Promienny blask słońca zaglądał przez szparę moich rolet. W ten sposób mnie budząc z głębokiego snu. Rozejrzałam się po pokoju, niestety byłam tam sama, ponieważ Wiktor miał dyżur aż do wieczora. Usiadłam na łóżku, przeciągnęłam się i powoli wstałam. Założyłam czystą, obcisłą koszulkę i luźne czarne dresy, z wysokim stanem. Skierowałam się do kuchni, gdzie przygotowałam sobie jajecznicę. Zrobiłam też śniadanie dla Anastazji. Za pół godziny jedzenie było gotowe, więc zajrzałam po cichu do pokoju córki. Zerknęłam na nią i widziałam jak słodko sobie spała, więc wycofałam się i zamknęłam delikatnie za sobą drzwi. Już małam wchodzić do toalety, gdy usłyszałam cichy płacz dziecka. Wróciłam do pomieszczenia, w którym znajdowałam się przed chwilą. Pochyliłam się nad łóżeczkiem i wzięłam małą na ręce, kołysząc. Próbowałam ją uspokoić, jednak wciąż gaworzyła. Postanowiłam iść ją na karmić, może była głodna- Pomyślałam. Najpierw nakarmiłam ją piersią, po czym poszłam do kuchni.
Posadziłam córkę na fotelik i stanęłam obok niej.
-Teraz zjemy grzecznie śniadanie, dobrze?- Mówiłam, uśmiechając się.
Nabierałam łyżeczką owsiankę, i kierowałam ją do Anastazji. Jednak ta upierała się i nie chciała nic zjeść. Udało mi się nakarmić ją dosłownie kilkoma łyżeczkami, po 30 minutach odpuściłam sobie. Stwierdziłam, że zmienię jej pieluszkę, mogłam zrobić to od razu- złapałam się ze wstydu za głowę. Gdy to uczyniłam usiadłam wraz z małą na kanapie, wyciągnęłam książkę z kolorowymi obrazkami, by się nimi zainteresowała. Czytałam jej trochę, mówiłam do niej i pokazywałam na różne zwierzątka. Córka uspokoiła się i na jej twarzy pojawiał się uśmiech. Po godzinie zdecydowałam się, pójść na spacer. Zaszłybyśmy do Klary i na bazę, by przywitać się z Wiktorem i ratownikami. Ubrałam dosyć ciepło Anastazję, gdyż był koniec początek kwietnia, wolałam by się nie przeziębiła. Już 20 minut później wyszłyśmy z domu, spacerowaliśmy po parku, po czym weszliśmy do bazy. Nikogo tam nie było, ponieważ prawie wszyscy mieli wezwania. Córka zasnęła, a po jakimś czasie pojawił się Wiktor.
-A kogo ja widzę?- Usmiechnął się na ich widok.-Cii, dopiero zasnęła.- Uciszałam bruneta.
-Jak tam poranek?- Ściszył ton głosu.
-Ach, nie mogłam jej uspokoić. Dopiero teraz śpij.
-Dajesz radę?- Złapał dłonie Anny.
-Tak, rzadko kiedy się tak zachowuje. Jest naprawdę grzeczna.
-Pamietaj, że czasami pozory mylą.- Zaśmiał się.
-A jak tam w pracy?- Zapytała po chwili.
-Dobrze, ale mamy dzisiaj strasznie dużo wezwań. Jestem trochę zmęczony, ale za około 5 godzin będę w domku.
-Cieszę się.- Pocałowała mężczyznę.
Przerwał im dyspozytor.
-21S?
-21S, zgłaszam się.
-Rubinowa 6, duszności i problemy z oddychaniem. Zgłasza starsza kobieta.
Więcej informacji przesyłam na tablet.-21S, Przyjąłem.
- No widzisz, nawet nie mamy czasu porozmawiać.- Odparł, po czym objął twarz blondynki dłońmi i pocałował delikatnie w czoło. Wtedy podszedł do wózka stojącego obok.
-Pa mała, zobaczymy się w domu.- Powiedział, po czym zniknął na drzwiami.
Kobieta wraz z córką wyszły z budynku i tak jak postanowiła wcześniej Ania, drogą powrotną weszli do Klary. Nie siedzieli tam długo, po powrocie do domu Blondynka przygotowywała obiad, a Anastazja smacznie spała.