{WARNING: PRZEMOC}
-
Wszystko wydarzyło się tak szybko...
Mówią, że rodzina ma być naszym bezpiecznym niebem. Bardzo często jest to miejsce, w którym odczuwamy najgłębszy ból serca.
Często sąsiedzi słyszeli jej krzyki, jego polecenia. Przedmioty rzucane lub trzaskane.
Kelly nie czuła się bezpieczna i chciała się wyrwać, chciała mieć rodzinę, która ją kocha, akceptuje i mówi, że wszystko będzie dobrze.
Chciała mieć postać ojca, która nie krzyczy na nią za każdym razem, gdy "oddycha", chciała normalnego, szczęśliwego życia. Czy może prosić o zbyt wiele?
Za każdym razem gdy podnosił na nią ręce. Zabijał księcia z bajki gdzieś głęboko w jej sercu. Już tego nie chciała. Książe miał ją uratować.
Z policzkiem zaczerwienionym jak pomidor, od ciosu, którego niestety doznała, oczy opuchnięte od płaczu i z połamanym ego, sercem i nosem.. Kelly wyszła.
Była zupełnie sama. Nie żeby kiedykolwiek była otoczona przez ludzi, którzy ją lubili, ale to było inne, Kelly nie miała już rodziny ani domu, do którego mogłaby się udać.
Nie było komu powiedzieć, nie było gdzie się schować, Kelly trzymała ból w sobie, przez te wszystkie lata, podczas gdy część jej umarła... tym kawałkiem była zdolność do kochania i ufania. Kelly nie mogła kochać nikogo, komu ufała i zdecydowanie nie mogła ufać nikomu kogo kochała.
-
POV: Kelly
"To niesprawiedliwe! Dlaczego ja? Co takiego zrobiłam?!"
Te głupie pytania zawsze zawiodły mnie w potrzebie. Ale nie mogłam winić nikogo oprócz siebie.
Dlaczego ja? Zawsze pytałam. Tak po prostu działał wszechświat. Wszechświat nie dbał o to, co było sprawiedliwe, nie obchodziło go, że niektórzy zasłużyli na ogromną karę, a inni nie.
Co ja takiego zrobiłam? To pytanie nie pozostawiło mi żadnej możliwej odpowiedzi. Mój ojciec zawsze tak uprzejmie mi przypominał, że "zabiłam" moją matkę. Zabójstwo czy nie, to była moja wina, a on dopilnuje, żebym została ukarana.
"Muszę wyjść. Pójdę zobaczyć się z Agnes.." Agnes była słodką panią, która miała "Griddy's Doughnuts", zawsze mi pomagała, dzwoniła do mnie co wieczór, czasem podchodziłam do telefonu przed ojcem, a innym razem nie miałam tyle szczęścia, a raczej ona.
Czuła się jak moja matka, której nigdy nie miałam i siostra, którą zawsze chciałam.
Zamierzałam odejść. Musiałam iść, zanim się obudzi. Zanim zdecyduje, że nie zostałam wystarczająco mocno uderzona albo że przez grubą czaszkę nie zrozumiałam wiadomości o mojej wartości. Zanim spróbuje ponownie.
Nie miałam czasu się pakować ani o tym myśleć. Powoli na palcach weszłam po skrzypiących schodach. Moja ręka unosi się nad drzwiami do jadalni.
"Nie! To zły pomysł. Wracaj do łóżka. Będzie dobrze." Powtarzałam sobie w kółko.
Moje serce jednak krzyczało odwrotnie. " Idź! Zanim będzie za późno!" Wzięłam głęboki oddech. Teraz albo nigdy.
Teraz.
Udało mi się wymknąć z domu bez powiadamiania ojca, zgodnie z planem. Był nieprzytomny na kanapie, pijany jak skunks, jak zawsze powtarzam.
Udałam się do sklepu z pączkami. Nie widziałam zbyt dobrze z powodu opuchniętego oka. Ale to nie miało wpływu na moją decyzję. Musiałam uciec.
Dotarłam do pączkarni, była około 21:00. Weszłam i usiadłam na stołku, czekając na Agnes.
Po kilku minutach oczekiwania naturalnie się znudziłam, bawiłam się sztućcami, gdy usłyszałam dzwoneczek, spojrzałam w stronę drzwi z nadzieją, że to nie będzie mój ojciec.
Moje serce wróciło do nieco normalnej prędkości. To był tylko chłopiec, wyglądał jakby był w moim wieku.
"Oddychaj" powiedziałam do siebie. Prawie się zaśmiałam. Polecanie sobie zrobienia czegoś, w czym moje ciało było tak biegłe - oddychanie, było dla mnie zabawne.
Dzwonek zadzwonił ponownie. Moje serce opadło, podobnie jak poczucie humoru. Powoli się odwróciłam..
Znów to nie był mój ojciec, tym razem był to jakiś mężczyzna. Moje oczy przykleiły się do niego, gdy kroczył dumnie w kierunku lady.
Chłopak siedział obok mnie, jego oczy odbijały się od każdego przedmiotu, tak jak światło może odbijać się od okna. Siedział niecierpliwie i po kilku minutach zadzwonił kilkukrotnie dzwonkiem, by zwrócić na siebie uwagę Agnes. Mężczyzna usiadł po drugiej stornie chłopca, podniósł gazetę i zaczął czytać, spojrzałam na chłopca ale on patrzył na starca.
-
Koniec Kelly POV
-- Przepraszam, zlew był zatkany. - Agnes zachichotała cicho. - Więc co to będzie? - wypytywała dwóch nieznajomych. Nie zauważyła jeszcze obecności Kelly
- Uh, poproszę czekoladową eklerkę. - odpowiedział mężczyzna.
- Czy mogę dać dzieciom szklankę mleka lub coś takiego? - dodała Agnes, wciąż nie zauważając że to Kelly.
- Dzieciak chce kawy, czarnej. - zakpił chłopak, Agnes spojrzała na niego przez i chwilę i spojrzała na Kelly. Realizacja uderzyła ją jak tona cegieł.
- O mój.. Kelly? Nie znowu.. - szepnęła do siebie Agnes. Kelly poczuła, że chłopak sztywnieje na wspomnienie jej imienia.
Patrzenie na dziewczynę siedzącą naprzeciwko Agnes było jak oglądanie przedstawienia. Oczekiwany ale mimo to zaskakujący. Była małą dziewczynką, a pojawienie się z siniakami nie było niczym nowym.
- Co się do cholery stało?! - wykrzyknął mężczyzna siedzący obok czarnowłosego chłopca. Kelly nieśmiało spojrzała w dół zaczynając bawić się rękami.
- O! To? - wskazała pytająco palcem w kierunku siniaka na policzku. - Wpadłam na drzwi. - skłamała.
Spojrzała w górę, by spojrzeć w zmartwione oczy Agnes, zatroskany wyraz twarzy mężczyzny i chłopca, który po prostu patrzył na nią, przyglądając się każdemu rysowi jej twarzy. Napina szczękę. Kelly nie lubiła być w centrum uwagi, oznaczało to dla niej gapienie się, śmiech i osądzanie.
Gdy tylko spojrzała mu w oczy, oboje odwrócili wzrok, Kelly na jej ręce, a chłopak na Agnes.
-----
Minęło 10 minut, odkąd po raz pierwszy spojrzała w szaro-zielone oczy tajemniczego chłopca, siedzącego nie dalej niż 3 metry od niej. Mężczyzna wyszedł po tym, jak zaoferował, że zapłaci za kawę chłopca oraz pączka z dżemem.
Kiedy Kelly miała wstać i wyjść, drzwi do pączkarni się otworzyły i do środka wpadło czterech mężczyzn ubranych na czarno i uzbrojonych w broń.
CZYTASZ
Protective - five x Kelly (Tłumaczenie PL)
FanfictionKelly zawsze czuła, że nie jest chciana i kochana, ale spotkała chłopca, kłócili się dużo. Nie tylko się nawzajem obrażali ale łączyła ich więź, która była bardzo silna. "Po raz kolejny ta część mnie... miała nadzieję, że zobaczę te szaro-zielone oc...