Następnego dnia Rory obudziła się z okropnym bólem głowy. Spała nie całą godzinę ale już zdążyła już się przyzwyczaić do nie przespanych nocy.
Dalej po głowie chodziło jej to jak zobaczyła idealną podobiznę siebie w szkicowniku przyjaciela.
Pierwszą lekcją miała być obrona przed czarną magią. Postanowiła nie iść na śniadanie, zamiast tego przejść się po dziedzińcu co nie umknęło uwadze bliźniaków. Gdy zobaczyli że ich ulubiona uczennica tej szkoły spacerowała w cieniutkiej kurtce bez czapki od razu postanowili do niej podbiec.
-Widzisz Fred nasza zmorka chyba bardzo chce zachorować.
-No widzę George
-Co tam Marchewy?
-Tobie nie za zimno?-zapytali razem
-Nie -lecz jednak w środku trzęsła się i modliła się żeby nie zamarznąć
-Nie ukryjesz tego przed nami maluchu. Masz całe czerwone policzki i się trzęsiesz-na co Fred założył na jej głowę swoją czapkę, która była udziergana przez ich mamę na drutach
-Dzięki ale nie trzeba było.-uśmiechnęła się do nich z wdzięcznością i od razu zrobiło jej się trochę cieplej. Rozmawiali kilka minut oraz porzucali się śnieżkami jednak przyszedł czas na pójście na lekcje. Bliźniaki udali się w swoją stronę a Rory w swoją. Żegnają się chciała oddać chłopakowi czapkę lecz ten stwierdził że odda mu innym razem.
Gdy weszła już do klasy zajęła swoje miejsce w pierwszej ławce obok Hermiony. Ściągnęła z siebie kurtkę i czapkę. Harry siedział kilka miejsc za nimi i od razu zauważył że miała na sobie czapkę któregoś z bliźniaków. Przygryzł wargi i ścisnął pięści.
Do klasy wszedł Remus lekko spóźniony. Przeprosił za to. Powiedział, że zatrzymał go Profesor Dumbledore. Po czym zabrał się za prowadzenie lekcji i opowiadanie o jakiś zaklęciach. Mimo iż Rory kochała jego styl prowadzenia lekcji nie potrafiła się skupić, czuła palący wzrok na sobie lecz nie potrafiła się odwrócić i zobaczyć kto to. Remus widział tą całą sytuację jak Harry wpatruję się w jego córkę a ona siedzi napięta. Lecz nie przerywał swojego monologu. Prowadził lekcję dalej co chwile zerkając na dwoje nastolatków.
Później jakoś lekcje mijały szybciej. Z wyjątkiem eliksirów, na których jakiemuś ślizgonowi wybuchł kociołek przez co Snape kazał wszystkim zostać po lekcji żeby ta osoba posprzątała.
Gdy wyszli już od swojego znienawidzonego nauczyciela, udali się na obiad. Usiedli wszyscy w swoim stałym gronie i wzięli się za jedzenie. Znaczy nie wszyscy. Rory postanowiła w tym czasie iść na błonia i zapalić. Usiadła koło bijącej wierzby i wyciągnęła papierosa, którym od razy po odpaleniu się zaciągnęła. Nie domyślała się, że ktoś ją obserwuje. A były to dokładnie dwie osoby. Harry-który siedział ja jakąś brzozą 50 stóp dalej. Odraz Remus-który szedł w jej kierunku w celu integracji z córką, która nie wie że nią jest.
Gdy zaszedł ją od tyłu od razu poczuł zapach tytoniu. Przypomniało mu się to jak w latach szkolnych denerwował się na Jamesa i Syriusza, że palą i to w ogromnych ilościach, po czym sam zaczął. Ale gdy zaczęli starać się o Rory od razu rzucił a razem z nim Syriusz. Chociaż wiedział, że gdzieś tam potajemnie palił jednego, może dwa. Ale nie chciał żeby jego córka marnowała se zdrowie. Była już i tak bardzo wychudzona, do tego palenie i wszystko co ukrywała przed światem.
-Chyba powinna teraz siedzieć panienka na obiedzie-zaczął łagodnie bo wiedział, że prawienie kazań daje przeciwne skutki-O papierosy-zwrócił uwagę jak chowa spalonego w połowie za siebie.-Też kiedyś paliłem ale to stare dzieje. Nie szkoda ci zdrowia?
-Niektórzy palą dla dymu, inni dla odstresowania, a jeszcze inni żeby się komuś przypodobać. Ja palę żeby szybciej umrzeć.-powiedziała zgodnie z prawdą. Wierzyła że może zaufać profesorowi. Ale nie wiedziała że to słowa sprawią że on od razu będzie miał szklane oczy.
-Czemu tak mówisz?
-Taka jest prawda a w szczegóły nie będę wchodzić
CZYTASZ
𝑳𝒊𝒕𝒕𝒍𝒆 𝑾𝒐𝒍𝒇𝒊𝒆
FanfictionA co jeśli Remus i Syriusz mieliby córkę? Gdzie wychowywała się dziewczynka po tym jak jej ojciec został wysłany do Azkabanu za niewinność? Jak sobie radziła? Tego dowiecie się czytając tę książkę <3