

339 30 6
                                    

Pisałam ten rozdział czekając na pociąg, który spóźnił się prawie trzy godziny i jestem zmęczona, więc przepraszam za błędy.

* * * * * * * * *

Powietrze było ciężkie od dymu. Wszechobecne płomienie sięgały nieba i wyżej, trawiły wszystko na swojej drodze. Temperatura była nie do zniesienia, gorąc wydzierał się do płuc, drażnił nozdrzaograniczal nawet widzenie. Ziemia była pozbawiona jakiejkolwiek roślinności, leżała na niej jedynie warstwa popiołu, który płatkami spadał z nieba. Gdzieś w oddali słychać było głośne wrzaski i niewyraźnie błagania, tysiące jak nie miliony dusz płaciło tu za swoje grzechy.

Judy leżała pośród tego popiołu, jego płatki powoli pokrywały także ją. Zdawało się, że niknie w płomieniach, zatapia się w cierpieniu, wrzaskach i płaczu. Jej skóra była pełna poparzeń, a klatka piersiowa oszpecona wyraźną blizną po szerokim mieczu, który jeszcze niedawno przeszył ją na wylot. Nie mogła się ruszyć, wziąć oddechu, nawet mrugnąć. Leżała tak, kompletnie bezwładnie, jakby w oczekiwaniu na to, że ostatecznie płomienie pochłoną ją całkowicie.

Judy? Kim jest Judy?

Teraz już nikim. Służącą bez pani, córką bez matki, zabójczynią bez partnerki. Nie ma już nic, straciła wszystko. Mogła więc tylko czekać, aż ona też zniknie, pod kolejną warstwą popiołu. Jej umysł był zamglony, a spojrzenie puste. Z oczu zniknął żywy szkarłat, pozostawiając po sobie tylko nikłe wspomnienie.

Czarnowłosa mogła tylko czekać, jeszcze raz zamknąć oczy w nadziei, że tym razem ciemność przyjmie ją do siebie na stałe i odbierze jej resztki, rozszarpanej na części świadomości.

Algea, jej matka, była martwa. Demon nie ma duszy, nie może się odrodzić. Jej już nie było, zginęła z rąk własnego brata, po raz drugi, ale tym razem już na dobre. Judy już nigdy nie usłyszy jej głosu, już nigdy nie będzie mogła odpyskować na jakąś kąśliwą uwagę, nie otrzyma żadnej rady, ani pouczenia względem swoich czynów, nikt nie udzieli jej już pomocy w krytycznym momencie.

A co z... Gdzie jest Nea?

Palce prawej ręki Judy lekko drgnęły. W jej myślach pojawił się wybrakowany obraz uśmiechającej się do niej szatynki, który sekundę później został zastąpiony wizją torturowanej aż do śmierci dziewczyny. Nagle mięśnie jej ciała się spięły, a w oczach pojawiła się blada iskra furii. Płomienie zdały się nieznacznie przygasnąć, a opadający popiół zamarł w miejscu, jakby czas na chwilę się zatrzymał. Czarnowłosa zobaczyła przed oczami obraz Kaina, znęcają ego się nad jej partnerką, jej Neą. Jej furia wydała się nabrać wyraźniejszej barwy, oczy przestały być aż tak puste i choć wciąż zamglone od bólu, teraz skrzyły się wściekłością. Kobieta warknęła jak zwierzę, płomienie przygasły jeszcze bardziej, a popiół zaczął rozwiewać lekki wiatr. Judy z trudem podniosła się na kolana, jęcząc przy tym z bólu.

-Nie mogę... Jej tak zostawić... - warknęła sama do siebie.

Przecież nie może tak żałośnie leżeć, gdy jej partnerka może być właśnie torturowana. Nie wie jak to zrobi, ale wyrwie się z tego piekła, znajdzie Kaina i spali go żywcem.

-Oh tak... Będzie wrzeszczał, zakrztusi się ogniem... - mówiła czarnowłosa, a jej głos nabierał coraz bardziej mrocznej tonacji.

Płomienie dookoła niej znowu przygasły, gdy dziewczyna w końcu podniosła się z ziemi. I chociaż jej ciało było obolałe, to ona nie zwracała na to uwagi. Chwiejnym krokiem ruszyła przed siebie, wchodząc w ustępujący przed nią ogień. Żywioł zdawał się kłaniać przed czarnowłosą, nie parzył jej, nawet nie zbliżał się do niej.

Wrzaski w oddali przybrały na sile, teraz przypominały wręcz wycie tysięcy torturowanych jednocześnie osób. Pożar trawiący okolice tylko się wzmagał, ale wciąż nie zbliżał się do Judy, której kroki stawały się coraz bardziej pewne. Dziewczyna ciężko dyszała, a w jej oczach odbijał się blask piekielnych płomieni. Oddychała dymem, który jej nie drażnił, szła przez ogień, który jej nie parzył. Coraz silniejsza i silniejsza, coraz bardziej rozjuszona. Pogarda, nienawiść i żądza zemsty wirowały w niej, tworząc wyjątkowo niszczycielską mieszankę. Całe jej doświadczenie, fakt, że zabijała bez przerwy przez ponad sto lat, że regularnie jej ręce plamiły się krwią dawał jej tylko motywacji do dalszej rzezi. Chciała rozerwać Kaina na strzępy, na żywca wyciągnąć z niego wszystkie organy i patrzeć jak ten wije się w agonii. Chciała patrzeć jak ten płonie, chciała być powodem rozniecenia tego ognia.

Dziewczyna wzięła głęboki wdech, dym wdarł się do jej płuc i choć powinien dusić i parzyć, to Judy nawet się nie wzdrygnęła. Na chwilę zamknęła oczy, przez jej myśli kolejno przeskakiwały fragmenty wspomnień, związanej z Nea. Pamiętała jak ta szatynka uczyniła jej życie lepszym, pamięta jak ta jej ufała i darzyła ją szacunkiem, jak ją kochała. Nie może stracić też jej, nie może pozwolić by ten obrzydliwy demon, ten, który zamordował jej panią, jej matkę, odebrał jej teraz kolejną osobę. Na ustach kobiety ukazał się szyderczy uśmiech, płomienie niespodziewanie zbliżyły się do jej ciała, rzucając na nią tańczące z cieniami światło.

Gdy otworzyła oczy, jej tęczówki zabłyszczały żywym ogniem. Iskry zabłyszczały między jej palcami, a z ust zaczął ulatywać dym. Płomienie dosięgły niebios, gotowe by siać chaos i destrukcję.

Pierwszym demonem, który zdołał przyporządkować sobie piekielny ogień, została właśnie ona, Judy Anderson, a teraz każdy kto kiedykolwiek się jej naraził przekona się co to znaczy być wrogiem Pani Piekielnego Ognia.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 16, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Tańcząca z mordercą [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz