SARAH
- 10 dolarów za głupią kawę?! Czy oni do reszty powariowali w tym Los Angeles? - Powiedziałam do Brysona - Przecież to rozbój w biały dzień.
Usiadłam obok niego na ławce i wręczyłam mu papierowy kubek.
- Dzięki.
- A gdzie świeżo upieczony student tego przybytku? - Zapytałam.
- Poszedł podpisać papiery do akademiku.
- Wraca z nami?
Pokręcił głową.
- Chce trochę się rozerwać w LA. Nie mogę go przecież zmusić do powrotu.
- Megan nie będzie zadowolona.
- Ona nigdy nie jest zadowolona, jeżeli coś nie idzie po jej myśli. - Zaznaczył.
Upiłam łyk kawy i skrzywiłam twarz.
- Obrzydliwa tak jak myślałam.
Sięgnęłam do kieszeni po telefon i sprawdziłam godzinę.
- Musimy się zbierać. Lot powrotny mamy za godzinę.
Bryson położył dłoń na moim udzie. Delikatnie ścisnął nagą skórę.
- Byłaś już kiedyś tutaj?
Zerknęłam na niego.
- Nie miałam okazji.
- Co byś powiedziała na szybkie zwiedzanie Los Angeles ze mną? - Zapytał.
- Nie mamy przecież czasu. Zaraz nie wpuszczą nas na pokład samolotu, a dzisiaj na 21 mam być w Blue Velvet.
- Weź urlop na żądanie. Nie proszę cię o tydzień. - Kontynuował. - Tylko jedna noc i kawałek jutrzejszego dnia. Wrócisz jak gdyby nigdy nic.
- Bryson...
- Daj się namówić. Zabierzemy ze sobą Connora na trochę, a noc spędzimy sam na sam. - Szepnął mi do ucha.
Gęsia skórka pokryła moją skórę. Jego głos był uwodzicielski.
- Nie mamy nawet ubrań na zmianę ani zarezerwowanego noclegu.
- Pod koniec tygodnia operacja twojej babci. Musimy zebrać trochę siły i pozytywnej energii. - Dodał. - To jak?
- Niech będzie. - Uległam jego namową.
Posłał mi uśmiech i cmoknął w policzek, a ja napisałam SMS-A do szefa, którego już żałuję.
Wiedziałam, że to nie będzie dla mnie łatwe. W Blue Velvet zaczynało się robić coraz bardziej nieprzyjemnie. Szef zawsze był surowy, ale od kilku tygodni jest nie do zniesienia. Moje zarobki z dnia na dzień maleją i to wcale nie przez moje nieobecności, a przez to, że Pete zabiera wszystkie pieniądze extra.
Gdybym mogła cofnąć czas, wybrałabym inny sposób na życie. Podpisałam wtedy papierek, który wiele mi oferował, ale z drugiej strony też wpadłam w sidła własnego szefa.Młoda...
Głupia..
i niedoświadczona...Jednak pod wpływem presji i pogarszającego się stanu zdrowia babci, zatrudniłam się w Blue Velvet. Wtedy nikt nie oczekiwał ode mnie doświadczenia, a dzięki dobrej kasie na wejście mogłam niemal natychmiast zapewnić naszej dwójce dobry byt.
Wiele się zmieniło od tamtego momentu, a wyjazd na Dominikane był ostatnim luksusem, na jaki mogłam sobie pozwolić.
W zasadzie jestem w sytuacji, w której ledwo wiążę koniec z końcem. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie pomoc dla mojej babci ze strony Brysona...Rozbrzmiał dźwięk nowej wiadomości.
Sięgam po komórkę i odczytuję wiadomość od szefa.PETE: Jaja sobie ze mnie robisz? Jutro masz być na 20-stą. Jeżeli nie stawisz się punktualnie - jesteś skończona...
Przełknęłam gulę w gardle.
- Kto to?
- Lisa - Wypalam.
Nie chcę go denerwować i nie mówię prawdy. Byłby wściekły, gdyby tylko przeczytał wiadomość od Pete'a. Nie chcę go dodatkowo martwić. Dopiero co poprawił mu się humor i pogodził się z Connorem.
Chwytam za kubek kawy.
- Idziemy do niego? Chcę zobaczyć akademik. - Zmieniam temat.
Mijamy park i zbliżamy się do centrum sportowego na kampusie. Jego wielkość jest wręcz przytłaczająca. Oprócz licznych bieżni do biegania nie brakuje tu boisk do gry w piłkę nożną, czy też koszykówkę. To prawdziwy raj dla sportowców. Cieszę się, że Connor będzie podążał swoją ścieżką.
- Hej, świeżynka?
Przechodząc obok boiska do koszykówki, zza siatki podbija do nas chłopak. Po barwach i stroju z logotypem domyśliłam się, że jest jednym ze studentów tej uczelni.
Spojrzałam w jego stronę i uśmiechnęłam się.
- Chętnie cię oprowadzę! - kontynuował.
Miałam wrażenie, że Bryson udaje, jakby nie widział tego koszykarza.
Szliśmy dalej, aż w końcu chłopak wybiegł z boiska i stanął na naszej drodze.- Może dasz mi swój numer?
Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
- A może powinienem od razu przywitać się z twoim ojcem. - Wypalił.
Zakryłam usta, by nie wybuchnąć śmiechem.
- Czy to są jakieś jaja? - Bryson powiedział pod nosem.
- Jestem Marcus i studiuję na drugim roku...
- A mnie to gówno obchodzi. - Przerwał mu i uścisnął jego dłoń.
- Auć, ktoś tu wstał lewą nogą... No nic - Przerzucił wzrok na mnie. - Znajdę cię na campusie. Trzymaj się piękna.
Pomachał mi i wrócił na boisko.
Gdy tylko oddalił się na bezpieczną odległość, wybuchłam śmiechem.- Bezpośredni, haha.
- Za niezaprzeczenie, gdy stwierdził, że jestem twoim ojcem, należy ci się klaps.
- Nie bądź takim gburem.
- Teraz już dwa...
CZYTASZ
Wakacyjny Age Gap [+18]
RomancePoznali się przypadkowo na wakacjach i zawrócili sobie w głowie. Spora różnica wieku im nie przeszkodziła. Czy wakacyjny romans jest grą wartą świeczki? Jak duża jest szansa, że dwójka kochanków stanie ponownie na swojej drodze? Wszyscy wiemy, że z...