Rozdział 7

369 40 8
                                    

Judy pewniej chwyciła za kij baseballowy pokryty ostrymi metalowymi szpilami. Niezbyt przepadała za tą bronią, była bardzo nieporęczna i trzeba było się nieźle namachać, żeby w ogóle tym kogoś trafić. Ale coś za coś, zabójczyni za cholerę nie wiedziała, gdzie jej Pani postanowiła umieścić jej nową zabawkę, ale będzie się tym przejmować gdy już rozwali łby pozostałej piątki.

Wszystko poszło krwawo i gładko, cztery osoby już nie żyły, a czarnowłosa akurat uderzała kijem w głowę jednego z chłopaków, dokładnie tego, który rzucił się jeszcze niedawno na Neę. Nie pamiętała jego imienia i szczerze mówiąc miała je gdzieś. Zdecydowała, że nad nim będzie się znęcać najbardziej, wszedł jej w paradę, a teraz tego gorzko pożałuje. W końcu, gdy chłopaka ledwo się ruszał, Judy kilka razy kopnęła go w brzuch, po czym przydepnęła go nogą do ziemi. Uniosła nad głową kij i z całej siły uderzyła nim w kark szatyna. Po pomieszczeniu poniósł się trzask łamanego karku, a jej ofiara kompletnie przystała się ruszać.

Nagle zabójczyni usłyszała cichy odgłos kaszlu, odwróciła się i zobaczyła, że jedna z dziewczyn wciąż żyje. Dławiła się własną krwią, oparta o ścianę, a przez jej ciało przechodziły pojedyncze drgawki.

-Japieprzę jeszcze żyjesz? Myślałam, że przywaliłam ci wystarczająco mocno - warknęła.

Podeszła do blondynki i zamachnęła się kijem. Uderzyła ją w brzuch, a ostre szpile bez problemu przebiły jej skórę, zostawiając na niej głębokie, poszarpane rany. Czarnowłosa kopnęła dziewczynę w brzuch, na co ta krzyknęła z bólu, po czym po raz ostatni kaszlnęła, krew ochlapała ubranie Judy, gdy dziewczyna upadła na bok, a w jej oczach w końcu zasnęły ostatnie iskry życia.

-No w końcu. Cholerni, żałośni słabeusze - mruknęła.

~Jak pięknie! Od razu mam lepszy humor! - usłyszała.

-Umowa to umowa, a teraz moja kolej. Gdzie Nea?

~Będziesz zwracać się do niej po imieniu? Jak słodko.

-Zakładam, że teraz się na mnie przez to uweźmiesz.

~Oczywiście, po prostu jestem z ciebie dumna, że w końcu ktoś cię zainteresował, już tylu ludzi ci podsunęłam.

-Jak na razie wszyscy byli pieprzonymi tchórzami, którzy tylko mnie błagali i ryczeli w kącie, żałosne.

~A ty co byś zrobiła na ich miejscu?

-Rzuciła się na wroga i wydłubała mu oczy.

~Właśnie dlatego cię lubię. Ale dobra, twoja zabaweczka jest zamknięta w szopie za domem.

-Serio? - mruknęła zniesmaczona Judy.

~Zawsze mogłam ją przywiązać do drzewa, albo rzucić gdzieś w losowe miejsce w lesie.

-Jesteś okropnie złośliwa.

~Następnym razem chyba zrobię ci na złość. Ale na razie, ciesz się swoją nową zabawką. A tylko pamiętaj, że prędzej czy później masz ją zabić.

-Tak tak wiem.

Kobieta oparła kij na swoim ramieniu, po czym powolnym krokiem wyszła z domu. Dość szybko znalazła wspomniane przez swoją panią miejsce, zdziwiła się tylko, gdy nie usłyszała żadnego odgłosu prób wyważenia drzwi, była pewna, że jej ulubienica znowu pokieruje się agresją i będzie chciała coś rozwalić. Ale ze zdziwieniem przyjęła do wiadomości, że drzwi były nienaruszone, a ze środka nie dobiegał praktycznie żaden dźwięk, nie licząc bardzo cichego oddechu.

-Uśpiłaś ją? - spytała.

~Nie przypominam sobie.

Czarnowłosa powoli uchyliła drzwi, uprzednio rozszarpując ich zamek. Gdy światło księżyca tylko wpadło do ciemnego pomieszczenia, Judy od razu zauważyła poszukiwaną przez nią dziewczynę.

Tańcząca z mordercą [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz