Anna stała przed domem oparta o nowy biały płot. W ręku trzymała palącego się papierosa. Wysłuchiwała ćwierkających ptaków, szumu drzew no i pędzących na drodze aut. W końcu takie są uroki mieszkania w wielkim mieście, nie ma chwili spokoju... Co jakiś czas wkładała do ust papierosa i zaciągała dym delikatnym i długim oddechem, po czym wypuszczała go. Wiedziała, że nie powinna palić, w końcu jest lekarzem. Ale czuła taką potrzebę i nie dała sobie odmówić. Pomyślała „Jak Wiktor by to zobaczył byłby zły". Wtedy zgasiła fajkę i wyrzuciła ją do kosza. Wróciła do domu i od razu skierowała się do pokoju Anastazji. Była 6 rano więc jak zwykle przebrała małą, nakarmiła, po przytulała i pojechała do Martyny. Jednak drzwi otworzył jej Piotr.
-Dzień dobry Pani doktor.
-Cześć Piotrek, Martyny nie ma?
-Musiała coś załatwić, ale ja mam wolne i zajmę się małą.- Uśmiechnął się i przywitał się z Anastazją.
-Chyba lubi spędzać czas z wujkiem, co nie?- powiedział do dziewczynki.
-Poradzisz sobie?
-Pani doktor, pewnie, że sobie poradzimy.- Wziął dziecko na ręce.
-Pożegnaj się z mamą- Powiedział Piotr ze szczęściem.
Anna tylko się uśmiechnęła i złapała córkę za rączkę. Po czym wyszła z bloku. Wsiadła do auta i pojechała do szpitala. Gdy była na miejscu, chciała udać się od razu do sali, w której leżał Wiktor... Jednak coś ją zatrzymało
-Cholera.- Mruknęła cicho pod nosem, mrużąc oczy
Jak przypomniała sobie wszystko co wczoraj mu powiedziała, nie wiedziała czy teraz ma wejść do środka jakby nigdy nic.. To było dla niej bardzo ważne...
Na razie nie miała odwagi pokazać mu się na oczy, chciała żeby mógł to wszystko "przetrawić" i na spokojnie pomyśleć.
Tak jak każdego zwykłego dnia poszła na bazę. Przebrała się w uniform i zaczęła dyżur. Jeździła dzisiaj z Britney i Nowym, zupełnie jak przez cały następny tydzień, o ile grafik się nie zmieni.Mieli mało wezwań. Jedno do wypadku drogowego, w którym w grę wchodził alkohol. Dwa do zwykłej grypy i oczywiście jedno nieuzasadnione wezwanie.
Zegar wskazywał 17:19, czyli za 11 minut Anna kończyła dyżur i przy okazji ciepłą kawę. Podczas ciąży nie piła jej nawet w niewielkich ilościach. Ograniczała ją zupełnie. Ale teraz uwielbia codziennie wieczorem sobie ją zaparzyć. Oczywiście z dużą ilością mleka.
Równo o 17:30 stanęła już przebrana przed budynkiem. Ruszyła do samochodu, wsiadła do środka i akurat przyszedł jej sms. Raczej nie zwraca na nie uwagi, jednak szybko spojrzała na wyświetlacz. Zobaczyła wiadomość od Wiktora. Strasznie się zdziwiła, ale też ucieszyła."Cześć mam nadzieję, że piszę do właściwej osoby ;) chciałem tylko spytać czy wszystko okej. Nie zjawiłaś się dzisiaj. Wiktor"
Anna oparła się rękoma i twarzą o kierownicę... Chciała powstrzymać łzy, lecz to na nic. Zaczęła cicho płakać. Szlochała, bo było jej za razem smutno, ale czuła coś czego nie potrafiła wytłumaczyć. Można powiedzieć, że było jej miło. Czuła, że zrobili postęp w ich relacji. Tak strasznie tęskniła za ich długimi rozmowami, za pocałunkami, a nawet i kłótniami. Niby wtedy było jej przykro, ale nie zmieniłaby tych chwil na nic innego. W końcu to doprowadziło do ich pięknego związku... tylko ten cholerny wypadek. Czuła się winna za to co się stało, to ona miała jechać do tego sklepu. A on chciał zrobić dla niej coś miłego...
Spojrzała jeszcze raz na telefon. Wyszła z samochodu i go zamknęła, szybkim tępem poszła w stronę szpitala. Od razu bez zastanowienia otworzył drzwi od sali ukochanego. podeszła powoli do jego łóżka i usiadła obok niego.
-Cześć.- Powiedział Wiktor przyglądając się jej uważnie.
-Cześć- Lekko się uśmiechnęła.
-Wiesz, dużo myślałem o tym co wczoraj..
-Nie kończ.
Przerwała mu kobieta. A on tylko skinął głową, dając jej znak, że rozumie.
-Jak się czujesz?- Zapytała.
-Dobrze, a co nie widać?- Oboje się zaśmiali.
-Mogliby mnie już stąd wypuścić, cały dzień tylko leże i leże.
-Przecież wiesz, że nie mogą. To jest długi proces. Jeśli ci się naprawdę nudzi. To mogę przynieść ci karty do uzupełnienia.
-Jakie karty?
-Z wiedzy o medycynie. Wiesz, jak już wszystko będzie wracało do normy to najlepiej jakbyś przypomniał sobie cały materiał, tak dla pewności.
-To nie jest taki głupi pomysł tylko jest jeden problem.- Anna spojrzała na niego pytająco.
-Ja nie wiem czy w ogóle wrócę do pracy jako Lekarz. W końcu wiesz w jakiej sytuacji się znajduję. Może już nigdy do końca nie odzyskam pamięci.
-Nie mów tak, nawet o tym nie myśl. Trzeba myśleć pozytywnie.
-No tak czy nie?- Zaśmiali się
-Tak, Pani doktor.- Uśmiechnął się szczerze.
-To co ? Jutro wpadnę i dam ci te karty. Teraz muszę lecieć odebrać Anastazję.- Rzuciła, po czym wstała z krzesła i pożegnała. Już miała wyjść, kiedy Wiktor do niej krzyknął.
-Aniu!
-Tak?- Spojrzała na niego.
-Dziękuje.- Oboje wysłali sobie uśmiechy, a kobieta po chwili wyszła z sali.