a co jeżeli ja ucieknę?

52 2 0
                                    

Otworzyłam powoli oczy, widząc wielki biały pokój i pikajacą obok maszynę, od razu wiedziałam gdzie jestem. Szpital. Rozejrzałam się powoli. Próbując ocenić jak bardzo jest źle, chociaż zrozumieć gdzie jestem. W jakim mieście czy coś.

- doktorze, obudziła się! - krzyknął David - mała jak się czujesz? Wszystko okej? Wody?

- spałam dzień, uspokój się.

- nie spałaś, a zapadłaś w śpiączkę, na tydzień. - powiedział grobowym głosem Connor.

- o, Panienka Watson się obudziła - powiedział lekarz wchodząc do sali - gratulujemy.

- ileż w tym jadu - podsumowałam.

- proszę wybaczyć - mówił lekarz nadal ironicznie - przedawkowała pani heroinę. Cud, że pani żyje. Wieczorem będzie wypis. - i wyszedł.

- co on taki jakiś gburowaty?

- nie lubią takich osób jak ty, zajmujących ich łóżka gdy mogą pomóc komuś, komu naprawdę zależy na życiu - wytłumaczyła Lucy.

- Lucy....naprawdę przepraszam za to co powiedziałam - spuściłam głowę na dół.

- powiedziałaś prawdę, co nie zmienia faktu, że ja chociaż nie mdleje od tego, albo nie zapadam w śpiączkę - powiedziała z jadem w głosie.

- przepraszam.

- wybaczam. - powiedziała cicho i opuściła pokój.

- was chłopcy też przepraszam, nie powinnam tego robić. Uciekać od was, niszczyć się i te sprawy. Przepraszam.

- wybaczamy, powiedzmy - posłali sobie znaczące spojrzenie i również wyszli z sali.

Wieczorem dostałam wypis i miałam kupiony bilet, wracaliśmy do Miami. W samolocie przemyslałam wszystko co chce powiedzieć Jasonowi. Należy mu się prawda, że nie chce z nim być. A raczej, że nie mogę.

***

Stoje aktualnie przed białymi drzwiami pokoju, którego się boję. W którym mam wspomnienia, oraz człowieka, który może mnie aktualnie nienawidzić. Nie zszedł ani razu na dół, nie wyszedł nawet do łazienki gdzieś od 3 godzin, odkąd jestem w domu i wytłumaczyłam wszystko chłopcą. Stoje tam i patrzę się w nie, czując narastający strach. David i Connor dali mi słowa otuchy. Jednak to na nic. Boję się. Tak bardzo się boję, co zobaczę, co powiem, jaka reakcje dostanę. Nie oczekuję niczego od niego, żadnego przytulenia czy bycia miłym. Nie oczekuję od niego tego, bo zachowałam się jak kurwa. Bezduszna suka. Im dłużej się wpatrywałam, tym bardziej wątpiłam czy chce to zrobić. Jednak moja ręka wyprzedziła mój umysł. Zapukałam 3 razy delikatnie w drzwi. Od razu usłyszałam ciche "proszę". Nie pewnie nacisnęłam klamkę, a w gardle od razu zrobiło mi się sucho. Pamiętaj Madison trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów. Przekroczyłam próg i spotkałam się z zielonymi tęczówkami. Nie wyglądały na smutne, czy zdenerwowane. Było w nich tyle blasku co zwykle, jednak nie były one radosne. Zamknęłam za sobą drzwi i stałam na środku pokoju, nie mogąc wydusić słowa.

- madison... - zaczął cicho chłopak, nadal siedząc na swoim łóżku wpatrując się we mnie, uciszyłam go gestem dłoni.

- powiem szczerze, może boleśnie, ale prawdę. Bo na to zasługujesz. Zniknęłam na prawie miesiąc, bo musiałam. Nie mogę cię zniszczyć.

- powtarzasz się. - skarcił mnie blondyn

- nie przerywaj mi proszę - powiedziałam cicho i spuściłam wzrok na podłogę - nie mogę ci nic ofiarować, a ty mi możesz aż za dużo. Nie mogę po prostu się wpakować w twoje życie, wiedząc, że nie zasługujesz na to. Nie jestem dobrą osobą, boję się tego wszystkiego. Nigdy nikogo nie pokochałam. A przy tobie czuje się inaczej, czuje te dziwne motylki w brzuchu, ale nie mogę. - mówiłam na jednym wdechu.

I lost my mind...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz