Minęły 3 tygodnie od zerwania Wiktora i Anny. Mężczyzna dalej nie może się z tym pogodzić, właśnie siedział na krześle w kuchni i rozmyślał o ukochanej. Wróćmy więc do tamtego dnia. Kobieta, kiedy tylko poczuła się lepiej, wyszła z domu. Powiedziała, że udaje się do Klary. I, że musi wszystko sobie na spokojnie przemyśleć i poukładać. Wiktor oczywiście uszanował decyzję blondynki. Jednak nie było mu łatwo, zostawić Annę i zamieszkać samemu. Tym bardziej siedzieć sam jak palec w cichym mieszkaniu, w którym ewidentnie brakowało wesołej i pięknej lekarki. Oczywiście przez te trzy tygodnie odwiedzał Annę i próbował małymi krokami się z nią pogodzić. Marzył, aby wszytko pomiędzy nimi było już dobrze, lecz kobieta zachowywała się bardziej niedostępna. Jednak, widział, że blondynka również odwzajemnia to uczucie. No i nie raz uległa namową wspólnego obiadu, czy kolacji.
Tym razem było tak samo, Wiktor wraz z Anną mieli pospacerować sobie nad Wisłą. Na samą myśl o spotkaniu, u mężczyzny pojawiały się dwa wielkie rumieńce. Bardzo kochał lekarkę, no i jej cudowne zielone oczy, czy proste blond włosy. Nie mówiąc już o promiennyn, prześlicznym uśmiechu... Postanowił, że dzisiejszego dnia spróbuję się do niej zbliżyć i łagodnie i delikatnie porozmawiać o jego uczuciach wobec niej. Teraz zależało mu tylko na Annie i ich dziecku, nie obchodziło go nic innego. Strasznie nurtowały go myśli, że może jej nie odzyskać i to naprawdę jest ich koniec, koniec związku.
Brunet gwałtownie wstał z krzesła i powiedział do siebie pewnym głosem "Trzeba coś robić, żeby nie myśleć".
Podszedł do wieszaka z płaszczami i tym podobne, ściągnął z niego granatową kurtkę i założył ją na siebie. Ubrał ciepłe buty, złapał portfel i telefon. I w pośpiechu wyszedł z mieszkania. Pojechał do sklepu, a dokładniej do kwiaciarni, kupił bukiet białych róż. Były to ulubione kwiaty Anny. Zajechał też do marketu, kupił czekoladki, które blondynka uwielbiała jeść, kiedy miała miesiączkę, czy ochotę na coś słodkiego.================================
3 godziny później
Właśnie wychodziłam z domu mojej przyjaciółki. Miałam spotkać się z Wiktorem, przed domem Klary. Miał tam na mnie czekać. Cieszyłam się, że go zobaczę, szczerze mówiąc kocham go i to bardzo. Ale sama nie wiem jak to wszystko się potoczy. Czekam na jakiś krok ze strony mężczyzny, w środku czuję, że popełniłam pochopną decyzję o zerwaniu zaręczyn. Wracając do tematu, miałam ubraną białą sukienkę, przylegająca do ciała. Sięgała mi prawie do kolan, zabrałam ze sobą również granatową torebkę i marynarkę w tym samym kolorze. W dodatku ubrałam białe szpilki. Chwilę czekałam na bruneta, gdy po pięciu minutach go ujrzałam.
-Cześć.- Przywitał się, jeżdżąc wzrokiem po ciele kobiety.
-Hej.- Powiedziała nieśmiałym głosem.
-To co idziemy?- Zapytał po chwili.
-Tak.- Uśmiechnęła się lekko.
-Jak tam mała?- Spojrzał się na jej brzuch.
-A, dobrze, na razie badania nie wykazują żadnych skomplikowań. Chociaż czuję, że chcę już wyjść na świat.-Zaśmiali się.
-Pięknie wyglądasz.- Przerwał chwilową ciszę.
-Dziękuję, ty też niczego sobie.- Zarumieniła się.
-Słuchaj Aniu, wybierzmy już imię. Co Ty na to? Bo do porodu już zaledwie dwa miesiące.
-Tak, już pora na to.- Spacerowali dalej.
-Podoba mi się imię Anastazja, albo Malwina.
-Może któreś z tych?- Dodał.
-Piękne, ale śliczne jest też Laura, lub Amelia.
-No właśnie. W tym jest problem, że wszystkie są śliczne.- Śmiali się.
Obydwoje jeszcze tak powoli szli. Kiedy dotarli do ławki przy pięknym widoku, zatrzymali się tam i usiedli. W końcu doszli do kompromisu i wybrali, że ich córka to będzie Anastazja. Żartowali sobie, że następna będzie Laura.
-Anka, chyba musimy poważnie porozmawiać, co?- Odparł.
-Nie możemy udawać, że nic się nie stało.- Dodał, spokojnie.
Skinęła lekko głową.
-Aniu, zależy mi na tobie, i to w cholere. Naprawdę nie chce żeby to się tak skończyło. Nawet nie wiesz, jak bardzo mi wstyd. Uwierz mi, że bardzo żałuję, że od razu nie powiedziałem Ci całej prawdy. Powiedz mi, czy mamy jeszcze jakieś szansę? Przepraszam Aniu.- Odparł.
Blondynka zaczęła cicho szlochać. Mężczyzna położył dłoń na jej twarzy i otarł jej ciepłe łzy.
-Nie placz, proszę.- Szepnął.
-Wiktor...- Powiedziała przez łzy.
Ja też nie chcę tego zakończyć. Nie ukrywam, zraniło mnie to. Poczułam duży smutek i... i żal do ciebie. Ale nadal... Nadal cię kocham.- Patrzała mu głęboko w oczy.Mężczyzna, powoli i niepewnie zbliżył się do blondynki i lekko musnął jej usta. Spojrzeli się na siebie, po czym kobieta zarzuciła swoje ręce na jego szyję i go przytuliła. On zaś objął ją w tali i przyciągnął do siebie, tuląc ją jeszcze mocniej...