15

151 6 0
                                    

Zamierzałam iść do domu. Dom oznacza rezydencję kilka przecznic dalej od biblioteki, w której jestem, że tak powiem... uwięziona. Nic mnie tu nie trzyma, drzwi są szeroko otwarte. Ale chłopak o czarnych jak węgiel włosach, szarozielonych oczach, siedzący po drugiej stronie pokoju, jest moim porywaczem. On jest powodem, dla którego zostaję, nie jedynym, ale powodem.

Zdecydowałam, że czas wracać do domu, wstałam i z wahaniem przeszłam przez pokój w kierunku Five, który moim zdaniem był... pijany jak skunks.

On nie jest moim ojcem. Gdyby nim był, byłabym już martwa. Kontynuowałam wmawianie sobie, zanim się odezwałam.

- Hej Five, odłożę tu moją książkę. - Machnął mi ręką i skinął głową, tak naprawdę nie było go już w jego obecności. Skierowałam się w stronę półki z książkami, stąpając stopami po wyłożonej dywanem podłodze, patrząc wszędzie, tylko nie tam, dokąd zmierzałam. Coś twardego uderzyło mnie w ramię, przez co upuściłam książkę, którą trzymałam.

Kurde.

Schyliłam się po książkę, ale czyjeś ręce mnie uprzedziły. Szybko się wyprostowałam. Przede mną stał chłopak, miał brązowe włosy i błękitne jak niebo oczy. Podobny wygląd do chłopca opisanego w książce, którą trzymał. W przeciwieństwie do Five, jego oczy wyrażały inny rodzaj emocji. Nie mogłam dokładnie wskazać jednej.

- Przepraszam, nie patrzyłem, dokąd idę. - Bełkotał, oddając mi książkę.

- Nie, wszystko w porządku, ja też nie patrzyłam. - Odpowiedziałam.

Zaczerwienił się szkarłatną czerwienią. Uśmiechnęłam się do niego, dając mu do zrozumienia, że przyjęłam jego przeprosiny.

- Och, umm, cześć, jestem Evan. - Przełożył książki, które niósł, do drugiego ramienia i wyciągnął do mnie rękę.

- Jestem Kelly. - Odpowiedziałam podając mu rękę.

- Kelly, to takie ładne imię pasuje do takiej pięknej dziewczyny jak ty. - Powiedział. Pochlebiał mi, nikt nigdy nie nazwał mnie piękną, tym razem to ja zarumieniłam się szkarłatem.

- Kelly?! - Usłyszałam niewyraźny krzyk za sobą, przewróciłam oczami i pożegnałam się z chłopakiem. Ale zanim zdążyłam zrobić dwa kroki w przeciwną stronę od tego chłopaka, mój ciężar przesunął się na bok, gdy Five objął mnie mocno ramieniem. - Więc-umm, poznałeś moją dziewczynę? - Powiedział patrząc na Evana.

- Twoją co? - Prawie się udusiłam.

- Aha, głuptasie.. ona cały czas żartuję. - Czułam od niego mocny zapach alkoholu. Wstrzymałam oddech.

- Dobrze, idziemy do domu? - Zapytałam przez zęby.

- Co za eva, mówisz, kochanie. - Mrugnął lekko i odszedł. - Frajer. - Zawołał przez ramię do Evana.

Och, będzie żałował, że nie poszedł do piekła, zanim z nim skończę.

Posłałam Evanowi ostatnie przepraszające spojrzenie i podążyłam za Five do miejsca, w którym siedział.

----

Kiedy wróciłam do Five, był już nieprzytomny, z butelką w dłoni i ramieniem przewieszonym przez ramiona Delores. Luther i Diego też tam byli.

- Pijany jak skunks. - Stwierdził Diego oczywiście. Uśmiechnęłam się na sformułowanie, którego użył.

----

- Cóż, nie możemy wrócić do domu. - Luther się odezwał, byliśmy w drodze, kto wie dokąd? Zrobić Bóg wie co? - To nie jest bezpieczne, ci psychopaci mogą wrócić w każdej chwili. - Kontynuował w swoim poważnym nastroju.

Protective - five x Kelly (Tłumaczenie PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz