Rozdział 6

1.5K 161 210
                                    

Rozdział 6

Louis nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiał, jednak od kilku dni po głowie krążyła mu myśl, że jedną z najbardziej atrakcyjnych rzeczy w Harrym Stylesie było to, że nosił spódnice. I wcale nie chodziło o to, że była to kobieca strona. Z perspektywy Louisa był to symbol ogromnej odwagi, ponieważ on sam drżał na myśl o zrobieniu tego w samotności, a co dopiero wyjść ubranym w ten sposób z domu. Nie uważał tego za coś złego, a wręcz przeciwnie — bardzo podobały mu się spódnice i sukienki, jednak z uwagi na społeczeństwo, przed przyjściem do liceum demonizował je na męskim ciele.

Harry Styles był dla niego atrakcyjny, ponieważ nie bał się być sobą. W szkole większość członków drużyny piłkarskiej oraz koszykarskiej gnębiła go na korytarzu za damskie ubrania, a brunet za każdym razem dzielnie znosił ich docinki. Nigdy żadnemu z nich nie oddał, nigdy nie powiedział żadnego słowa, nigdy przez dłużej niż godzinę nie myślał o tym, jak kolejny raz został przez nich poniżony. Jego to wszystko nie obchodziło. Chciał chodzić w sukienkach — chodził w sukienkach. Chciał się pomalować — malował się. Chciał ubrać spodnie — ubierał spodnie. Chciał być sobą — był sobą. I właśnie to sprawiało, że w oczach Louisa był jedną z najbardziej atrakcyjnych i męskich osób.

Dlatego w piątkowy wieczór, gdy zobaczył Harry'ego u progu swoich drzwi ubranego w jasną sukienkę i sweter z rozmazanym makijażem i krwawiącym nosem, bardzo się zaniepokoił. W ciągu jednej sekundy, nie trudząc się powitaniem, pociągnął go za rękę w stronę kuchni i sięgnął po apteczkę, by pomóc mu zatamować krwawienie. Jedynym plusem było to, że Harry nie płakał — choć wciąż był bardzo roztrzęsiony — i nie panikował, dlatego dużo łatwiej było Louisowi przyłożyć chusteczki do jego nosa.

— Harry, musisz się pochylić — poinstruował go, gdy chłopak uniósł głowę. — Jak dawno to się stało?

— Nie wiem. Chyba pół godziny temu — mruknął nieprzytomnie, po czym powoli wykonał polecenie, próbując przejąć chusteczkę od Louisa. Przymknął oczy i zacisnął usta w wąską linię. — Niedobrze mi. Boję się, że zaraz zwymiotuję.

— To w porządku, ja... Może będziesz się czuł bardziej komfortowo, jeśli usiądziemy w łazience?

— Tak, proszę.

Louis położył dłoń na jego łokciu i pomógł mu się podnieść, starając się nie przyglądać temu, jak krew powoli plamiła jasną koszulkę Harry'ego. Nigdy nie bał się widoku krwi, jednak za każdym razem kręciło mu się przez nią w głowie.

Kiedy znaleźli się w łazience, brunet usiadł przy toalecie i niemal od razu zaczął kasłać krwią. Początkowo Louis nie wiedział, jak się zachować, jednak po chwili widząc smutne spojrzenie Harry'ego, zdecydował się położyć dłoń na jego kolanie w geście uspokojenia.

— Nie jest najgorzej — powiedział po piętnastu minutach Harry. — Mogłem oberwać trochę mocniej lub nie zdążyć od nich uciec. To dopiero byłby koszmar, nigdy nie wiadomo, co mogliby ci zrobić. Złamany nos przy ich możliwościach to pikuś.

— Kto ci to zrobił?

— Osiedlowe dresy. Bardzo mnie nie lubią — zaśmiał się gorzko, a następnie odsunął od siebie chusteczkę i wrzucił ją do muszli klozetowej. — Nie przepadają za jebanymi transami i homosiami.

Louis zmarszczył brwi.

— Jesteś...

— Nie — przerwał mu pospiesznie Harry. — Jestem stuprocentowym mężczyzną. Lubię sukienki i makijaże, ale wciąż czuję się bardzo dobrze i komfortowo w swoim ciele. Moje zaimki to on i jego, nie przepadam za damskimi, bo wprowadzają mnie w... zakłopotanie? Kilka razy pomylono mnie z kobietą i nie czułem się z tym w porządku.

Mock Me Up | LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz