prolog

241 7 1
                                    

I każde pójdzie w swoją stronę....
Ostatnie słowa, które wypowiedziałam do Alexa. Zostawiając go, złamanego, zniszczonego. Nie mogłam nawet na niego patrzeć. Ostatni raz pocałował moje zimne usta, dotknął moich zimnych dłoni i odeszłam. Dopiero kiedy byłam z 10 metrów od niego, wiedząc, że on nie ruszył się ani na krok bo nie mógł, po moim policzku poleciała łza. Czasami trzeba wybrać siebie, a nie kogoś. Nie można się męczyć w czymś, w czym nie czujemy się dobrze. A moje słowa kocham za każdy razem były puste. Nie szły z tym emocje, nie szły z tym uczucia. Bo byłam pusta.
Bo ja nie potrafię kochać. Więc dlaczego w tamtym momencie po moim policzku toczyła się łza? To była łza szczęścia. Wolności. Prze ważyłam szale na mnie. Wybrałam siebie, zrobiłam jedną cholerna rzecz by sobie pomóc. Po to by potem się bardziej zniszczyć. Czasami nie wiem czym kieruje się mój umysł. Za to dobrze wiem, że to nie jest nic dobrego.

  ***
"Do niedawna miałam cały świat pod stopami, byłam niezależna i waleczna. Chciałam dotknąć gwiazd, bo piekło było dla mnie małe. Nie pozwalałam nikomu sobą rządzić, budowałam nowe mury, a mosty innych paliłam bez skrupułów, owijałam sobie w około palca każdego kogo chciałam."
***

_______________

Nie umiem pisać książek, zmieniam je co chwile bo mi się coś nie podoba. Możecie dać znać w dalszych częściach co sądzicie.

I lost my mind...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz