Rozdział I

1.5K 31 4
                                    

      SARAH

- Miłego lotu.

Pracownik lotniska szeroko się uśmiechnął i wręczył mi dwa bilety, po czym przeniósł wzrok na moją przyjaciółkę, która była cała zielona na twarzy i wyglądała, jakby za chwilę miała zejść.

- Czy pani koleżanka, aby na pewno czuje się dobrze?

- Wszystko z nią w porządku. - Zapewniłam pospiesznie i objęłam ramieniem Lisę.

Jeszcze chwile temu powiedziała mi, jak bardzo podoba jej się ten facet. Omal nie zemdlała, gdy okazało się, że to właśnie on będzie nas obsługiwał; w końcu wyglądamy jak dwa lumpy.
Nie dbałyśmy o dzisiejsze stylizacje, dlatego mamy na sobie workowate dresy, klapki i poplamione bluzy sosem pomidorowym... Zachciało nam się pizzy w drodze na lotnisko; na nasze nieszczęście fotele w taksówce były z białej skóry. Ostatecznie do ceny przejazdu musiałyśmy słono dopłacić za czyszczenie tyłu samochodu, który przez naszą dwójkę wyglądał niemal jak miejsce zbrodni.

- Myślisz, że było aż tak źle? - Zapytała Lisa, gdy pokonywałyśmy strefę bagażową.

- Nie no, co ty. - Wypuściła powietrze, poprawiając potargane włosy. - Zawsze mogłaś zwymiotować na jego uniform. - Dodałam z uśmiechem na twarzy, a ona parsknęła w odpowiedzi na moje słowa.

       Przed wejściem na pokład samolotu, zdecydowałyśmy się ściągnąć poplamione bluzy i lekko się umalować. W końcu lecimy pierwszą klasą, a tam roi się od gwiazd, czy biznesmenów szukających żon lub przynajmniej kochanki na jedną noc.
Nie zamierzam się oszczędzać na wakacjach!

Wręczyłyśmy stewardessie bilet i udałyśmy się na swoje miejsca; na szczęście siedzimy obok siebie, a siedzenie z brzegu pozostaje wolne.

- To co? Szampanik na dobre rozpoczęcie babskiego wyjazdu? - Zapytałam.

- Chyba podziękuję... Marzę o wodzie i tabletce przeciwbólowej. - Wydukała Lisa, pocierając ręką o swój brzuch.

Stewardessa przechodziła między siedzeniami i zdążyłam ją zaczepić.

- Dzień dobry, poproszę dwa kieliszki szampana. - Uniosłam dwa palce, by zaakcentować moją prośbę.

Stewardessa przytaknęła i za chwilę nalała do  kieliszków alkohol; Lisa przyglądała się z powagą w oczach.

- Przecież mówiłam, że nie mam ochoty... Ale skoro już zamówiłaś - Wystawiła rękę w moją stronę.

- O nie, nie. Prochów nie mieszamy z alkoholem. - Klepnęłam ją po ręce, a ona zmarszczyła brwi. - To dla tego typa obok. - Szepnęłam jej do ucha i wskazałam dyskretnie na pasażera w garniturze.

- Co? Przecież ten facet mógłby być twoim ojcem. - Zdziwiła się i szturchnęła mnie w ramię. - Zresztą, od kiedy gustujesz w staruszkach? - Przewróciłam oczami na słowa Lisy.

   Popatrzyłam ukradkiem na pasażera po naszej prawej; przystojny, elegancki, na głowie widnieją siwe włosy, ale w żaden sposób mnie to nie odtrącało.
Mam tylko nadzieję, że nie poleciała mi ślina na jego widok...
Omal nie dostałam palpitacji serca, gdy odczuł mój wzrok na sobie, odwrócił się, a jego kącik ust poszybował w górę. Czar jednak prysł, gdy jak na zawołanie wróciła kobieta w podobnym wieku do tajemniczego przystojniaka. Usiadła obok niego, więc z pewnością to jego żona; dopiero teraz dostrzegłam obrączki na ich dłoniach.

- Masz swojego tatuśka. - Zachichotała Lisa i szturchnęła mnie w ramię. Wyrwała mi kieliszek szampana i stuknęła w drugi stojący na stoliku. - Zdrówko!

Wakacyjny Age Gap [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz