Rozdział 1

274 19 0
                                    

27 sierpnia

-A kto się obudził?- Dziewczyna stała przyglądają sie mężczyźnie podchodzącemu do kołyski, miał on czarne długie włosy. Skąś go kojarzyła ale nie wie skąd.-Opowiesz mi co ci się śniło?-gruchał do dziecka.-Ale za nim mi opowiesz to cię zjem.- dziecko pisknęło perliście-A teraz chodź poprzeszkadzamy Remusowi-wyjął z mebla małą dziewczynkę podobną do niego. I poszedł z nią do salonu gdzie jakiś inny mężczyzna czytał właśnie książkę. Nastolatka podążała za nimi.-Monny, ktoś się za tobą bardzo stęsknił i potrzebuje mocnego tulasa.-położył dziewczynkę na jego kolanach.
-Cześć Rory.

Dwunastolatka zerwała się spocona z łóżka. Podobne sny męczą ją co noc. Miała już dość. Nigdy się nie wysypiała przez te bezsensowne historie w jej głowie.

Spojrzała na zegar na ścianie. Wskazywał 6 rano. Miała 30 minut by wstać i sie ogarnąć. O 6.30 w sierocińcu najstarsze dzieci musiały stawić się u dyrektora i dostać listę masą zadań do wykonania. Jeśli wszystko zrobiły mogły zjeść. Był to jeden, jedyny posiłek podczas całego dnia, jeśli zrobili wszystko dobrze. Jeśli jednak coś nie przypasowało opiekunki, nie dostawali jeść oraz byli bici pasem tak mocno I tak długo że aż opadali z sił.

Aurora marzyła o śmierci. Codziennie planowała plan jak by popełnić samobójstwo. Jednak zawsze z tyłu głowy miała trzy rzeczy. Po 1 co jeśli się nie uda i jednak przeżyje, przecież pan Derry tak by ją zbił że wylądowała by w szpitalu. Po 2 a co jeśli któregoś dnia wszystko się zmieni. Wyobrażała sobie rodziców którzy nagle okazują się żywi i ją zabierają. Po 3 przyjaciele i Hogwart. Kochała to że mogła tam spędzać święta i nie musiała wracać do tej szare rzeczywistości. A jej przyjaciele byli dla niej wszystkim. Harry, Hermiona, Ron, Bliźniaki, Luna i Nevill, kochała ich nad życie.

Dziewczyna szybko przestała rozmyślać i wzięła z krzesła swoje jedyne ubrania i założyła je na siebie. Na nogi wsunęła swoje conversy. Była to jedyna rzecz która była markowa z jej ubioru ale i tak nie dostała nowych tylko jakieś ze śmietnika. Jednak i tak się cieszyła, że chociaż jakieś miała.

Zostało jej 15 minut do zbiórki. Postanowiła przez ten czas pościelić swoje łóżko ponieważ za nawet źle położoną poduszkę mogła dostać z pasa. Za kilka dni miała wrócić do Hogwartu. Nie chciała przyjechać jeszcze bardziej posiniaczona. Chociaż już i tak miała całe ciało w fioletowych sińcach. Nie chciała też żeby jej przyjaciele zobaczyli blizny. Bała się ich reakcji i że uznają ją za słabą. Nie mówiła nikomu o swojej sytuacji. Zawsze jeśli ktoś ją pytał o rodziców, dom i tym podobne mówiła że jej rodzice nazywają się Grace i Henry. Mieszkają całą rodziną w Szwajcarii. Dlatego też nie mogą się spotykać podczas wakacji ani nic. Nie umiała im powiedzieć prawdy, było jej głupio jak słyszała jak każdy ma super rodziców albo jak w przypadku Harrego oddali za niego życie. A ona została oddana nie wiadomo czemu. Była przekonana ze po prostu jej nie kochali.

Kiedy zeszła na dół zastała Dumbledora.
-Dzień dobry profesorze.-była zdziwiona przecież przybywał tu zawsze 29 sierpnia i zabierał ją na pokątką. To za dwa dni dopiero.
-Witaj Auroro. Pewnie cię dziwi czemu jestem tu 2 dni wcześniej jednak wiedz że nie bez powodu. Harry przez to że nie potrafił opanować emocji, wybuchł i nadmuchał swoją ciotkę. Z nikim nie chce rozmawiać a ty jesteś z nim najbliżej więc postanowiłem zabrać cię stąd wcześniej żebyś pobyła z nim trochę i jakoś uspokoiła.
-Dobrze ale gdzie on się teraz znajduje?
-W Dziurawym Kotle moja droga. Ciebie też chce tam umieścić do czasu powtoru. A na pokątką zabierze cię Hagrid.
-Dobrze
-To szybko się spakuj i się tam przeniesiemy

Pobiegła ile sił w nogach do swojego pokoju. Chciała pomóc Harremu. Bardzo chciała pomóc. Nie znała innej osoby która tyle wycierpiała (nie zwracała uwagi nigdy na to przez co ona przechodziłam. A poza tym był dla niej tak bardzo ważną osobą że chciała jak najszybciej być przy nim i go wspierać. Wzięła kufer i spakowała szaty, książki, prezent dla Harrego (czuła że musi mu kupić prezent po mimo braku pieniędzy więc od jakiegoś czasu by się dorobić chociaż kilku groszy chodziła po domach i sprzątała. Jednak najwięcej zarobiła ze sprzedaży narkotyków. Wydaje się to absurdalne że 12 latka zamieszana w takie rzeczy. Jednak łatwo przyjął ją do tego okoliczny gang. Chcieli ją ponieważ dziecko nie wzbudzało podejrzeń. W ten oto sposób miała wyliczone na prezent dla każdej bliskiej osoby na urodziny czy święta). Do tego miała spakowała. Niewielką kosmetyczkę, kurtkę (nie była ona odpowiednią na zimę jednak nie miała innej więcej musiała korzystać z tego co ma), przedmioty potrzebne do szkoły typu kociołek i oczywiście różdżka. Zeszła na dół. Profesor czekał na nią w tym samym miejscu.
- Wszystko masz?
-Tak
-No to dobrze
Szybko poczuła lekkie ściśnięcie w okolicach pępka. I znaleźli się w Dziurawym Kotle.
-Harry jest w pokoju 305. Ty masz 304. Idź zanieść swoje rzeczy i pójdź do niego.
-Ale profesorze jak zapłacę za pokój?
-Spokojnie dziecko już jest zapłacone
-Dziękuję bardzo Panu i dowidzenia.

Weszła po schodach na 2 piętro. I od razu znalazła się przed pokojem 304. Odniosła kufer, wcześniej wyjmując z niego prezent dla Harrego i poszła przed pokój obok. Miała chwilę zawahania przed zapukaniem ale jednak ostatecznie sie przełamała. Zapukała a drzwi otworzył jej zdziwiony okularnik.
-Dzień dobry czy zastałam pana bliznowatego?
-Rory!-Potter rzucił jej się na szyję
-Ja też się cieszę że ciebie widzę Harry

𝑳𝒊𝒕𝒕𝒍𝒆 𝑾𝒐𝒍𝒇𝒊𝒆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz