plaża.

183 5 0
                                    

Do Connor :
Proszę chodź na plaże się ze mną spotkać. Muszę ci coś powiedzieć.

Od Connor:
Mam nadzieję, że to coś ważnego. Bo inaczej jesteś trupem.

Z Connorem nie miałam dosyć długi okres czasu kontaktu. Jednak to mój przyjaciel. Zawsze, nie ważne gdzie jestem, w jakim stanie, która jest godzina on mi pomoże. Nie rozumiem czasami tego poświęcenia w śród ludzi, ale jest to w jakimś stosunku miłe.
Kierowałam się powoli na plaże, jednak po drodze wstąpiłam do sklepu.

- poproszę 0,5 litra stocka i Marlboro czerwone - powiedziałam do pani ekspedientki i uśmiechnęłam się miło.

- impreza w środku tygodnia? - zaśmiała się

- bardziej opijamy smutki i żale - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- ohh..- kobieta za lada spoważniała - a mogę zobaczyć dowód? - zmieniła szybko temat.

- pewnie - wyjęłam z pod etui mojego telefonu podrobiony dowód i podałam kobiecie. Nie miałam jeszcze 18 lat, dokładnie brakowało mi jebanego roku. Jednak dowód wskazywał na moją pełnoletność.

Kobieta oddała mi moją własność, ja zapłaciłam za moje zakupy i ruszyłam w kierunku plaży. Szczerze byłam nie pewna co przyniesie ten wieczór. Minął tydzień odkąd rozstałam się z Alexem. Nie wychodziłam z domu i unikałam ludzi. Jednak teraz potrzebowałam się zabawić. A Connor mi w tym pomoże. To nie tak, że nie chciałam ich widzieć czy coś. Jednak pustka jaka mnie ogarnęła spowodowała, że musiałam zostać sama. Na chwilę.

Usiadłam na piasku i odpaliłam papierosa. Za ciągnęłam się nikotyną i oddałam się temu błogiemu stanowi. Jestem uzależniona od dobrych 3 lat. Niestety nałóg nie wybiera. Bardzo zjebałam, że w tak młodym wieku spróbowałam papierosa, ale cóż mówi się trudno i żyje się dalej. Przekonało mnie to tylko w aspekcie, że każdy człowiek musi na coś umrzeć. Jedni szybciej, drudzy wolniej. Los zdecyduje. Mój wzrok przykuli ludzie kąpiący się w morzu, było dość ciepło. W końcu już był czerwiec. Jednak ja bym nie odważyła się na wejście do tej zimnej wody. Ci ludzie tam wyglądali na szczęśliwych. Ale czy tacy byli? Czy może mieli maski jak większość z nas? Każdy praktycznie coś ukrywa, co nie może zobaczyć światła dziennego. W moim przypadku też tak jest. Dużo rzeczy ukrywam. Tak już jest i tyle. Zawsze mnie ciekawiło co ukrywają inni ludzie, chciałabym wiedzieć, znać ich sekrety. Jednak nie potrafię. Musiałabym ich poznać, zdobyć zaufanie i liczyć na to, że kiedyś mi powiedzą. Z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka.

- witaj Madison - powiedział wysoki blondyn stojący obok mnie. Miał on zawsze zachrypnięty głos od papierosów, jego włosy jak zwykle ułożone na jedna stronę wyglądały nie nagannie. Krótkie białe spodenki i takiego samego kolory podkoszulka opinająca jego ciało i pokazująca każdy mięsień, podkreślały opaleniznę chłopaka. Wygląd dobrze, jak zwykle.

- Witaj Connor - uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę i gestem dłoni pokazałam by usiadł obok mnie.

- więc, co chcesz mi powiedzieć? - powiedział oschłym tonem, patrząc gdzieś przed siebie.

- pierwsza rzecz, to przeprosić - teraz cała uwaga chłopaka przeszła na mnie. Przeszywał mnie tymi swoimi niebieskimi oczami, próbując wyczytać coś z moich oczu czy twarzy - naprawdę spierdoliłam z tobą sprawę. Nie powinnam się odwracać od ciebie.

- nie powinnaś - rzucił od niechcenia - ale to zrobiłaś.

- wiem, dlatego chce cię przeprosić - chwyciłam jego dłoń w swoje - jesteś najlepszym przyjacielem jakiego kiedy kolwiek miałam, nigdy nie oceniałeś mnie, zawsze pomagałeś. Nawet nie wiesz jak jestem Ci wdzięczna - mówiłam najszczerszej jak potrafiłam. Po moim policzku potoczyła się jedna łza. - jesteś moim bratem.

I lost my mind...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz