Rozdział 11

1.5K 143 140
                                    

hej! rozdziałów będzie około 20, więc przygotujcie się!! a w następnym słodki plakat wyborczy harry'ego!!

Rozdział 11


Jeśli Louis myślał, że dowiedzenie się o zakładzie było najgorszą rzeczą, jaka mogła się przydarzyć Harry'emu, to grubo się mylił. Od samego początku problemem nie byli rówieśnicy, ich docinki i ubierane przez bruneta spódnice. Największym problemem była mama chłopaka, bo choć Louis podejrzewał, że chciała dla niego dobrze, to niestety efekt był odwrotny.

Louis wszedł do klasy w środowy poranek po udanym treningu. Od dawna był ignorowany przez swoich kolegów i najczęściej faulowany, jednak udało mu się znaleźć na to rozwiązanie. To on tutaj miał władzę. To on mógł donieść trenerowi o niewłaściwym zachowaniu na boisku. To on był kapitanem szkolnej drużyny piłkarskiej, dlatego gdy kolejny raz został umyślnie pchnięty na bramkę, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Szczególnie, że do tej pory nie udało mu się właściwie stanąć w obronie swojej i Harry'ego.

— Słuchaj — zaczął poważnie, słysząc śmiech Kevina na boisku. Podszedł do niego, by stanąć z nim twarzą w twarz, a następnie wbił palec w jego klatkę piersiową. — Mam kompletnie gdzieś twoją osobę. Mam w dupie to, że wszyscy cię uwielbiają i że jesteś pożal się boże idolem tych wszystkich pierwszoklasistek. Jeszcze dwa miesiące temu bym ci na to wszystko pozwolił, ale zważywszy na to, że na własnej skórze przekonałem się, jakim jesteś obrzydliwym człowiekiem, nie zamierzam siedzieć cicho. Jeśli ty i twoja banda nie zostawicie mnie i Harry'ego, to najpierw pójdę do trenera, który uważa moje zdanie za święte i powiem mu, że nie zasługujesz na tegoroczny finał, a potem pójdę do dyrektora, żeby wycofali ciebie i twoją laleczkę z samorządu. Ciekawe komu uwierzą... Wzorowemu uczniowi, który udziela się w każdej akcji charytatywnej, czy zwykłemu kretynowi, który nie wie, ile to dwa plus dwa.

Uśmiechnął się na wspomnienie sprzed zaledwie pół godziny. Nigdy nie sądził, że potrafił być taki władczy, a szczególnie w stosunku do kogoś takiego jak Kevin i jego przyjaciele. Niemal od razu po tych słowach zaczął żałować swoich słów, ponieważ był głupim niewierzącym w siebie wrażliwcem, jednak gdy tylko zobaczył zawahanie na twarzy Kevina, odzyskał pewność siebie.

I zdobył to, co chciał zdobyć. Chłopak nie wypowiedział ani jednego słowa — odwrócił się na pięcie i poszedł w kierunku szatni, a kiedy reszta drużyny skończyła trening, jego już tam nie było. Louis wygrał.

Usiadł w ławce, w której przeważnie siedział Harry razem z Niallem, a następnie zaczął wyciągać z plecaka swoje książki. Korepetycje z brunetem powoli zaczęły mieć skutek w ocenach Louisa, jak i w jego samopoczuciu. Od niemal dwóch na lekcje przychodził zrelaksowany i wypoczęty, gdyż wiedział, że orientuje się na tyle w temacie, iż nie zdobędzie niższego wyniku niż pięćdziesiąt procent. A wszystko dzięki jego drugiej połówce.

— Cześć. Mogę usiąść z tobą?

Louis podniósł głowę znad swojego zeszytu i spojrzał na Harry'ego. Tego dnia chłopak wyglądał, jakby przez całą noc nie zmrużył oka ani na sekundę, a jego oczy wręcz krzyczały, jak bardzo był smutny.

— Oczywiście, że tak. Dlaczego pytasz?

Bez słowa Harry zajął obok niego miejsce, uprzednio kładąc torbę na ławkę. Louis posłał w jego stronę zachęcający uśmiech i pochylił się, by złożyć pocałunek na bladym policzku, jednak brunet znacząco się odsunął.

— Chyba nie możemy być razem, Louis.

Szatyn zmarszczył zaskoczony brwi, czując, jak serce podeszło mu do gardła.

Mock Me Up | LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz